RECENZJA: Grian Chatten “Chaos for the Fly” (2023) (#1425)

Może bez większych komercyjnych wyników, ale za to ze statusem jednej z najlepszych współczesnych irlandzkich kapel – zespół Fontaines D.C. od kilku lat serwuje nam krążki, które cieszą się uznaniem słuchaczy i krytyków, ocierając się dodatkowo o nagrody Grammy. Czy w obliczu takich sukcesów można w ogóle myśleć o zostawieniu kolegów i pójściu własną drogą? Grian Chatten, lider Fontaines D.C., twierdzi, że jak najbardziej.

Historii, gdy członek grupy odłącza się od pozostałych by realizować własnych pomysłów, była już cała masa. Czasem ta izolacja przeradza się w owocną solową karierę, innym razem jest tylko jednorazowym skokiem w bok. Jak będzie w przypadku Chattena, jeszcze nie wiemy. Wokalista przygotował album “Chaos for the Fly” w niecałe dwa tygodnie wykorzystując przerwę między koncertami swojej macierzystej formacji. Wspierał go w tym Dan Carey, który produkował utwory Fontaines D.C. od początku ich kariery. Efekt ich współpracy być może nie zadowoli fanów zespołu, lecz powinien napędzić Grainowi nowych słuchaczy.

Swój solowy debiut Chatten rozpoczyna na swój sposób romantyczną kompozycją “The Score”, w której gitara towarzyszy szybszym, miękkim uderzeniom perkusji. Całość utrzymana jest w przyjemnej atmosferze ciepłych, letnich nocy. Sporo uroku kryje w sobie smyczkowe “Last Time Every Time Forever”, które wzbogacane jest żeńskimi wokalami. W jeszcze lepszym wydaniu występują one w vintage’owym, utrzymanym w średnim tempie “Bob’s Casino”, zabierając nas do lat 60., by później pastelowo wybrzmieć w skromnym “I Am So Far”. Minimalizm jest także domeną zaaranżowanego na pianino, gorzkiego “Season For Pain”, w którego końcówce czeka na nas niespodzianka. Jedną z wyrazistszych piosenek na krążku jest za to “Fireflies”, w którym wpływy country przecinają się z alt rockiem oddając w nasze ręce istny misz masz – zarówno pod względem dźwięków jak i tempa. Folkowe patenty wypełniają numer “Salt Throwers off a Truck”, podczas gdy “East Cost Bed” to rozmarzona kompozycja o docierających do nas z bliżej nieokreślonego punktu wokalach Griana. Highlightem płyty jest “All of the People” – balladowa, bolesna opowieść o ludziach, którzy nas zawodzą.Tu dzieje się magia.

Solowy Grain Chatten to Grian pozbawiony pazura. “Chaos for the Fly” jest płytą, na której w cień odchodzą post punkowe melodie, gitary się wyciszają, a perkusja nie ma większego pola do popisu. Zostaje nam nastrojowy, niski wokal Irlandczyka i poetyckie teksty. Tym razem dołączają do nich alt popowe aranżacje zahaczające o retro pop, folk czy chamber pop. Coś innego i coś… naprawdę pięknego. “Chaos for the Fly” nie jest jedną z tych płyt, które błąkają się długi czas w myślach, lecz obcowanie z nią już jest jednym z moich najlepszych muzycznych wspomnień z bieżącego roku.

Warto: The Score & All of the People

One Reply to “RECENZJA: Grian Chatten “Chaos for the Fly” (2023) (#1425)”

  1. Podobał mi się ten album, a moimi highlightami są “The Score” i “Fairlies” – w tym drugim wokal Chattena bardzo przypomina mi Morrissey’a. 😀
    Pozdrawiam.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *