#204, 205 Beyoncé “I Am…Sasha Fierce” (2008) & Lenka “Lenka” (2008)

 

Na nową płytę swojej idolki fani czekali raptem dwa lata. W tym czasie Beyonce zdążyła wydać na single prawie wszystkie piosenki z “B’Day”, wyjść za mąż oraz śpiewająco wystąpić w filmie “Dreamgirls”. Przed wydaniem albumu “I Am…Sasha Fierce” na swojej oficjalnej stronie napisała:Jestem teraz w innym miejscu i chciałabym, żeby ludzie zobaczyli moje inne strony. Autentyczność tych słów zbadamy w dalszej części recenzji. Można natomiast powiedzieć, że artystka miała pomysł na wydanie krążka. Płyta jest bowiem wydawnictwem dwupłytowym. Pierwsza część (“I Am”) składa się z ckliwych, refleksyjnych piosenek. Druga natomiast (“Sasha Fierce”) przepełniona jest taneczną muzyką z pogranicza popu, electro i r&b. W efekcie ani to, ani to nie jest wykonane dobrze, porządnie. W przypadku płyty z balladami zasypiamy praktycznie przy “Disappear”. Z tanecznych utworów w głowie ma szansę zostać jakiś refren.

Czytaj dalej #204, 205 Beyoncé “I Am…Sasha Fierce” (2008) & Lenka “Lenka” (2008)

#203 Alicia Keys “Unplugged” (2005)

Po wydaniu dwóch świetnie przyjętych krążków (“Songs in a Minor”, “The Diary of Alicia Keys”) artystka przyjęła propozycję od stacji MTV. Tak więc 4 lipca 2005 został zarejestrowany koncert z serii “Unplugged”. Wśród zaśpiewanych przez nią piosenek znalazły się takie hity jak “A Woman’s Worth”, “Fallin” (oba z pierwszej płyty artystki) oraz “Diary”, “Karma” (z “The Diary of Alicia Keys”). Nie zabrakło również nowych utworów. Specjalnie na potrzeby “Unplugged” Alicia skomponowała i wykonała “Unbreakable”. Sięgnęła też po utwór “Every Little Bit Hurts” soulowej wokalistki Brendy Holloway z 1964 roku oraz po “Wild Horses” zespołu The Rolling Stones z 1971 roku. Do wykonania tego drugiego kawałka został zaproszony Adam Levine z zespołu Maroon 5. Oprócz niego usłyszeć możemy też Commona, Damiana Marleya i rapera Mos Def’a.

Czytaj dalej #203 Alicia Keys “Unplugged” (2005)

#202 MaRina “HardBeat” (2011)

O Marinie głośno zrobiło się już na początku 2010 roku. Miała szybko nagrać debiutancki krążek i zawojować listy przebojów. Skończyło się na dwóch singlach: “Glam Pop” i “Pepper Mint”. Marina zamiast spędzać czas w studiu nad swoimi kawałkami wolała lansować się po imprezach. Nagle jednak zniknęła. Podziękowała za współpracę swojej menadżerce. Gdzie i co robiła, kiedy jej nie było? Zamiast rozpamiętywać przeszłość skupiła się na przyszłości. Zamknęła się w studiu i w zaledwie pół roku nagrała płytę “HardBeat”. W wywiadach mówiła, że wszystko brzmi tak, jak sama chciała. Stworzyła autorską płytę, która w swojej komercyjności jest…niekomercyjna. Zawiera wprawdzie sporo elektroniki i wpływów muzyki klubowej, ale da się tego słuchać. Momentami brzmi to nawet światowo. Przy dobrej promocji mogłaby zabłysnąć za granicą. Talent już ma. A dobre utwory? Warto to sprawdzić.

Czytaj dalej #202 MaRina “HardBeat” (2011)

#201 Linkin Park “Minutes to Midnight” (2007)

Dobra passa zespołu z Ameryki trwa. Po “Meteorze” z 2003 roku, która przyniosła takie hity jak “Numb” czy “Somewhere I Belong”, Linkin Park wydali nowy krążek. Już po pierwszym przesłuchaniu można dostrzec, że brzmienie zespołu trochę się zmieniło. Nie ma tu już tak dużo gitar, i mocnych brzmień, do których swoich fanów przyzwyczaiła kapela. Więcej natomiast syntezatorów i spokojnych melodii. Niektórych może to odpychać. Z drugiej jednak strony nie należy mieć do nich pretensji, że po tylu latach mieli ochotę zrobić coś innego.

Czytaj dalej #201 Linkin Park “Minutes to Midnight” (2007)

#200 Joss Stone „Introducing Joss Stone” (2007)

Przy okazji płyty “Mind, Body & Soul”, która ukazała się 3 lata przed “Introducing Joss Stone” artystka mówiła, że to jej właściwy debiut. Miała oczywiście na myśli w pełni autorskie kompozycje, a nie zbiór coverów, z których składał się jej pierwszy krążek (“The Soul Sessions”). W wywiadach po wydaniu płyty, którą właśnie recenzuje takie słowa również padły. No więc jak to jest? Czy przy promocji “Colour Me Free” i “LP1” tez usłyszymy, że to jej ‘debiut’? To się jeszcze okaże, mam w planach te płyty. Dalekich, ale jednak. Na “Introducing Joss Stone” nadal pierwsze skrzypce gra ‘czarny’ wokal Joss. Styl się nie zmienił. To nadal r&b pomieszane z soulem i funkiem. 19-letnia Stone sama napisała większość tekstów.

Czytaj dalej #200 Joss Stone „Introducing Joss Stone” (2007)

#199 Jennifer Lopez „Como Ama Una Mujer” (2007)

“Como Ama Una Mujer” jest już piątą płytą jaką wydała aktorka-piosenkarka Jennifer Lopez. Poprzedni jej krążek – “Rebirth” – nie jest zły. Mimo to pod względem komercyjnym poniósł klęskę. Klapa albumu była więc napędem do nagrania płyty w języku hiszpańskim. W osiągnięciu tego celu pomógł Jennifer jej ówczesny mąż – Marc Anthony. Jeśli jednak spodziewacie się kolejnego duety tej pary (powtórki z “No Me Ames” z 1999), zawiedziecie się. Pierwsze skrzypce na płycie gra tylko i wyłącznie Lopez.

Czytaj dalej #199 Jennifer Lopez „Como Ama Una Mujer” (2007)

#198 Pink “Try This” (2003)

Po dwóch krążkach w stylu r&b i pop P!nk postanowiła pokazać, że ma pazurki. Zostawiła łagodne klimaty r&b i nagrała płytę łączącą w sobie elementy rocka. Jak się szybko okazało – fani tego nie kupili. Nie spodobała im się nowa Pink. Podczas nagrywania krążka artystka współpracowała m.in. z Timem Armstrongiem, który specjalizuje się w punkowej muzyce. Pojawia się też Linda Perry, przy której pomocy Pink nagrała świetny album “Missundaztood”. Kropkę nad i postawił William Orbit, który już chyba na zawsze będzie kojarzony z płytą Madonny pt. “Ray of Light”. Jak widać, nazwiska wielkie. Coś jednak nie wyszło.

Czytaj dalej #198 Pink “Try This” (2003)