#403, 404, 405, 406 Placebo “Black Market Music” (2000) & “Sleeping with Ghosts” (2003) & “Meds” (2006) & “Battle for the Sun” (2009)


Historia moja i zespołu Placebo sięga 2010 roku, kiedy to w zwiastunie filmu “Daybreakers” usłyszałam ich cover “Running Up That Hill”. Minęło jednak trochę czasu (a dokładniej – dwa lata), zanim zdecydowałam się sięgnąć po ich dyskografię. Zaczęłam od debiutanckiego krążka “Placebo” (całkiem niezły, ale nieczęsto do niego wracam), potem przyszła kolej na “Without You I’m Nothing”, w którym się zakochałam. Do tego stopnia, że po kolejne albumy grupy sięgnęłam dopiero po czasie. Dziś prezentuję wam (mini)recenzje czterech kolejnych płyt Placebo i zapowiadam, że już w przyszłym roku poznacie moje zdanie o najnowszym – “Loud Like Love”. Enjoy!

Czytaj dalej #403, 404, 405, 406 Placebo “Black Market Music” (2000) & “Sleeping with Ghosts” (2003) & “Meds” (2006) & “Battle for the Sun” (2009)

Relacja z koncertu Editors

Nie przepadam za osobami, które od jakiegoś artysty znają dwie-trzy piosenki (czy nawet w porywach – całą płytę) i chodzą i mówią, jakimi wielkimi są fanami. A później przychodzą na koncert i się nudzą, bo połowa materiału wykonywanego na żywo jest im nie znana. Zaobserwowałam to chociażby na czerwcowym koncercie Alicii Keys. Jednak w przypadku zespołu Editors sprawa ma się zupełnie inaczej – oni potrafią rozruszać każdego! Nie ważne, czy znasz tylko utwór “Munich”. Ani się obejrzysz, wszystkie refreny będziesz śpiewać razem z zespołem. Taką mają siłę rażenia.

Czytaj dalej Relacja z koncertu Editors

#402 David Lynch “The Big Dream” (2013)


O czym myślicie, kiedy pada hasło David Lynch? Reżyser, scenarzysta, producent, wizjoner kina? A co, jeśli dodam do tego zbioru i wokalistę? Szok poznawczy, jak mawiał mój profesor od historii. Moja reakcja była podobna. Czemu kolejna osoba chce nagrywać płyty? Czy stoi za tym chęć zwrócenia na siebie uwagi czy też brak pieniędzy na koncie? Do albumu Davida Lyncha podeszłam nieco sceptycznie. Byłam ciekawa, jak radzi sobie w muzycznym świecie. Reżyserem jest bowiem świetnym i nie wiadomo było, czy muzykiem będzie równie dobrym. Tak to już przecież bywa, że niektórzy dobrzy są w jednej dziedzinie, a w innej kompletnie sobie nie radzą. Odetchnęłam z ulgą, kiedy przekonałam się, że David Lynch jest jedną z tych osób, które czego się nie dotkną, zamieniają w złoto.

Czytaj dalej #402 David Lynch “The Big Dream” (2013)

#400 Jessie J “Alive” (2013)


Jessie J miała świetny start. Jej debiutancki singiel “Do It Like a Dude” stał się wielkim hitem. Album “Who You Are” znikał ze sklepowych półek. A ona sama przebiła się do pierwszej ligi popowych wokalistek. Teraz powraca z nową płytą. “Alive”, bo tak zatytułowane zostało to wydawnictwo, trafiło do sprzedaży i pewnie wiele osób zadawać będzie sobie pytanie – warto czy nie warto wydać na to tyle pieniędzy?

Czytaj dalej #400 Jessie J “Alive” (2013)

#399 VA “New Moon” (soundtrack) (2009)

Sagę “Zmierzch” uważam za bardzo przereklamowany produkt. Wątek miłości Belli i Edwarda został aż nadto rozdmuchany. Sami bohaterowie są dość drętwi i nijacy. Chociaż film opowiada o zakazanej miłości człowieka do wampira, emocji i akcji w nim zero. Drugą część, “Księżyc w nowiu”, czytało mi się nieźle. Edward wreszcie przejrzał na oczy i zostawił Bellę. Nie było więc przez całą książkę licytowania się, kto kogo kocha mocniej. Jednak film na podstawie powieści Stephanie Mayer kompletnie się nie udał. Chyba najlepszą jego recenzją będzie to, że zasnęłam w kinie (dobrze, że nie chrapałam). Nieszczęśliwa i rozpaczająca Bella ani trochę mnie nie wzruszyła. Co najwyżej zirytowała. Na szczęście film to nie wszystko. Jest jeszcze soundtrack. A ten potrafi nieraz zmazać złe wrażenie o obejrzanym obrazie.

Czytaj dalej #399 VA “New Moon” (soundtrack) (2009)

#397, 398 Joss Stone “LP1” (2011) & Natalia Kills “Trouble” (2013)

 

Jak to jest, moi drodzy Czytelnicy, że najzdolniejsze wokalistki mają zawsze pod górkę? Są albo niedostatecznie doceniane (Katie Melua, Nelly Furtado), albo cały świat ma gdzieś ich muzykę i woli obserwować ich zmaganie się z nałogami (Amy Winehouse, Whitney Houston) lub też “dopingować” w walce z dodatkowymi kilogramami (Christina Aguilera, Mariah Carey). Jednak Joss Stone wielu fanów ma. Uzależniona jest nie od alkoholu, ale muzyki. Do grubych osób nie należy. W takim razie w czym tkwi problem? Nogę tej rewelacyjnej wokalistce podłożyła… jej własna wytwórnia.

Czytaj dalej #397, 398 Joss Stone “LP1” (2011) & Natalia Kills “Trouble” (2013)