RECENZJA: The Murder Capital “Gigi’s Recovery” (2023) (#1372)

Ostatni normalny rok, 2019, nie przyniósł nam jakiejś większej ilości debiutów, o których bym pamiętała po latach. Pojawił się jednak zespół, do którego pierwszej płyty wracam regularnie ciągle zastanawiając się, jak to się stało, że nie było o niej szczególnie głośno. Tą kapelą jest irlandzka formacja The Murder Capital, a wspomnianym albumem “When I Have Fears”. Po niemalże czterech latach James McGovern i spółka gotowi są na kolejny rozdział swojej historii.

“When I Have Fears” było krążkiem, na którym przede wszystkim liczył się klimat. Post rockowe granie o klaustrofobicznej, dusznej atmosferze, pełne chłodu, apatycznych wokali i przepełnionych niepokojem tekstów sprawiało, że The Murder Capital wydawali się być konkurencją nieodżałowanych Joy Division – tym bardziej, że proponowali nam brzmienie ponad wszelkimi czasowymi podziałami. Tegoroczna nowość, “Gigi’s Recovery” to Irlandczycy skręcający w stronę indie.

Każda płyta ma swój początek i koniec, ale mało kiedy ktoś decyduje się spiąć ładną klamrą cały projekt. Pokusiła się o to grupa, która wita nas krótkim, budującym napięcie “Existence” i żegna akustycznym “Exist”. Spokój, jaki niesie sobą ostatnia kompozycja, podpowiada, że środek płyty to emocjonalny roller coaster i burza uczuć, które musiały znaleźć swoje ujście w utworach. To także zapowiadane wcześniej dźwiękowe zmiany. Szukać daleko nie trzeba. Pierwsza pełnoprawna piosenka, “Crying”, to wywołujący zawroty głowy art rock o elektronicznym pulsowaniu. Ciemne, industrialne motywy przewijają się w “The Stars Will Leave Their Stage”.

Nowocześniej brzmią także takie nagrania jak charakteryzujące się szybszym perkusyjnym bitem “A Thousand Lives” czy garażowe, punkowe “Return My Head”, które jednak jest utworem najchłodniej przeze mnie przyjętym. A moi faworyci? Upatrywałabym ich w takich tytułach jak mroczne “Belonging”; balladowe, elegantsze “The Lie Becomes The Self”, w którym podoba mi się wyczucie, z jakim zespół dodaje kolejne instrumenty; czy w końcu melancholijne “We Had to Disappear”, które musi stać się koncertowym hymnem The Murder Capital. Uwielbiam także rozkwitającą piosenkę “Ethel” o nacierającej końcówce. Z ciekawością patrzę i na jaśniejsze, romantyczne “Only Good Things”, które w standardach zespołu uchodzić może za utwór wesoły i pogodny.

Lekturze “When I Have Fears” z 2019 roku towarzyszyło uczucie, iż The Murder Capital są zespołem w pełni ukształtowanym i doskonale wiedzącym, w którą stronę dalej chce podążać. Przywołanie legendy Joy Division i ich ponurego, post punkowego brzmienia było czymś, co bardzo mnie poruszało. “Gigi’s Recovery” także nie należy do płyt z serii “proste, łatwe i przyjemne”, choć brakuje mi w niej tej surowości i brutalności poprzednika.

Warto: Belonging & The Lie Becomes The Self & Ethel

__________________

When I Have Fears

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *