#526 Ariana Grande “Christmas Kisses” (EP) (2013)

Nowa ulubienica Ameryki, Ariana Grande, po ubiegłorocznej, sierpniowej premierze swojego debiutu “Yours Truly” (krążek ten ukazał się równo dwadzieścia lat po pamiętnym “Music Box” Mariah Carey) postanowiła podtrzymać zainteresowanie swoją osobą (wszak dzisiejszych słuchaczy szybko nudzi to, co dobrze im już znane, i zmieniają muzyczny obiekt westchnień jak rękawiczki) dlatego przygotowała trwającą zaledwie trzynaście minut epkę “Christmas Kisses EP”. Zabrakło pomysłu i wytrwałości, bo porwać się od razu na cały longplay? Oj, Ariana, twoja idolka Mariah ma już dwa takie albumy. Jednak, po przesłuchaniu małego dzieła Grande, stwierdziłam, że te cztery piosenki naprawdę wystarczą. Wolałabym, by wokalistka trzymała się z daleka od świątecznych utworów.

Czytaj dalej #526 Ariana Grande “Christmas Kisses” (EP) (2013)

#522 Cassie “Cassie” (2006)

Niektórzy melomani, którzy są mniej więcej w moim wieku (tj. dwadzieścia lat lub troszkę więcej), lubią mówić, że 2006 rok to ostatni udany rok dla muzyki popularnej. Fani mieli  okazję posłuchać premierowych nagrań Gwen Stefani, Fergie czy Christiny Milian, które później zamilkły na długi czas. Swoje premiery miały w przeciągu tych dwunastu miesięcy także takie płyty jak “Oral Fixation Vol. 2” Shakiry,  “Back to Basics” Christiny Aguilery, “FutureSex/LoveSounds”  Justina Timberlake’a, “Loose” Nelly Furtado czy “20 Y.O.” Janet Jackson. Ja sama ten czas wspominam z sentymentem. Elektronika nie siała jeszcze takiego spustoszenia, a komputery nie stawały się podstawowymi instrumentami popowych czy rhythm’and’bluesowych artystów.

Czytaj dalej #522 Cassie “Cassie” (2006)

#514 Nicole Scherzinger “Big Fat Lie” (2014)

Niektórym sukces nie jest po prostu pisany. Przekonujemy się o tym chociażby od chwili, kiedy Nicole Scherzinger, amerykańska wokalistka, opuściła girlsband The Pussycat Dolls i zaczęła szukać szczęścia solo. Debiutancki krążek (“Killer Love”) wydany przez Nicole pod własnym nazwiskiem przepadł na listach przebojów, a w Stanach Zjednoczonych w ogóle się nie ukazał. W efekcie Scherzinger zaczęła być bardziej znana jako “pani z talent show” (zasiadała za stołem jurorskim w kilku edycjach “X-Factora”), aniżeli naprawdę utalentowana wokalistka. W Internecie przeczytać można mnóstwo komentarzy fanów dotyczących niebywałego pecha Nicole. Ale… . Czy gdzieś zapisana jest zasada, że każda ładna, obdarzona niezłym głosem wokalistka musi trafiać na pierwsze miejsca list przebojów? Nie to jest przecież najważniejsze.

Czytaj dalej #514 Nicole Scherzinger “Big Fat Lie” (2014)

#513 Jessie J “Sweet Talker” (2014)

Powrót wokalistki marnotrawnej? Podobne pytanie postawiłam recenzując kilka miesięcy temu nowe dzieło Jennifer Lopez “A.K.A.”. Jaka ta płyta jest, ktoś z was na pewno zdążył się już przekonać i zasmucić, że zamiast nowego “Ain’t It Funny” otrzymał “Booty”. Brytyjska piosenkarka Jessie J wraca do nas z nowym krążkiem zaledwie rok po premierze katastrofalnego “Alive” i ponad trzy lata po debiutanckim, niesamowicie udanym “Who You Are”. No właśnie… who you are, Jessie? Zastanawiam się nad tym od dłuższego czasu… . Czy nowy, ciepły jeszcze, album “Sweet Talker” da mi na to pytanie odpowiedź? Czy wokalistka nie powtórzyła błędów poprzedniej płyty?

Czytaj dalej #513 Jessie J “Sweet Talker” (2014)

#507 Jessie Ware “Tough Love” (2014)

Najbardziej oczekiwana płyta tej jesieni? Wiem, wiem. Ile ludzi tyle odpowiedzi. Ja chociażby nie mogłam doczekać się nowego wydawnictwa Leonarda Cohena. Ciekawi mnie również album Hoziera i brytyjskiego oblicza Mary J. Blige. Na mojej liście płyt nie do ominięcia wysoką pozycję zajęła również Jessie Ware. Karierę zaczynała śpiewając u boku przedstawicieli angielskiej sceny klubowej – Sampha i SBTRKT. Dziś jest od nich popularniejsza. Szczególnie w Polsce, gdzie ma rzesze fanów (wyprzedany wrześniowy koncert mówi sam za siebie). W ogóle brytyjskie skromne, sympatyczne i skupione na muzyce wokalistki są u nas bardzo lubiane, o czym może świadczyć chociażby popularność Katie Meluy. Muzyka Jessie szybciej jednak trafia do młodszych odbiorców. A czy jej nowy krążek ma szanse dotrzeć do szerszego grona słuchaczy?

Czytaj dalej #507 Jessie Ware “Tough Love” (2014)

To już 20 lat z muzyką Aaliyah i Brandy | #504 Brandy “Brandy” (1994)

Aaliyah i Brandy. Osoby, którym gatunek r&b nie jest obcy, z pewnością nie trzeba tych dwóch artystek przedstawiać. Pozostałych odsyłam do wujka Google. Dla mnie obie są ikonami czarnej muzyki. Zarówno debiutancka płyta Aaliyah, jak i Brandy, ukazała się w 1994 roku, kiedy to artystki miały zaledwie po piętnaście lat. Dziś pierwsza z nich już nie żyje. W 2001 roku zginęła w katastrofie lotniczej. Druga zaś nie cieszy się taką popularnością jak kiedyś, ale wciąż nagrywa nowe płyty. Mam ogromny sentyment do ich pierwszych albumów. W 2014 roku mija dwadzieścia lat od ich premiery. Ciężko mi wciąż uwierzyć, że cenione przeze mnie krążki, są tak samo stare, jak ja.

Czytaj dalej To już 20 lat z muzyką Aaliyah i Brandy | #504 Brandy “Brandy” (1994)

#503 Jennifer Hudson “JHUD” (2014)

Jennifer Hudson już dawno pozbyła się łatki typowej uczestniczki talent show, która zazwyczaj znika po jednym singlu. Dała się bowiem poznać nie tylko jako nad wyraz utalentowana wokalistka, ale i zdolna aktorka (deszcz nagród za rolę w musicalu “Dreamgirls”). Jest, moim zdaniem, jedyną artystką, która może wypełnić lukę po Whitney Houston. Dysponuje wielkim, pięknym głosem. Potrafi przelać swoje emocje na piosenki. Odnajduje się zarówno w szybszych, dynamicznych utworach, jak i chwytających za serce i wyciskających łzy balladach. Dziś, osiem lat po premierze debiutanckiego, imiennego krążka, jej taneczne piosenki nie chowają się już za żywiołowymi nagraniami Beyoncé czy Rihanny, a spokojne kompozycje dorównują balladom Whitney Houston, Mariah Carey czy Christiny Aguilery.

Czytaj dalej #503 Jennifer Hudson “JHUD” (2014)