Są zespoły, z których odchodzi jakiś członek, a my wiemy, że świat się nie zawali. Są i takie, które po stracie tego jednego pionka długo nie mogłyby się podnieść. Jedną z formacji z drugiej grupy jest brytyjska kapela Kasabian. Chociaż częściej na płytach (i koncertach) słyszymy Toma Meighana, za teksty piosenek, ich produkcję i lwią część instrumentów odpowiada właśnie on – Sergio Lorenzo Pizzarno. W 2019 roku pozwolił sobie na mały skok w bok.
#1023 David Bowie “Pin Ups” (1973)
W lipcu 1973 roku David Bowie staje na deskach sceny londyńskiej sali koncertowej Hammersmith Odeon, prezentując swoje słynne alter ego – Ziggy’ego Stardusta, muzyka z odległej galaktyki, który przybywa ocalić świat. Zadanie to okazuje się być niewykonalne, lecz po Starduście i jego muzykach (Spiders from Mars) zostają świetne kompozycje. Trzeciego dnia lipca Bowie ogłasza światu, że Ziggy wraca na swoją planetę. Po zejściu ze sceny Brytyjczyk gotowy jest na nowy rozdział swojej muzycznej historii.
#993 Leonard Cohen “Various Positions” (1984)
Na cztery lata zniknął słuchaczom z oczu Leonard Cohen. Kanadyjski wokalista i poeta zakończył trasę The Smokey Life Tour i postanowił zająć się życiem rodzinnym. Pojawiły się nawet plotki, iż wydany w 1979 roku album “Recent Songs” jest zwieńczeniem jego muzycznej kariery. Artysta powrócił nagle pod koniec 1984 roku. No i znów nie pasował do epoki.
#992 The Murder Capital “When I Have Fears” (2019)
Chociaż Mark Ellis, brytyjski producent występujący pod pseudonimem Flood, przebierać mógłby w ofertach pracy od znanych i lubianych wykonawców (majstrował już przy nagraniach m.in. PJ Harvey, U2, Nick Cave and the Bad Seeds oraz Placebo), lubi zamykać się w studiu z nieoszlifowanymi artystami. W 2019 roku postanowił wspomóc irlandzką formację The Murder Capital. Właśnie ukazał się ich debiutancki album, “Whan I Have Fears”, i już teraz mogę wam zdradzić, że dawno Zielona Wyspa nie zaskoczyła takimi debiutantami.
Czytaj dalej #992 The Murder Capital “When I Have Fears” (2019)
#979 The Black Keys “Let’s Rock” (2019)
The mercy seat is waiting and I think my head is burning and in a way I’m yearning (…) and I’m not afraid to die śpiewał Nick Cave w latach 80., wcielając się w postać zbrodniarza skazanego na śmierć na krześle elektrycznym. Trzy dekady później podobna egzekucja zainspirowała duet The Black Keys. Na okładce jego dziewiątej studyjnej płyty widnieje elektryczne krzesło, a tytuł “Let’s Rock” jest niczym innym jak tylko ostatnimi słowami kryminalisty*, który przed rokiem skazany został na śmierć. Mrocznie? Kontrowersyjnie? Ani przez chwilę.
#965 Rammstein “Rammstein” (2019)
Nie wydawali nowej muzyki przez dekadę, ale wystarczyła krótka zapowiedź powrotnego singla, by zdobiąca okładkę płyty zapałka przemieniła się w prawdziwy dynamit. To nie była iskierka. To był pożar. O Rammstein znów się mówiło, mówi i mówić będzie. Bo “Rammstein” (a według niektórych źródeł album w ogóle pozbawiony tytułu) jest nie tylko jedną z najlepszych cegiełek budujących dyskografię Niemców, ale i jedną z najmocniejszych tegorocznych premier.
#960 Bob Dylan “Blonde on Blonde” (1966)
W 1965 roku Bob Dylan zainicjował sporą rewolucję w swojej twórczości. Postanowił odejść od folkowych nagrań na rzecz grania bardziej rock&rollowego. Zebrał zespół i postanowił stworzyć rockową trylogię. Jej pierwszym elementem był album “Bringing It All Back Home”. Drugim zaś wydany parę miesięcy później “Highway 61 Revisited”. Całość wieńczy “Blonde on Blonde”, które przysporzyło muzykowi najwięcej trudności.