#917 John Legend “A Legendary Christmas” (2018)

Tak, to już ten czas. Śniegu wprawdzie nie ma (może to i dobrze?), ale ulice i sklepy już od pewnego czasu straszą nas świątecznymi dekoracjami. Za moment z radiowych odbiorników sączyć się będą sprawdzone bożonarodzeniowe klasyki z “Last Christmas” i “All I Want for Christmas Is You” na czele. A tymczasem co roku pojawiają się nowe wydawnictwa inspirowane tym niezwykłym czasem. Tegoroczną rywalizację wygrał John Legend.

Amerykański neo soulowo-rhythm’and’bluesowy wokalista dwa lata kazał nam czekać na następcę albumu “Darkness and Light”. Krążek ten zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie i udowodnił, że Legend nie chce zamykać się w jednej szufladce. Wprawdzie wciąż królowały u niego melodie z pogranicza soulu i r&b, ale chętnie miksowane były z rockiem, hip hopem czy jazzem, dając utwory brzmiące nowocześnie i świeżo. Inaczej sprawa ma się z “A Legendary Christmas”, do którego jak ulał pasują przymiotniki elegancki i tradycyjny.

Sięgając po świąteczne płyty zwracam uwagę, czy pojawiają się na nich autorskie kompozycje czy raczej dany artysta poszedł na łatwiznę i skorzystał z nie tak małego zbioru bożonarodzeniowych klasyków. John przygotował dla nas sześć własnych piosenek. Z tej grupki najlepiej wypadają “Waiting for Christmas”, “By Christmas Eve”, “Wrap Me Up in Your Love” i “Merry Merry Christmas”. Dwie pierwsze kompozycje ujmują prostotą, pięknymi wokalami artysty a także delikatnym smutkiem od nich bijącym. Nieco żywszym nagraniem jest nastrojowe, funkujące “Wrap Me Up in Your Love” wzbogacone łagodnymi, kobiecymi chórkami. Zaś “Merry Merry Christmas” jest przepełnionym energią, radosnym jazzująco-gospelowym utworem. Podobnym do wspomnianego “Wrap Me Up in Your Love” kawałkiem jest “No Place Like Home”. Ostatnim autorskim popisem jest sympatyczne “Bring Me Love”.

Z coverów najbardziej zaskakuje “Purple Snowflakes”. Legend oddał wspaniały hołd Marvinowy Gaye’owi, który oryginalnie wykonywał utwór. Przeróbka jest miększa, ale podobnie hipnotyzująca i odrobinę psychodeliczna. Atutem są wokale Johna, który chętnie śpiewa tu falsetem. Do lepszych momentów wydawnictwa należą także stylowe “Christmas Time Is Here”; jazzowy duet z Esperanzą Spalding postaci “Have Yourself a Merry Little Christmas” oraz przywołujące klimat lat 40., niespieszne “The Christmas Song (Chestnuts Roasting on an Open Fire)”. Coś żywszego? Takich dźwięków warto szukać pod tytułami “What Christmas Means to Me” oraz “Silver Bells”.

Kilka lat temu świat zachwycił się albumem “Christmas” Michaela Bublé’a, udowadniając, że świąteczne piosenki wykonywane w tradycyjny, jazzujący, ale niepozbawiony nutki dobrego, retro popu wciąż są w cenie. John Legend na tym polu osiągnął efekt lepszy i po prostu ciekawszy, choć “A Legendary Christmas” cechuje spójność i brak muzycznych szaleństw. Najbardziej jednak podoba mi się sam wokalista, który nie wypada w takim repertuarze karykaturalnie. “A Legendary Christmas” bliżej Bożego Narodzenia z pewnością często będzie mi towarzyszyć.

Warto: By Christmas Eve & Purple Snowflakes

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *