#612 Bruno Mars “Unorthodox Jukebox” (2012)

Był kiedyś taki czas, że z wypiekami na twarzy śledziłam wszystkie płytowe nowości, czekając, aż dany album wycieknie do Internetu. O Spotify mało kto wówczas w Polsce słyszał. Interesowały mnie wtedy głównie albumy, które zaszufladkować można jako pop i r&b. I chociaż w grudniu 2012 roku taka płyta sama stanęła na mojej drodze, nie zdecydowałam się na zapoznanie się z nią. Mowa tu o “Unorthodox Jukebox”. Powód? Nie przepadam za jej autorem – urodzonym na Hawajach wokalistą Bruno Marsem. Jednak swoim kapitalnym występem u boku Ronsona w “Uptown Funk” przekonał mnie, bym dała szansę jego solowej twórczości.

Czytaj dalej #612 Bruno Mars “Unorthodox Jukebox” (2012)

#609 Selena Gomez “Revival” (2015)

Życie lubi zaskakiwać. Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że znana z bujania się na betonowej kuli Miley Cyrus nagra tak nowatorski album jak “Miley Cyrus & Her Dead Petz”, kazałabym zgłosić się tej osobie na badania psychiatryczne. Czułam się też skołowana, kiedy przed rokiem otrzymaliśmy od Seleny Gomez kompozycję “The Heart Wants What It Wants”. Jak to? Jedna z najbardziej plastikowych gwiazdek młodego pokolenia była w stanie nagrać tak dojrzały, leżący daleko od krainy kiczu utwór? Świat chyba stanął na głowie… I na razie ani myśli wrócić do poprzedniego stanu, bo swoją premierę miała nowa płyta Gomez, która pokazała, że muzyka wokalistki trafiła w końcu na właściwe tory.

Czytaj dalej #609 Selena Gomez “Revival” (2015)

#599, 600 Lata 90. w perspektywie Janet Jackson: “janet.” (1993) & “The Velvet Rope” (1997)

Janet Jackson przyszła na świat w 1966 roku, kiedy jej starsi bracia rozkręcali już własny zespół The Jackson 5. Artystka nie zdążyła zdmuchnąć dziesięciu świeczek na urodzinowym torcie, a już występowała z rodzeństwem. Będąc szesnastolatką, miała już w kieszeni własny kontrakt płytowy. Na swoją karierę Janet intensywnie pracuje od dziecka, stając się nie mniej popularną postacią od swojego brata Michaela.

Czytaj dalej #599, 600 Lata 90. w perspektywie Janet Jackson: “janet.” (1993) & “The Velvet Rope” (1997)

#595 The Weeknd “Beauty Behind the Madness” (2015)

Gdyby ktoś mi rok temu powiedział, że najgorętszym artystą tego roku będzie Kanadyjczyk The Weeknd, popukałabym się w czoło, a swojemu rozmówcy kazałabym wrócić na ziemię. Znany z trzech mixtape’ów (“House of Balloons”, “Thursday”, “Echoes of Silence”) i jednego albumu “Kiss Land” wokalista nie był materiałem na światową gwiazdę. Niby z modnym wyglądem, ale jakiś taki wycofany. No i zaopatrzony w ciekawe piosenki, które mogłyby stawać niczym ość w gardle słuchaczom przyzwyczajonym do prostych i łatwych do zanucenia przebojów. A jednak…

Czytaj dalej #595 The Weeknd “Beauty Behind the Madness” (2015)

#593 FKA twigs “M3LL155X” (2015)

Pamiętacie jeszcze Tahliah Debrett Barnett, podpisującą się jako FKA twigs (co jest skrótem od Formerly Known As twigs)? Myślę, że wiele osób mogło już o niej zapomnieć, bo jej szeroko komentowana debiutancka płyta “LP1” ukazała się ponad rok temu, a w międzyczasie słuchacze przenieśli swoją uwagę na innych artystów (takich, jak The Weeknd). FKA twigs jednak powraca. Między kolejnymi koncertami przygotowała dla nas nowe piosenki. Wprawdzie nie składające się na cały album, ale w dobie wakacyjnej, muzycznej suszy jej epka jawi się niczym oaza na pustyni.

Czytaj dalej #593 FKA twigs “M3LL155X” (2015)

#586 Meghan Trainor “Title” (2015)


Ubiegły rok należał do niej. Debiutująca, młoda Amerykanka powędrowała ze swoim pierwszym singlem na szczyty list przebojów. Piosenka “All About That Bass” poruszająca temat akceptowania samego siebie  przyjęła się pod każdą szerokością geograficzną. Meghan nieśmiało zaczęła być nazywana nadzieją współczesnej kobiecej sceny pop. Sytuacja na niej jest niemalże dramatyczna i każda wokalistka prezentująca coś ponad miałkie kawałki jest witana przeze mnie z otwartymi ramionami. Wydana na początku roku płyta “Title” daje nam odpowiedź na pytanie, czy Trainor nie zmarnowała danego jej kredytu zaufania.

Czytaj dalej #586 Meghan Trainor “Title” (2015)

#581 Mariah Carey “The Emancipation of Mimi” (2005)

Czas tak strasznie szybko leci. Po co o tym przypomina, możecie pomyśleć. Ano po to, bo dziwnie czuję się wiedząc, że od premiery albumu “The Emacipation of Mimi” minęło już dziesięć lat, krążek “Daydream” świętował dwudzieste urodziny, a płyta “Mariah Carey” zdmuchnęła właśnie dwadzieścia pięć świeczek na torcie. Trwający obecnie 2015 rok to dla amerykańskiej wokalistki Mariah Carey dwanaście miesięcy pełnych świętowania. Wspomniane dwa wydawnictwa z lat 90. mają już przyklejoną łatkę “kultowe”. Pytanie, czy podobną opinią kiedyś cieszyć się będzie “The Emancipation of Mimi”. Czy płyta opiera się upływającemu czasowi? Czy może już dziś brzmi oldskulowo?

Czytaj dalej #581 Mariah Carey “The Emancipation of Mimi” (2005)