RECENZJA: Reneé Rapp “Snow Angel” (2023) (#1434)

Kariera Reneé Mary Jane Rapp nie obfituje w specjalnie oryginalne wydarzenia. Amerykanka od najmłodszych lat wiedziała, że jej powołaniem jest scena. Na początku ta teatralna, dziś coraz częściej ta w koncertowych obiektach. Początek bieżącego roku dwudziestotrzyletnia Reneé wykorzystała na intensywne prace nad debiutanckim albumem, który ukazał się kilka tygodni temu.

Artystka zwróciła na siebie uwagę kilka lat temu, gdy wcieliła się w postać Reginy George w broadway’owskim musicalu “Mean Girls” – sztuka powstała na podstawie kultowego już filmu noszącego ten sam tytuł. W przygotowaniu jest bazujący na musicalu kinowy obraz, więc wszystko wskazuje na to, że o Rapp będzie jeszcze głośniej. Zanim jednak wszyscy zobaczą w niej wredną Reginę, Reneé chce, byśmy lepiej poznali ją samą.

How old do you have to be to live so young and careless? pyta nas w słodko-gorzkim, pełnym melancholii utworze “23” Rapp, zerkając na minione lata swojego życia. To spokojne nagranie wieńczy album “Snow Angel” przepełniony autobiograficznymi wątkami. Czy to historie o złamanym sercu, nałogach, fałszywych przyjaciołach czy śmierci bliskiej osoby – Amerykanka jest szczera i nieraz ostra jak brzytwa. Do grupy balladowych numerów należą także takie piosenki jak łamiące serce “I Hate Boston” (How’d you make me hate Boston?/It’s not its fault that you don’t love me); akustyczne, harmonijne “Gemini Moon” czy osobiste, folkowe “I Wish”.

Największe wrażenie niezmiennie robi na mnie pełen bólu utwór tytułowy utrzymany w alt rockowym klimacie, który przynosi nam istny wybuch dźwięków i emocji. Świetnie słucha się i pop rockowego, młodzieżowego “Talk Too Much”, które na swojej płycie mogłaby mieć Olivia Rodrigo. Przyjemnie buja słodkie “Poison Poison”, podczas gdy minimalistyczne “Willow” to ukłon w stronę elektronicznego r&b, jakie lubił prezentować nam Frank Ocean. Takie popowe kompozycje jak “Pretty Girls” czy “So What Now” powinny przypaść do gustu fanom “Midnights” Taylor Swift. Więcej eleganckiego popowego charakteru ma w sobie soulujące “Tummy Hurts”, a “The Wedding Song” to rozkwitający, gitarowy numer, który wbrew swojemu tytułowi traktuje o zakończeniu związku.

Reneé Rapp jest artystką z podobnej półki co bijąca rekordy popularności Olivia Rodrigo. Obie zaczynały swoje kariery na aktorskim gruncie, by w końcu spróbować swoich sił jako etatowe wokalistki. Wspierał ich nawet ten sam producent – Alexander 23. Od jednej i od drugiej dostajemy kompozycje o pop rockowych naleciałościach, w których zamknięte zostały ich wszelkie lęki, traumy i wątpliwości. Która robi to lepiej? Ciężko wybrać, bo obie mają dryg do pisania wpadających w ucho refrenów, lecz to właśnie “Snow Angel” dostarczyło mi w tym roku więcej emocji.

Warto: Snow Angel & Talk Too Much

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *