#811 Nick Cave and the Bad Seeds “The Good Son” (1990)

Końcówka lat 80. dla Nicka Cave’a – lidera australijskiej formacji Nick Cave and the Bad Seeds – była czasem bardzo nerwowym, niespokojnym i burzliwym. Artysta wpadł w nałóg narkotykowy, a jego uzależnienie jeszcze bardziej pogłębiło się podczas prac nad wydanym w 1988 roku krążkiem “Tender Prey”. Co ciekawe, to zmaganie się z własnymi demonami i tracenie kontaktu z rzeczywistością zaowocowało jedną z najlepszych płyt w karierze zespołu. Skoro naćpany Cave był w stanie stworzyć tak znakomite kompozycje, jego trzeźwa wersja poradzić sobie z tym zadaniem powinna jeszcze lepiej. Jak jest?

Czytaj dalej #811 Nick Cave and the Bad Seeds “The Good Son” (1990)

#810 The National “Sleep Well Beast” (2017)

Premiera nowej płyty ulubionego zespołu to zawsze duże wydarzenie. Wielka radość, ale i spore wątpliwości. Czy podołali zadaniu? Czy byli w stanie przegonić samych siebie? A co, jeśli nowość kompletnie mi się nie spodoba? Przymknę oko i powiem “każdemu zdarzają się potknięcia” czy poszukam nowej formacji, która przejmie od nich miano mojej ulubionej kapeli? Nic chyba dziwnego, że nie od razu rzuciłam się na “Sleep Well Beast” The National.

Czytaj dalej #810 The National “Sleep Well Beast” (2017)

#808 Chelsea Wolfe “Hiss Spun” (2017)

   

Pojawiła się w 2010 roku. Choć w przypadku Chelsea Wolfe lepiej by brzmiało: przyleciała na miotle z pewnej mroźnej krainy, w której panuje wieczna noc. Takie właśnie były jej pierwsze dwie płyty – “The Grime and the Glow” i “Apokalypsis” – nawiedzone, ociekające czarną magią. Stawiające pytanie, czy Wolfe nie jest przypadkiem wiedźmą. Swoje bardziej kobiece oblicze amerykańska wokalistka pokazała w lżejszym, zróżnicowanym “Pain Is Beauty”, by w końcu wpaść w sidła inspirowanych metalem melodii, którymi wypełniony był krążek “Abyss” z 2015 roku. Na najnowszym wydawnictwie Chelsea ani nie straszy, ani nie uwodzi. Staje się najzwyklejszym człowiekiem targanym wieloma wątpliwościami i siłującym się z samym sobą.

Czytaj dalej #808 Chelsea Wolfe “Hiss Spun” (2017)

#805 Benjamin Clementine “I Tell A Fly” (2017)


Co to była za płyta! Minęło więcej niż dwa lata a ja nadal doskonale pamiętam każdy utwór z debiutanckiego albumu “At Least for Now” Benjamina Clementine’a – urodzonego w Londynie poety, który po wielu trudach osiągnął sukces jako wokalista, mogąc sobie na półce postawić prestiżową nagrodę Mercury Prize dla najlepszego brytyjskiego wydawnictwa. Artysta nie spoczął jednak na laurach i nie kazał długo czekać na następcę swojego wspaniałego debiutu. Poprzeczka zawisła niebywale wysoko.

Czytaj dalej #805 Benjamin Clementine “I Tell A Fly” (2017)

#802 Fink “Resurgam” (2017)

Zupełnie się tej płyty nie spodziewałam. Byłam raczej skłonna się założyć, że kolejne wydawnictwo od brytyjskiego wokalisty i gitarzysty Fina Greenalla dostaniemy najprędzej za rok, kiedy każdy fan artysty zdąży dobrze zaznajomić się z kompozycjami tworzącymi wydany w marcu 2017 roku album “Fink’s Sunday Night Blues Club Vol. 1”. Chociaż tytuł płyty wyraźnie podpowiada, byśmy wypatrywali drugiej części tej bluesowej przygody, sam Greenall miał inny pomysł na jej następczynię. Zrealizował go przy pomocy pewnego wziętego producenta.

Czytaj dalej #802 Fink “Resurgam” (2017)

#795 Queens of the Stone Age “Villains” (2017)

Teraz, bardziej niż kiedykolwiek, ludzie powinni cieszyć się życiem mówi lider Queens of the Stone Age, Josh Homme, w wywiadach udzielanych z okazji premiery ich siódmego studyjnego wydawnictwa. Takie słowa z jego ust zupełnie nie dziwią. Muzyk tworząc poprzedni album (“…Like Clockwork”) wychodził z depresji, a w 2015 roku jego druga formacja Eagles of Death Metal stanęła w oko w oko ze śmiercią, kiedy islamiści urządzili sobie strzelnicę we francuskim klubie Bataclan. Może i Homme na scenie podczas tego koszmaru nie był obecny, ale wydarzenie to odcisnęło na nim swoje piętno. Docenił życie. I chce się bawić.

Czytaj dalej #795 Queens of the Stone Age “Villains” (2017)

#792 Cigarettes After Sex “Cigarettes After Sex” (2017)

Lubię czasem pobłądzić. Nie słuchać ponownie płyty, którą znam już na pamięć. Nie włączać albumu, którego poznanie sobie na ten dzień zaplanowałam. Odłożyć pisanie recenzji danego krążka, by zająć uszy czymś innym. Pozwolić, by ulubiony streamingowy serwis pochwalił się swoją usługą polecania nowej muzyki i podążać bez planu po profilach wykonawców, którzy być może nigdy nie dorobią się miliona słuchaczy. Mało którzy ze mną zostają, ale jeden z zespołów wywarł na mnie szczególnie duże wrażenie.

Czytaj dalej #792 Cigarettes After Sex “Cigarettes After Sex” (2017)