RECENZJA: Editors “EBM” (2022) (#1340)

2013 rok. W ręce wpada mi czwarta studyjna płyta brytyjskiej indie rockowej kapeli Editors, “The Weight of Your Love”, i wsiąkłam na długie godziny. Przygotowana przez formację mieszanka świetnych, chłodnych ballad z energiczniejszym graniem zrobiła na mnie spore wrażenie. Od tego momentu zwykłam nazywać Editors jednym ze swoich ulubionych zespołów. To ich przekleństwo, gdyż od swych ulubieńców wymagam zwykle więcej.

Otrzymaliśmy dużo pomocy od gościa o pseudonimie Blanck Mass, który tworzy bardzo brutalną elektronikę – mówił po premierze “Violence” Tom Smith, lider grupy. Działający pod tym szyldem Benjamin John Power wyprodukował kilka piosenek, a także przerobił pozostałe, co zebrane zostało pod tytułem “The Blanck Mass Sessions”. Współpraca z nim tak dobrze się Editorsom układała, że w 2022 roku zaproponowali mu dołączenie do rodziny i zostanie z nimi na dłużej. “EBM” (Editors & Blanck Mass) jest pierwszą płytą nagraną w nowym składzie.

Wystawiając na pierwszy plan utwór “Heart Attack” formacja wcale nie miała zamiaru wywołać tytułowy atak u swoich długoletnich fanów. Strzelająca elektronicznymi bitami piosenka jest gitarowym, porywającym kawałkiem, który nie odbiega od tego, co zespół serwował na swoich pierwszych płytach. Konkretna jazda zaczyna się przy przebojowym, hałaśliwym “Picturesque” będącym dodatkowo moim ulubionym momentem “EBM”. W dalszej części krążka Editors proponują nam industrialne klimaty pomieszane z lekko kiczowatym disco popem (“Karma Climb”, “Vibe”); synthpop (niemiłosiernie długie “Kiss”) czy inspiracje ambientem spotykającym narastające, przytłaczające dźwięki (“Silence” ze wspaniałymi, niskimi wokalizami Toma). Także i rozpędzone “Educate” jest lekkim ukłonem w stronę starszych nagrań zespołu, podczas gdy zamykające płytę “Strange Intimace” intryguje mrocznymi, głębokimi bitami sprawiając wrażenie kompozycji przygotowanej z myślą o pełnej agresji grze video.

Na tegorocznym wydawnictwie brytyjska kapela w niczym nie przypomina samych siebie sprzed niemalże dwudziestu lat, gdy wydawała debiutancki album “The Back Room”. Eksperymenty z elektroniką Smith i spółka zaczęli już na “In This Light and on This Evening” wracając do nich na “In Dream” i wspomnianym “Violence”, lecz to dopiero “EBM” jest krążkiem, na którym takie klimaty dominują nad rockowymi brzmieniami. I o ile wiele lat temu porównywania do dokonań Interpol czy Joy Division przenikały każdy tekst o muzyce Editors, tak dziś bliżej do przyklejenia im łatki spadkobierców legendarnych New Order czy Depeche Mode. “EBM” ciężko pokochać, lecz bez wątpienia jest do najintensywniejsza płyta w dyskografii Brytyjczyków. Choć chwilami nieco męcząca.

Warto: Picturesque & Silence

___________________

In This Light and on This Evening ♣ The Weight of Your LoveIn DreamViolence

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *