#253 Joss Stone “Colour Me Free” (2009)

Ach, ta Joss. Swoimi dwoma pierwszymi płytami („The Soul Session”, „Mind, Body & Soul”) wyrobiła sobie u mnie ciepłą posadkę w zbiorze najbardziej cenionych przeze mnie artystek.Potem trochę spadła za sprawą wtórnego „Introducing Joss Stone”, by z podwójną mocą uderzyć z krążkiem „Colour Me Free”. Romans ze zwykłym popem i r&b, który zaprezentowała na trzecim albumie średnio jej się udał. Mnie niestety zawiódł. O ile zazwyczaj muzyka Joss często wywoływała na mojej twarzy uśmiech, tak przy “Introducing Joss Stone” ciężko było mi powstrzymać ziewanie. Inaczej więc być nie może – “Colour Me Free” to powrót do formy. A nawet o krok dalej.

Czytaj dalej #253 Joss Stone “Colour Me Free” (2009)

#252 Jazmine Sullivan “Fearless” (2008)

 

Co roku tysiące młodych artystów debiutuje. A to w różnych programach typu talent show, a to przy pomocy bogatych rodziców itp. Inni mają po prostu szczęście i dobrych ludzi wokół siebie. Ale co z tego, skoro mało komu udaje się wybić ponad przeciętność i zainteresować sobą słuchaczy. Zaliczyć do tych szczęśliwców możemy młodą amerykańską wokalistkę – Jazmine Sullivan. Zaczynała od pisania piosenek dla takich sław jak Christina Milian czy Monica. Później przy pomocy samej Missy Elliott i innych producentów m.in. Staregate (współpracującego z Beyonce, Rihanną i Ne-Yo) oraz Saalama Remi’ego (wieloletni współpracownik samej Amy Winehouse), wydała debiutancki krążek „Fearless”. Zachwyciła krytyków, słuchaczy. Została nominowana do nagrody Grammy w 5 kategoriach. Nagrała duety z Mary J. Blige i Snoop Doggiem.

Czytaj dalej #252 Jazmine Sullivan “Fearless” (2008)

#251 Placebo “Placebo” (1996)

Placebo to brytyjska grupa założona w 1994 roku przez Briana Molko oraz Stefana Olsdala. Do współpracy zaprosili również przyjaciela Stefana – perkusistę Roberta Schultzberga. Duży wpływ na promowanie młodego wówczas zespołu miał David Bowie. Po usłyszeniu kilku nagranych przez Placebo kawałków poprosił ich, by grali jako support przed jego koncertami. Zainteresowała się nimi publiczność oraz wytwórnie płytowe. Wkrótce zespół podpisał kontrakt z Caroline Records i wydał swój pierwszy album zatytułowany „Placebo”.

Czytaj dalej #251 Placebo “Placebo” (1996)

#250 Katie Melua “The House” (2010)

Kiedy świat obiegła informacja,że nad czwartą już płytą Katie Meluy ma pracować m.in. William Orbit (do znudzenia – genialne „Ray of Light” Madonny) ja jeszcze byłam na bakier z muzyką tej artystki. Specjalnie odkładałam sobie przyjemność posłuchania „The House” aż poznam poprzednie krążki. No i stało się. Nie można czekać w nieskończoność, tym bardziej, że na półce czeka już „Secret Symphony”. Album Katie zebrał różne recenzje. Jedni pisali, że artystka się sprzedała i żałują, że nie otrzymują już utworów stylistycznie bliskich „Piece by Piece” czy „Pictures”. A drudzy? Po prostu przesłuchali „The House” i dali Katie iść do przodu. I chociaż singlowy kawałek „The Flood” zaskoczył fanów, uspokajam, że to nadal ta sama Katie Melua, tylko trochę bardziej odświeżona. Zaprasza nas do swojego ‘domu’. Otwórzmy drzwi, wejdźmy i dajmy muzyce działać.

Czytaj dalej #250 Katie Melua “The House” (2010)

#249 Tokio Hotel “Zimmer 483” (2007)

Pierwsza płyta chłopaków z Niemiec zatytułowana „Schrei” szybko odniosła sukces w całej Europie i podbiła serca prawie wszystkich nastolatek. Reszta miała znacznie inne zdanie na temat TokioHotel. Zaliczam się do nich i ja. Debiut nie zrobił na mnie dużego wrażenia. . Tylko się wymęczyłam słuchając niektórych utworów. I chociaż wiele osób nie pozostawiło na muzyce Niemców suchej nitki, ci, niczym nie zrażeni, wydali kolejny album. Drugie ‘dzieło’ nosi tytuł „Zimmer 483”.

#248 Melody Thornton “P.O.Y.B.L” (2012)

Fanką Pussycat Dolls zostałam od pierwszego usłyszenia „Buttons”. Jednak z zespołem ciągle był problem. Pierwsze skrzypce grała w nim Nicole Scherzinger. Że ma świetny głos, nie trzeba nikogo przekonywać. Polecam poszukać na YouTube jej występów. Pozostałym czterem (za czasów „PCD” pięciu) dziewczynom przypadła rola tła dla Nicole. Tańczyły w teledyskach, robiły za chórek itp. Chociaż Pussycat Dolls było zespołem i niby każda z członkiń powinna mieć tyle samo do powiedzenia, tutaj ograniczono się tylko do Nicole. A obok niej wyrosła silna konkurencja. Melody Thornton. Ona jako jedyna z pozostałych ‘laleczek’ otrzymywała trochę większe partie do zaśpiewania. Po odejściu z Pussycat Dolls zajęła się swoją solową karierą. Zrobiło się o niej cicho. Aż do teraz. W lutym pojawił się jej mixtape „P.O.Y.B.L” i…przywrócił moją wiarę w Melody.

Czytaj dalej #248 Melody Thornton “P.O.Y.B.L” (2012)