#1067 Jack Garratt “Phase” (2016)

Ostatni będą pierwszymi – powiedzonko to świetnie sprawdza się w stosunku do Jacka Garretta. Brytyjskiemu muzykowi i wokaliście przed wieloma laty marzyło się reprezentowanie kraju w juniorskiej Eurowizji, lecz preselekcje zakończył na ostatnim miejscu. Dziś właściwej reprezentantki wyspiarskiego państwa nikt nie pamięta, a Garratt szykuje się do premiery swojej drugiej płyty. Zanim jednak się ukaże, postanowiłam odświeżyć sobie pamięć i wrócić do debiutanckiego longplay’a Brytyjczyka.

Album “Phase” Jack wydawał z mało wygodnej pozycji. Zaledwie kilka tygodni wcześniej ogłoszony został zwycięzcą Critics’ Choice Awards, która przyznawana jest najbardziej obiecującym debiutantom w Wielkiej Brytanii. Przed nim jej laureatami byli m.in. Adele, Sam Smith i Tom Odell. Nie miał za dużo czasu na wniesienie ewentualnych poprawek, ale myślę, że i tak nie ma się czego wstydzić.

“Phase” jest porcją skrojonej pod stacje radiowe melodii, które artysta samodzielnie skleił z różnych odcieni elektroniki, białego soulu, popu i r&b. Wiele piosenek przekonuje, że lubi efektowne i głośne wstawki. Taki też jest utwór otwierający to wydawnictwo – swoją drogą najmniej lubiany przeze mnie fragment krążka. “Coalesce (Synsthesia Pt. II)” szokuje swoim metalicznym refrenem, w którym irytują mnie zmierzające w stronę wyższych rejestrów wokale Jacka. Kompozycją z podobnej, choć nieco bardziej intrygującej bajki jest “Synesthesia Pt. III)”. Żonglerki brzmieniem i tempem lepiej Brytyjczykowi wyszły w elektroniczno-rhythm’and’bluesowym, kuszącym dynamicznym refrenem “Far Cry”; opartym na głębokim, basowym bicie “Worry”; delikatnym, a w końcówce atakującym słuchacza narastającymi elektronicznymi dźwiękami “I Know All What I Do”; klaskanym i surowym, przeobrażającym się w parkietowy kawałek “Chemical”; oraz dubstepowym “Fire”.

Do ciekawszych momentów wydawnictwa należą kompozycje “Weathered” oraz “The Love You’re Given”. Pierwszy z utworów jest niezłą mozaiką elektroniki, soulu i gospel. Drugi numer zwraca uwagę kobiecymi przyśpiewkami i nocnym klimatem, który kojarzyć się może z twórczością Jamesa Blake’a. Po drodze spotykamy także po prostu poprawne “Breathe Life” oraz wyśpiewane wyższym głosem “Surprise Yourself”, którego patetyczność może razić. Na zakończenie “Phase” wokalista przygotował zaaranżowane jedynie na fortepian “My House Is Your Home”, w którym chwali nam się swoimi wokalnymi umiejętnościami.

Największą słabością debiutanckiej płyty Jacka Garretta jest jej bezosobowość. Po (niejednej!) lekturze albumu “Phase” nadal nie umiem odpowiedzieć sobie na pytanie, kim w ogóle jest ten wyglądający jak hipster Brytyjczyk? Wielkomiejską odpowiedzią na Eda Sheerana? Radiowym kuzynem Jamesa Blake’a? Cieplejszym i mniej zamkniętym w sobie obliczem SOHNa? Jednak kiedy przymkniemy na to oko, zostajemy z dość równym materiałem, który prawie w całości napisany, zagrany i wyprodukowany został przez samego Garretta. Słychać, że artysta lubi robić dźwiękowe niespodzianki.

Warto: Worry & The Love You’re Given

 

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *