RECENZJA: Hemlocke Springs “Going…Going…Gone!” (EP)(2023)(#1443)

Kiedy twoją piosenkę w mediach społecznościowych udostępniają takie sławy jak Grimes czy Bella Hadid, wiedz, że oczy całego internetu będą wkrótce skierowane na ciebie. Coś tak surrealistycznego przeżyła Amerykanka Isimeme Naomi Udu, która zainteresowała się muzyką elektroniczną i zaczęła działać jako Hemlocke Springs. Jakiś czas temu światło dzienne ujrzała jej debiutancka epka “Going…Going…Gone!”.

Hemlocke Springs nie zdecydowała się jak na razie postawić wszystkiego na jedną kartę. Artystka kontynuuje karierę naukową, robiąc magistra na kierunku informatyka medyczna. Komputery towarzyszą jej nie tylko na studiach, ale i stanowią podstawę tworzenia piosenek. Elektroniczne brzmienia inspirują Isimeme od lat, choć niewiele jest w jej twórczości inspiracji jej ulubionymi twórcami pokroju Calvina Harrisa czy Tiesto. Jej własne kompozycje zdają się być “futurystycznymi latami 80.”.

W świat Hemlocke Springs wprowadza nas indie popowe “Gimme All Ur Luv” o aranżacji, w której sporą rolę gra perkusja. Następuje po nim nagranie “Girlfriend” zwróciło oczy świata na postać Amerykanki i nie jest to dla mnie większym zaskoczeniem, bo sama kompozycja nie jest może zbyt przebojowa, ale syntezatory przyjemnie kojarzą się z latami 80., a sama wokalistka brzmi ciekawiej i bardziej teatralnie niż w większości swoich numerów, co pozwala na zadanie pytania, czy nie inspirowała się czasem Kate Bush. Echa innej legendy – Donny Summer i jej hitu “I Feel Love” – wybrzmiewają w moim ulubionym, elektronicznym, basowym “Heavun”. Lubię także “Pos”, w którym Hemlocke Springs śmiało czerpie z funku a zapożyczenia te przepuszcza przez swoją zakręconą osobowość. Lekko zawodzi za to “The Train to Nowhere”, które miksuje punk z new wave, ale zamiast być mknącym po szynach Pendolino jest wolno toczącym się regionalnym pociągiem. W spokojniejsze tony uderza tytułowa piosenka – najbardziej stonowany kawałek na epce. 

Debiutancka epka Hemlocke Springs, “Going…Going…Gone!”, jest przykładem wydawnictwa, które wymaga czasu i uwagi. Po pierwszych kilku spotkaniach z tą muzyką nie byłam nastawiona zbyt optymistycznie a sama wokalistka wydawała mi się być jedną z tych twórczyń, bez których współczesna muzyczna scena nic by nie straciła. I nadal sądzę, że większość jej produkcji to jak sięgnięcie do pudła z różnymi zabawkami i próba robienia Transformersa z lalki Barbie, ale w tym szaleństwie kiedyś może pojawić się metoda. “Going…Going…Gone!” zdecydowanie zostawia mnie w ciekawości co do tego, jak rozwinie się kariera Hemlocke Springs. 

Warto: Pos & Heavun

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *