#1092 Carly Rae Jepsen “Dedicated Side B” (2020)

Napisałam na nową płytę blisko dwieście piosenek – taką rewelacją podzieliła się ze swoimi fanami kanadyjska wokalistka Carly Rae Jepsen, kiedy ruszała z promocją swojego ubiegłorocznego albumu “Dedicated”. I chyba nikt nie był zaskoczony, gdy artystka rok później zrobiła to samo co lata wcześniej – zebrała kilkanaście nagrań w płytę “Dedicated Side B”. Czy to co ukryte faktycznie bywa lepsze i ciekawsze?

Całej ostatniej erze w karierze Jepsen miało towarzyszyć hasło disco ponad wszystko. Tak przynajmniej projekt “Dedicated” reklamowała jego autorka. Na właściwym, nazwijmy to tak, albumie ciężko było wyłapać obiecywane przez Carly inspiracje twórczością takich gwiazd parkietów lat 70. jak ABBA czy Donna Summer. Jest za to jeszcze bardziej popowo i, w porównaniu do udanego, zahaczającego o lata 80. “Emotion” z 2015 roku, nowocześniej.

Na wydawnictwie “Dedicated” dość szybko znalazłam kompozycje, które dziś umieścić mogłabym na playliście ze swoimi ulubionymi utworami z katalogu Carly Rae Jepsen. Na dodatkowym dysku do tego albumu zadanie to było już trudniejsze. I wciąż nie jestem pewna swoich wyborów, którymi w tym przypadku są “This Love Isn’t Crazy”, “Summer Love”, “Fake Mona Lisa” i “Now I Don’t Hate California After All”. Pierwsza z piosenek z rozmachem otwiera “Dedicated Side B”, szczycąc się rozbuchanym, dance popowym refrenem. “Summer Love” jest doroślejszym, osadzonym na głębokich bitach nagraniem, które robić może za hymn wakacyjnych nocy. “Fake Mona Lisa” śmiało flirtuje z indie popem, gdy zamykające krążek, połyskujące “Now I Don’t Hate California After All” jest nostalgicznym utworem, w którym brakuje tylko odgłosu uderzających o brzeg tropikalnej wyspy fal. To piosenka z podobnej bajki co moje ukochane “L’hawaïenne” La Femme.

Inne smaczki? Warto zerknąć na wyluzowane “Window”; rozmarzone “Felt This Way” i znikającą, pościelową balladę “Heartbeat”. Nieźle wypada też brzmiące oldskulowo “Let’s Sort the Whole Thing Out”. Mieszane uczucia budzą we mnie dance popowe kawałki pokroju “Stay Away” czy Solo”. Nieco więcej oczekiwałam też po współpracy z Bleachers (“Comeback”).

Carly Rae Jepsen ma to do siebie, że kiedy przestała celować w listy przebojów, zaczęła zaskakiwać swoją muzyką. I chociaż grono jej wielbicieli się zmniejszyło, przybyło jej słuchaczy wśród ludzi, którzy kręcili nosem na “Call Me Maybe”. Pół dekady temu Kanadyjka zaczęła budowanie własnej marki, opierającej się na nieprzesadnie nowoczesnych melodiach z pogranicza synth popu, dance czy disco. Na “Emotion” dochodziły do tego świetnie wyważone inspiracje ejtisami. Na obu płytach “Dedicated” zabrakło mi śmielszego sięgnięcia po zapożyczenia z lat 70. Jest poprawnie, momentami naprawdę chwytliwie. A do tego cały czas uroczo, gdyż Jepsen ciągle brzmi jak nastolatka.

Warto: Summer Love & I Don’t Hate California After All

One Reply to “#1092 Carly Rae Jepsen “Dedicated Side B” (2020)”

  1. Nie przepadam za Carly aż tak bardzo, żeby sięgać po b-side’y. Płyta jest okej, całkiem poprawna, bez żadnego szału. Co ciekawe najbardziej spodobał mi się “Comeback”, ale to chyba tylko dlatego, że tak blisko mu do starych piosenek Cyndi Lauper.

    Zapraszam na nowy wpis.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *