#790 Glass Animals “ZABA” (2014)

Dużo w historii brytyjskiego kwartetu Glass Animals jest szczęścia. Nawet jeśli ona sama należy do najbardziej typowych. Na pewno już to znacie – przyjaciele znudzeni studiami spotykają się i razem próbują komponować. Zaczynają wrzucać nagrania do sieci i niedługo potem grają swój pierwszy koncert w oksfordzkim klubie Jericho Tavern, miejscu z przeszłością – to tam na scenie debiutował zespół Radiohead. Nie wiadomo jeszcze, czy grupa Glass Animals – podobnie jak formacja Thoma Yorke’a – odciśnie wyraźne piętno w muzyce, ale już teraz mogę powiedzieć, że jej krążek “ZABA” jest jedną z moich ulubionych pierwszych płyt.

Czytaj dalej #790 Glass Animals “ZABA” (2014)

#786 Lana Del Rey “Lust for Life” (2017)

Minęło pięć lat od premiery “Born to Die” i zdaje się, że Lana Del Rey na stałe wpisała się w ten muzyczny krajobraz, robiąc swoje i nie oglądając się na panujące wokół trendy. Stworzyła swój własny świat, chętnie pożyczając ile się da z minionych dekad (szczególnie lat 60. i 70.) i stając się inspiracją dla innych młodych wykonawców. Podrobić się jej jednak nie da, bo Lana Del Rey to nie tylko wokalistka. To cała filozofia.

Czytaj dalej #786 Lana Del Rey “Lust for Life” (2017)

#785 Imagine Dragons “Evolve” (2017)

Robiące za tytuł trzeciej studyjnej płyty amerykańskiego zespołu Imagine Dragons słówko evolve po przełożeniu na polski oznacza nic innego jak ewoluowanie, rozwijanie czy zmienianie się. Grupa sporo ryzykowała nazywając tak szumnie (by nie powiedzieć podniośle) swoje nowe wydawnictwo. Oczekiwania wobec tego materiału poszły w górę, a ja na długo przed czerwcową premierą albumu zaczęłam się zastanawiać, czy naprawdę chcę jakiś spektakularnych zmian w muzyce formacji.

Czytaj dalej #785 Imagine Dragons “Evolve” (2017)

#782 Coldplay “Kaleidoscope” (EP) (2017)

Epki w przypadku brytyjskiego zespołu Coldplay wcale nie są zjawiskiem niespotykanym. Wszak to od jednego takiego mini albumu (“Safety” z 1998 roku) zaczęła się ich wydawnicza kariera. Potem przyszła pora na “The Blue Room” (zapowiadało debiutancki album formacji) oraz kilka epek z nagraniami live czy remixami. Najciekawszą w tym zbiorze – oczywiście, oprócz pierwszej – jeszcze do niedawna było “Prospekt’s March”, epka wydana chwilę po pamiętnej płycie “Viva la Vida or Death and All His Friends” i zawierająca kilka odrzutów. Podobny pomysł rozwija tegoroczne “Kaleidoscope EP”.

Czytaj dalej #782 Coldplay “Kaleidoscope” (EP) (2017)

#776 Lorde “Melodrama” (2017)

Załóżmy, że masz naście lat i twoja debiutancka płyta staje się bestsellerem, zostawiającym w tyle albumy artystów o dłuższym stażu. Kończy się jej promocja, single na listach przebojów spadają na niższe pozycje, wszyscy powoli zaczynają zadawać pytanie co dalej? Nowozelandzka wokalistka Lorde mogła kuć żelazo, póki gorące i zaskoczyć słuchaczy nowym krążkiem już dwa czy trzy lata temu. Ona jednak wolała odpocząć, wrócić do ojczyzny i zwyczajnie pożyć – zakochać się, poimprezować, spędzić czas z przyjaciółmi i rodziną. Zdążyła także przeżyć zawód miłosny i przekonać się, co to samotność. Te dwie rzeczy stały się podstawą do stworzenia “Melodrama”.

Czytaj dalej #776 Lorde “Melodrama” (2017)

#770 Bishop Briggs “Bishop Briggs EP” (2017)

Naprawdę nazywa się Sarah Grace McLaughlin, lecz (zapewne dlatego, by nie mylić jej z kanadyjską wokalistką Sarah McLachlan) działa pod pseudonimem Bishop Briggs. Zaczerpnęła go od nazwy szkockiej miejscowości, z której pochodzili jej rodzice. Ona sama urodziła się w Londynie, dorastała w Tokio i Hong Kongu, a obecnie mieszka w Los Angeles, gdzie stara się rozkręcać swoją muzyczną karierę. Idzie jej nieźle. Ma już na koncie spory przebój, a niedawno wydała imienną epkę, która podpowiada, że warto wypatrywać długogrającego debiutu Sarah.

Czytaj dalej #770 Bishop Briggs “Bishop Briggs EP” (2017)

#768 Harry Styles “Harry Styles” (2017)

Od autorki: to jest recenzja debiutanckiej płyty Harry’ego Stylesa. Postanowiłam potraktować go tak, jak na to zasługuje, i nie wypominać co chwilę, w jakim zespole musiał zaczynać swoją muzyczną karierę. Bez odbioru.

Kiedy w 2010 roku szesnastoletni Harry Styles przyszedł na przesłuchanie do jednej z edycji brytyjskiego X-Factora, nie mógł przypuszczać, że na wydanie solowej płyty poczekać będzie musiał siedem lat. W końcu jednak nadszedł jego czas. Imienny krążek szybko znajduje kolejnych nabywców. Singiel “Sign of the Times” hula po eterze (co bardzo mnie zaskoczyło, bo nie jest to typowy radio friendly kawałek). Czyżbyśmy mieli do czynienia z najgorętszym debiutantem 2017 roku, który oprócz dobrych wyników sprzedażowych może pochwalić się czymś ważniejszym – świetną muzyką?

Czytaj dalej #768 Harry Styles “Harry Styles” (2017)