RECENZJA: Duran Duran “Danse Macabre” (2023) (#1445)

Co roku otrzymujemy niezliczoną ilość piosenek i całych wydawnictw inspirowanych świętami Bożego Narodzenia. Brytyjska formacja Duran Duran, działająca od lat 70. i mająca na koncie takie przeboje jak “The Reflex”, “A View to a Kill” czy “Hungry Like a Wolf”, swoją muzyką uhonorować postanowiła inne święto. I chociaż od inspirującego ją Halloween mija powoli miesiąc, płyta “Danse Macabre” wciąż często gości w moich głośnikach.

Pomysł na halloweenowe wydawnictwo narodziło się w głowach członków zespołu przed rokiem, gdy zagrali 31 października koncert w Las Vegas, na który złożyły się piosenki, które do łask wracają co roku w okolicach tego święta – zarówno te autorstwa Duran Duran, jak i kompozycje innych artystów. I taka też jest płyta “Danse Macabre”, na której oryginalne utwory wymieszane zostały ze znanymi od lat kawałkami dając nam jedną z najbardziej pasjonujących halloweenowych składanek.

Album rozpoczyna jedna z oryginalnych kompozycji Brytyjczyków – “Nightboat” jest chłodnym nagraniem pełnym tajemniczych dźwięków. W zupełnie innym kierunku zmierza druga autorska piosenka. “Black Moonlight” z tą swoją mieszanką synth popowych i disco dźwięków brzmi jak kawałek, który mógłby powstać w latach 80., podczas zresztą jak new wave’owe “Love Voudou”. Perełką jest tytułowy utwór, w którym ponownie królują intrygujące dźwięki, przebija się gdzieniegdzie lekka makabra, a głos recytującego kolejne wersy Simona Le Bona jest ostry jak brzytwa. Ładnymi balladami są “Secret Oktober 31st” oraz gorzkie, smyczkowe “Confession in the Afterlife”.

Druga część wydawnictwa poświęcona została coverom. Niezbyt widzi mi się “Bury a Friend” Billie Eilish w wykonaniu Duran Duran czy ich interpretacja jednej z moich najulubieńszych piosenek Rolling Stones, “Paint It Black” (brakuje mi tu tej nerwowości), ale już przerysowane, teatralne “Ghost Town” (The Specials) o jazzowo-kabaretowym wydźwięku oraz rozpędzone “Spellbound” (Siouxsie and the Banshees) należą do płytowej czołówki. Równie dobrze słucha się synth popowego, parkietowego “Supernature” (Cerrone) oraz klasycznego już “Psycho Killer” (Talking Heads). Ciekawe rzeczy dzieją się w ejtisowym “Super Lonely Freak” – Duran Duran zdecydowali się połączyć swój numer “Lonely in Your Nightmare” z przebojem “Super Freak” Ricka Jamesa. Efekt? Byłby lepszy, gdyby obie piosenki płynniej się przenikały.

Od lat marzyło mi się, by jakiś artysta wziął się za stworzenie płyty inspirowanej Halloween. Tymczasem ciągle dostajemy te same świąteczne kawałki, z których wyciśnięto już chyba wszystko. I chociaż album Duran Duran “Danse Macabre” nie brzmi najbardziej świeżo (mało tu nowoczesnych dźwięków, masa za to odniesień do lat 80.), to zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Krążek jawi się niczym kwintesencja halloweenowego klimatu. Są tu zarówno piosenki ciemniejsze i spokojniejsze, obok zaś kawałki, które niejedną osobę poderwać mogą do zabawy. A na parkiecie czekają już różne upiory.

Warto: Danse Macabre & Ghost Town

One Reply to “RECENZJA: Duran Duran “Danse Macabre” (2023) (#1445)”

  1. Klimaty halloweenowe nie do końca pasują do mojej duszy, ale fajnie było posłuchać tego albumu. Najbardziej podoba mi się “Super Lonely Freak” i tytułowy utwór. Do coverów jednak nie wracam.
    Pozdrawiam. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *