#1066 Nick Cave and the Bad Seeds “No More Shall We Part” (2001)

Ostatnią dekadę ubiegłego tysiąclecia australijski zespół Nick Cave and the Bad Seeds pożegnali w zaskakującym stylu. Grupa, która dotąd prezentowała nam krwawe utwory o miłości, śmierci czy religii osadzone często w gorączkowym, alt rockowym stylu, skręciła w stronę minimalistycznych, jeszcze bardziej ponurych i markotnych kompozycji. Wydawnictwo “The Boatman’s Call” okazało się być zapowiedzią nowej ery w twórczości kapeli.

Nick Cave ponownie się zakochał. Zanim jednak poznał wybrankę swojego życia, miał małą powtórkę z drugiej połowy lat 80., kiedy to wpadł w narkotykowy i alkoholowy nałóg. Efektem jego zmagań z samym sobą były wówczas płyty “Your Funeral… My Trial” i “Tender Prey”. Na obu zaobserwowaliśmy zmiany w stosunku do poprzednich wydawnictw. Bywało melancholijnej i spokojniej, a w samym śpiewie Cave’a wyczuć można było sporo smutku. Opis ten oddaje też klimat “No More Shall We Part” – albumu, którym zespół rozpoczął nowe tysiąclecie. Kto szuka nowych gorączkowych przebojów na miarę “Loverman”, “The Mercy Seat” czy “Red Right Hand”, ten raczej nie będzie usatysfakcjonowany, ale fani uduchowionych ballad będą wniebowzięci. Niby od premiery “The Boatman’s Call” minęły cztery lata, lecz Nick sprawia wrażenie, jakoby postarzał się o dekadę. A już na pewno o dwie, gdy “No More Shall We Part” zestawimy z przełomowym “Murder Ballads”.

Jednym z najbardziej poruszających momentów momentów wydawnictwa bez wątpienia jest niemalże ośmiominutowe “Hallelujah” – powoli krocząca, hipnotyczna rockowa ballada zakończona wspaniałym kobiecym chórkiem wyśpiewującym smutne, pełne żalu wersy the tears are welling in my eyes again, I need twenty big buckets to catch them in. Do moich ulubieńców należą także takie kompozycje jak “As I Sat Sadly by Her Side”, “And No More Shall We Part”, “The Sorrowful Wife” oraz “Oh My Lord”. Otwierająca wydawnictwo piosenka “As I Sat Sadly by Her Side” zwraca uwagę leciutkimi uderzeniami w klawisze pianina i filmowymi smyczkami. “And No More Shall We Part” cechuje jeszcze większy dźwiękowy minimalizm, a także mocniej wyczuwalny ponury klimat. Oba utwory są balladami, czego do końca powiedzieć nie można o dwóch kolejnych kawałkach. Nagranie “The Sorrowful Wife” rozpoczyna się bowiem bardzo spokojnie i usypiająco, lecz jego dalsza część skręca w stronę hałaśliwych, podszytych sporą dawką dramatyzmu i wściekłości gitarowych brzmień – tu robiących jeszcze większe wrażenie niż w szorstkim, równiejszym “Oh My Lord”. Obie piosenki przypominają o dawnej twórczości zespołu, jednocześnie wyrywając z pogrążania się w melancholii, w stronę której skutecznie popychają pozostałe punkty albumu. Mniej porywającą, delikatnie bluesową dynamiczniejszą kompozycją jest “Fifteen Feet of Pure White Snow”.

Sporo na “No More Shall We Part” zaaranżowanych na pianino utworów, których powstanie wyobrażam sobie zawsze tak samo – Nick Cave siada przy tym instrumencie i bez zbędnego wahania śpiewa o tym, co leży mu na sercu. Bez dubli i powtórek, by wydźwięk takich piosenek jak “Gates to the Garden”, “Love Letter” czy “Darker with the Day” mógł być tak naturalny i szczery. Czasem wspomaga się innymi instrumentami (szczególnie chętnie subtelnymi smyczkami, za które odpowiada Warren Ellis), czasem głosami (siostry Kate i Anna McGarrigle odpowiadają za piękne chórki).

Poprzednim wyjściem z osobistych problemów Nicka Cave’a była płyta “The Good Son”. “No More Shall We Part” wyciąga go z opresji w znacznie lepszym stylu. Wraz ze swoim zespołem – ponownie zepchniętym na drugi plan – zarejestrował porcję eleganckich, rockowych kompozycji. Głównie ballad – nadal niezbyt optymistycznych, lecz jaśniejszych od swych albumowych kolegów z poprzedniego wydawnictwa. Nick Cave and the Bad Seeds nie są już tak przygnębiający, choć właśnie ten mroczny i depresyjny nastrój, jaki panował na “The Boatman’s Call”, robił na mnie ogromne wrażenie. Tamten krążek lepiej pasuje do mojej natury, choć w “No More Shall We Part” cenię kameralny i niezwykle osobisty klimat wyśpiewywanych przez Cave’a kompozycji.

Warto: Hallelujah & The Sorrowful Wife

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *