TOP150: najlepsze piosenki 2016 roku (50-1)

50. DE LA SOUL FEAT. ESTELLE & PETE ROCK MEMORY OF…(US)

Może o jakieś dwie minutki za długie, ale nadrabiające delikatnością, finezją, lekkością i sporą dawką liryzmu. Spora w tym zasługa nieprzekombinowanej melodii opartej m.in. na smyczkach i kobiecych wokalach nieco zapomnianej, choć bardzo utalentowanej Estelle.

49. NICK MURPHY FEAR LESS

The old king is dead, long live the king można powiedzieć na wieść o tym, że Chet Faker przestaje istnieć, a ukrywający się pod tym pseudonimem Nick Murphy ponownie staje się Nickiem. I prezentuje nową muzykę. „Fear Less” jest kolejnym rozdziałem – kosmicznym, jeszcze bardziej elektronicznym, jeszcze intensywniejszym. Taki kawałek z małymi przeróbkami mogłaby nagrać grupa Radiohead.

48. TACO HEMINGWAY KOŁA

Pierdolę kasę z empetrójek, przychodź na koncerty. Zależy mi, żebyś znał te teksty, jak się zna kolędy – nawija Taco Hemingway w piosence, której motywem przewodnim są pieniądze. Z tym wszystkim otrzymujemy także historię o ostatnich miesiącach życia Filipa, którego ogrom koncertów powoli zaczynał przytłaczać. Warto zwrócić uwagę na dowcipnie wplątanego Dawida Podsiadło i jego przebój „Trójkąty i kwadraty”.

47. NAO FEAT. A. K. PAUL TROPHY

Na swoim debiucie Brytyjka NAO umieściła tyle piosenek, że każdy będzie w stanie wybrać coś dla siebie. Szczególnie, gdy – tak jak ja – jesteście osobami zakochanymi w brzmieniu r&b sprzed niemalże dwudziestu lat. Inspiracje muzyką lat 90. wokalistka zderza ze swymi elektroniczno-funkowymi myślami. Kawałkiem, który najbardziej mnie porwał, jest bujające „Trophy”, które wydaje się być wariacją na temat twórczości Janet Jackson.

46. SIA JESUS WEPT

Rozszerzona edycja „This Is Acting” szału nie robi, ale zawiera najlepszą piosenkę australijskiej gwiazdy od czasów „Kill and Run” z 2013 roku. Jest nią ballada „Jesus Wept”, która zauroczyła mnie swoim eleganckim, orkiestrowym przyodzieniem i – tym razem – nieprzesadnie podniosłą atmosferą, której spore rozmiary w refrenach ostatnich nagrań Sii doprowadzały mnie do szału.

45. THE LUMINEERS OPHELIA

Nie brylują na czerwonych dywanach, nie goszczą na okładkach magazynów, nie są obecni w komercyjnych stacjach radiowych. A mimo wszystko ludzie nabijają im miliony odtworzeń w serwisach streamingowych czy YT. The Lumineers, folkową kapelę z USA, po prostu da się lubić. Chociażby za takie kawałki, jak „Ophelia”, przy których można się rozmarzyć.

44. JAMES VINCENT MCMORROW GET LOW

Dotąd melancholijny i folkowy James Vincent McMorrow wybrał się za Ocean i na nowo zdefiniował swą twórczość, robiąc tym razem ukłon w stronę r&b i soulu, wzbogaconych idealnie zbalansowanymi elektronicznymi brzmieniami. Nad całością czuwał Nineteen85, odpowiedzialny za “One Dance” i “Hotline Bling” Drake’a.

43. NICK CAVE AND THE BAD SEEDS SKELETON TREE

Najzwyklejsza, lecz jakże poruszająca – taka jest piosenka tytułowa z najnowszego albumu formacji Nick Cave and the Bad Seeds. Przypomina mi czasy „The Boatman’s Call”, ale brzmi dojrzalej i wrażliwiej niż kompozycje zawarte na tamtym wydawnictwie. Jest smutno, jest przygnębiająco, ale promyki słońca pojawiają się wraz z ostatnimi wersami.

42. BRODKA FUNERAL

Do grona moich ulubionych brodkowych utworów z albumu „Clashes” od razu trafiło „Funeral”. Aranżacja tej kompozycji wspaniale współgra z intrygującym tekstem. Kościele organy i walczykowaty takt tworzą niepokojący obraz, choć nagranie nie należy do najmroczniejszych.

41. THE JESUS AND MARY CHAIN AMPUTATION

Chociaż zdarzało im się koncertować, nowej płyty nie wydali od 1998 roku. Dziś już wiemy, że szkocka alt rockowa grupa wraca z nową płytą, zapowiadaną przez rockowo-elektroniczny singiel “Amputation”. Nie znam jeszcze albumów The Jesus and Mary Chain, ale wiem, że warto będzie je nadrobić przed premierą kolejnego.

40.  IMAGINE DRAGONS FEAT. X AMBASSADORS, LOGIC, TY DOLLA $IGN, WIZ KHALIFA & LIL WAYNE SUCKER FOR PAIN

To nie musiało się udać. Taka ilość gwiazd w jednym utworze doprowadzić mogła do tego, że każdy z nich gotowy był do postawić numer na głowie, by ściągnąć na siebie całą uwagę. A jednak wszystko świetnie „zagrało”, a łączące hip hop z indie rockiem „Sucker for Pain” potrafi wciągnąć. To zdecydowanie jedna z moich ulubionych kolaboracji ostatnich lat.

39. NORAH JONES DON’T BE DENIED

W coverze piosenki Neila Younga z lat 70. Norah zapuszcza się w głąb bluesowych klimatów. Z początku nieco przeszkadzało mi wyśpiewywanie tak dużą ilość razy tytułowych słów, ale teraz sądzę, że to właśnie one budują donośny wydźwięk tego utworu i sprawiają, że zostaje w głowie na długo po wyłączeniu płyty.

38. BLACK ATLAS SUMMER TIME

Lubię piosenki, które mają w tytule to magiczne słówko “lato”. Któż z nas nie lubi, kiedy są wakacje, jest ciepło i możemy narzekać na nadmiar wolnego czasu? Zawsze mnie ciekawi, jak ten czas widzą artyści. Black Atlass pod szyldem “Summer Time” schował stonowany, melancholijny, akustyczny utwór. Bardzo prosty, lecz zostający w pamięci.

37. CORINNE BAILEY RAE WALK ON

Wspomniane kilkanaście utworów wyżej „Night” pokazuje nam niezwykle wrażliwe oblicze Corinne Bailey Rae, utulając nas do snu. W zupełnie inną stronę zmierza jeden z najmocniejszych momentów twórczości Brytyjki. Piosenka może nie zaraża pozytywną energią i nie zachęca do pląsów,  ale zawiera w sobie rockowe inspiracje, starannie (choć nie dokumentnie) schowane pod soulowymi wokalizami.

36. TOM ODELL WRONG CROWD

Od nienawiści do wielkiej fascynacji – tak najkrócej opisać można moją przygodę z tytułowym utworem z drugiej studyjnej płyty Toma Odella. Do piosenki przekonywałam się długo, lecz dziś należy ona do grona moich ulubionych nagrań Brytyjczyka. A wszystko to dzięki wpadającemu w ucho refrenowi i nienarzucającej się, lekko tanecznej melodii.

35. SHURA WHITE LIGHT/311215

Dwie piosenki w cenie jednej. Wprawdzie „211215″ funkcjonuje na albumie „Nothing’s Real” jako tzw. hidden track, lecz z „White Light” tworzy tak ciekawy zestaw, że nie miałam serca ich rozdzielać. Pierwsze sześć minut to porcja tanecznego popu spod znaku Kylie Minogue. Końcówka zaś uderza w balladowe, fortepianowe tony.

34. JOHN LEGEND FEAT. BRITTANY HOWARD DARKNESS AND LIGHT

Czyżby John pozazdrościł Beyonce jej romansu z blues rockiem (“Don’t Hurt Yourself”)? Najwidoczniej tak, bo do siebie zaprosił Brittany Howard, wokalistkę znaną z Alabama Shakes. Może i „Darkness and Light” nie jest tak porywające jak kawałek Knowles, ale dzięki swoim bluesowym inspiracjom zręcznie przełożonym na język Legenda należy do moich ulubionych nagrań 2016 roku.

33. CASS MCCOMBS RANCID GIRL

I’d hate you but I want you more, you could make a lot of money, I will say no more, you’re rancid śpiewa amerykański wokalista Cass McCombs w piosence z najnowszej płyty, która najszybciej się mnie “chwyciła”. Podszyte lekką ironią wykonanie ciekawie współgra z bluesowo-garażowym, surowym brzmieniem.

32. RIHANNA SAME OL’ MISTAKES

Prawie prawie prawie najlepszy utwór na „ANTI”? „Same Ol’ Mistakes” – cover „New Person, Same Old Mistakes” z ubiegłorocznej płyty Tame Impala „Currents”. Rihanna na szczęście nie zmieniła aranżacji, pozostawiając sunącą, lekko psychodeliczną i będącą miksem elektroniki, popu i rocka melodię, która wspaniale koresponduje z jej nietypową barwą głosu.

31. KING DUDE OUR LOVE WILL CARRY ON

Nie mogę się zdecydować, w którym wcieleniu najbardziej lubię amerykańskiego muzyka King Dude’a – balladowym, pokorniejszym czy może menelskim, sarkastycznym? W obu wypada autentycznie i… lekko przerażająco. Jednak z jego najnowszej płyty “Sex” zabrałam dla siebie uderzający w romantyczne tony kawałek “Our Love Will Carry On”.

30. MACY GRAY ANNABELLE

Gdybym miała wskazać kilka zapomnianych dziś gwiazd muzyki, o których – mimo upływu wielu lat od ostatnich komercyjnych sukcesów – powinno być głośniej, jedną z nich byłaby Macy Gray. Tym bardziej, że dawno tak dobrze nam nie grała. Polecam odprężające „Annabelle”, podczas którego słuchania bez trudu wyobrazić sobie można wokalistkę siedzącą naprzeciw i wyśpiewującą kolejne wersy.

29. GORGON CITY FEAT. TINK & MIKKY EKKO IMPAIRED VISION

Pamiętam, jak trafiłam na ten numer – ze zwyczajnych nudów. Od niechcenia włączyłam i… ani się obejrzałam, a kawałek towarzyszył mi niemalże cały dzień. Jest stworzony pode mnie. Nocna atmosfera, nowoczesne r&b, ładne wokale Mikky Ekko i przyzwoita nawijka Tink.

28. M.I.A. FEAT ZAYN FREEDUN

Nie jestem chyba jedyną osobą, która widząc imię Zayna obok pseudonimu Matangi Arulpragasam wzięła to z początku za żart. A tymczasem ich duet „Freedun” okazał się być naprawdę znakomitym numerem! Spora w tym zasługa samego wokalisty,  który choć pojawia się jedynie chwilami, skrada całe show, zmysłowo wyśpiewując słodki refren, kontrastujący z beznamiętnymi zwrotkami Brytyjki.

27. SOLANGE FEAT. SAMPHA DON’T TOUCH MY HAIR

Zdecydowany highlight najnowszej płyty młodszej z sióstr Knowles. „Don’t Touch My Hair” jest popisem elektronicznego r&b z gościnnym udziałem Samphy. Dobór kompana jest znakomity. Ktoś o mocniejszym głosie mógłby numer niepotrzebnie zdominować.

26. ANGEL HAZE BLUE

Zaskoczyła tą piosenką. Nie tylko dlatego, że nie wiedzieliśmy, że planuje jeszcze jakąś publikację w tym roku po “Resurrection”. Niespodzianką jest obrany przez Haze kierunek. Nowoczesne, hip hopowe produkcje ustąpiły miejscu pianinu. Efektem jest piękna kompozycja “Blue”, w której Angel mierzy się z vocal jazzem.

25. KINGS OF LEON MUCHACHO

Jednym z moich wymarzonych kierunków podróży jest południe Stanów Zjednoczonych i eskapada przez Teksas i Arizonę. Dzięki Kings of Leon i ich „Muchacho” ruszać się z domu nie muszę. Wystarczy, że zamknę oczy i już dzięki tym westernowym klimatom przenoszę się w upragnione miejsca. Tak odprężającej kompozycji grupa w swoim dorobku jeszcze nie miała.

24. LADY GAGA JOANNE

Najlepsza piosenka w karierze Gagi? Jeszcze do niedawna wskazałabym na „You & I” lub „Dope”. Po premierze „Joanne” tytuł ten należy się utworowi tytułowemu. Ta niezwykle prosta, akustyczna kompozycja potrafi wzruszyć. Nagranie jest bardzo uniwersalne, bo chyba każdy znał taką osobę, której mógłby je zadedykować.

23. ALICIA KEYS SHE DON’T REALLY CARE_ 1 LUV

Miksujący mocny rhythm’and’bluesowy podkład z hip hopem numer z łatwością przenosi mnie w czasie do chwil, kiedy Alicia Keys wymiatała na albumie „The Diary of…”. Niemożliwe w 2016 roku? Trzeba być Alicią. A gdy zerkniemy na tekst pełen odniesień do dzielnic ulubionego miasta Keys, nie trudno uwierzyć, że możemy mieć do czynienia z drugą częścią fenomenalnego „Streets of New York”.

22. SAVAGES ADORE

Maybe I will die tomorrow so I need to say: I adore life śpiewa Jhenny w (prawie) tytułowym utworze ostatniej płyty Savages. Ujął mnie gorzki, depresyjny wydźwięk nagrania, współgrający z jego mrocznym klimatem. Niesamowita, skłaniająca do refleksji ballada.

21. FANTASIA SLEEPING WITH THE ONE I LOVE

W Polsce ta amerykańska wokalistka znana za bardzo nie jest, nad czym ubolewam. Tym bardziej, że jej nowa płyta to udane, nienużące wydawnictwo. Jej ozdobą jest napisane i wyprodukowane przez R. Kelly’ego „Sleeping With the One I Love”. Za każdym razem zachwyca mnie filmowy klimat tej kompozycji. Oby więcej takich małych masterpiece’ów, Fantasia!

20. AGNES OBEL STRECH YOUR EYES

„Strech Your Eyes”, zachwyca od pierwszych sekund, proponując nam wykonany na wiolonczeli opener, brzmiący jak instrumental wyjęty ze ścieżki dźwiękowej dobrego horroru. Jest więc mrocznie, enigmatycznie, zagadkowo. Najlepsza wizytówka nowej płyty Dunki.

19. KATIE MELUA IF YOU ARE SO BEAUTIFUL

Chociaż dorastała w Wielkiej Brytanii, Katie Melua lubi podkreślać swoje gruzińskie korzenie. Na najnowszej płycie pod angielskim tytułem „If You Are So Beautiful” ukryła przepięknie wykonaną gruzińską pieśń. Tego słucha się w skupieniu, tu dzieje się magia.

18. DAVID BOWIE DOLLAR DAYS

Ostatni album brytyjskiego wokalisty to kopalnia poruszających, udanych piosenek. Przede wszystkich zachwyca tytułowe „Blackstar” oraz „Lazarus”, ale warto zwrócić uwagę i na niesinglowe kompozycje. Takie, jak spokojne, melancholijne „Dollar Days” (wspaniała saksofonowa solówka!) z wysyłanym w świat komunikatem: I’m dying to.

17. NELLY FURTADO BEHIND YOUR BACK

Przez długi czas nie było nic wiadomo o jej nowej płycie, będącej następczynią „The Spirit Indestructible”. W końcu Nelly Furtado się odezwała, oddając w nasze ręce dwa numery. Mnie zachwyciło „Behind Your Back”, które nostalgicznie zerka w stronę moich ukochanych lat 90.

16.  RIHANNA LOVE ON THE BRAIN

Ładna? Pewnie! Zaskakująca? I to jak! Retro nagranie „Love on the Brain” dzięki swoim inspiracjom latami 50. odnalazłoby się na debiutanckim albumie Amy Winehouse. Podziwiam wykonanie i cieszę się, że Rihanna pozwala wędrować swojemu wokalowi do zupełnie nowych krain.

15. SHAKIRA FEAT. MALUMA CHANTAJE

Muzyka kolumbijskiej wokalistki Shakiry od dawna jest moim guilty pleasure. Artystka zręcznie manewruje między angielskimi a hiszpańskimi kompozycjami. Po anglojęzycznym krążku przyszła pora na coś z łatką latin. I taki jest wpadający w ucho, nieprzesadnie żywiołowy singiel „Chantaje”, który takie brzemienia ujmuje w sposób godny 2016 roku.

14.  LEONARD COHEN TREATY

Prosta, zaaranżowana jedynie na pianino i bardzo subtelne smyczki piosenka. Smutna, pełna nostalgii i odwołań do Biblii opowieść starego człowieka o utraconej miłości. W swoim ostatnim wywiadzie Cohen żartował, że zamierza żyć wiecznie. Dzięki takim piosenkom jest to możliwe.

13. PJ HARVEY DOLLAR, DOLLAR

The boy stares through the glass, he’s saying dollar dollar… Tak zaczyna się wzbogacona odgłosami afgańskiej ulicy opowieść o biedzie, zamykająca cykl muzycznych reportaży PJ Harvey. Być może niczym Brytyjka tu nie zaskoczyła, bo takie obrazy od lat podsuwane są nam przez media, ale jej balladowa kompozycja potrafi poruszyć.

12.  TWENTY ONE PILOTS HEATHENS

Szczerze mówiąc, nie zauważyłam mody na amerykański duet Twenty One Pilots. Ich singiel „Heathens” poznałam dopiero wtedy, gdy zabrałam się za słuchanie soundtracku „Suicide Squad”. I taka niespodzianka: piosenka od dłuższego czasu podbijała listy przebojów. Mnie oczarowała beznamiętnym, wręcz obojętnym wykonaniem Tylera Josepha, korespondując tym samym z tekstem utworu. Hipnotyczny numer.

11.  IGGY POP VULTURE

Prezentowany kilkadziesiąt pozycji niżej utwór „Gardenia” pokazał nam łagodniejszą stronę Iggy Popa. Zmiana nastroju następuje w „Vulture”. Jest to oparty na dźwiękach gitary akustycznej, chwilami przecinany mocniejszym brzmieniem, mroczny „westernowy” numer.

10. NORAH JONES SLEEPING WILD

Tej piosenki podczas słuchania „Day Breaks” prawie się nie zauważa. Tym bardziej, że w jej sąsiedztwie występują „Carry On” i „Once I Had a Laugh”. Ja pokochałam ten numer dopiero wtedy, gdy uważniej się w niego wsłuchałam. Oczarował mnie swą delikatnością, wyrażającą się nie tylko w łagodnym, kojącym wokalu Jones, ale i subtelnej, utkanej z dźwięków pianina i skrzypiec, melodii.

I’ll be on my way

9. NICK CAVE AND THE BAD SEEDS GIRL IN AMBER

Chociaż na „Skeleton Tree” zespół chętnie przemyca inspiracje ambientem, bardziej zachwycają klasyczne kompozycje. Przykładem takiej piosenki, dodatkowo o bardzo oszczędnej aranżacji, jest „Girl in Amber”. Jest ona pięknym, zbolałym utworem, przy którym łzy same cisną się do oczu. Szczególnie w momentach, gdy Nick Cave zmęczonym, zrezygnowanym głosem śpiewa

And if you want to bleed, just bleed

8.  BEYONCE FEAT. JACK WHITE DON’T HURT YOURSELF

Przy tym utworze zapominam o poprzednich kompozycjach artystki. Przez swoje hałaśliwe, blues rockowe klimaty bardziej brzmi jak numer Jacka White’a (który zresztą za niego odpowiada i się w nim gościnnie pojawia) niż Knowles. Ale ta agresja i złość jest już jej. Najlepsza piosenka w karierze amerykańskiej wokalistki? Tak!

Who the fuck do you think I am?

7. WOODKID LAND OF ALL

Francuski reżyser i wokalista należy do grona tych artystów, na których nową muzykę zawsze z wytęsknieniem czekam. W 2016 roku oddał w nasze ręce album zawierający tylko jeden śpiewany utwór. „Land of All” to kwintesencja Woodkida – rozmach, emocje, niesamowite, choć nie perfekcyjne wokale oraz klimat nie do podrobienia.

I came to break the wall that rose around you

6. LEONARD COHEN YOU WANT IT DARKER

Gdyby powiedzieć, że albumy „Old Ideas”, „Popular Problems” i „You Want It Darker” tworzą pożegnalną trylogię Cohena, nie trudno przewidzieć, że ten ostatni zawiera najmroczniejsze kompozycje. Wśród nich króluje utwór tytułowy, który kanadyjski bard nagrał we współpracy z chórem z synagogi w Montrealu. Duszny klimat piosenki wspaniale komponuje się z gorzkim tekstem, z którego słowa I’m ready, my Lord przeszły już do historii, jako zwiastun tego, co stało się w listopadzie.

If you are the dealer let me out of the game

5.  JAKE BUGG ON MY ONE

Jestem tylko zwyczajnym chłopakiem z Nottingham, nie mam już marzeń, czuję się taki samotny – piosenka „On My One” (zapowiadająca trzeci, pierwszy od 2013 roku album młodego Brytyjczyka) utrzymana jest w pesymistycznym tonie. Refleksyjny tekst przedstawiający namalowany w ciemnych barwach świat Jake’a idealnie komponuje się z bluesową melodią.

Where do I belong?

4. ALICIA KEYS ILLUSION OF BLISS

Za takie utwory pada się przed Alicią Keys na kolana! Mroczniejsze „Illusion of Bliss” jest jedną z najtrudniejszych w odbiorze piosenek artystki, której pełne pasji, temperamentu i pewnego rozdrażnienia wykonanie uderza w słuchacza całą mocą. Tej kompozycji słucha się ze szczęką znajdującą się w okolicach podłogi. Geniusz.

I don’t wanna be a fallen angel

3. PJ HARVEY RIVER ANACOSTIA

Ta piosenka początkowo znajdowała się na znacznie niższej pozycji. Co jej pomogło? Występ. Ten jeden. Konkretny. W burzowy, czerwcowy wieczór. Na koniec fenomenalnego setu (a przed dwoma zostawionymi na bis numerami) PJ Harvey wykonała (wraz z towarzystwem głosów towarzyszących jej muzyków) „River Anacostia”, pokazując, jaką ten numer ma moc i jak potrafi zahipnotyzować, chociaż należy do najprostszych i najskromniejszych na „The Hope Six Demilition Project”.

Do not sigh, do not weep

2. DAVID BOWIE LAZARUS

Długo myślałam, czy umieścić tu to nagranie. Ukazało się w końcu w ostatnich dniach 2015 roku. Doszłam jednak do wniosku, że jest to dla mnie tak ważna kompozycja, że przedziały czasowe przestają mieć tu jakiekolwiek znaczenie. Smutna melodia połączona z poruszającym tekstem i zmęczonym wokalem Bowiego tworzy utwór, którym wokalista komunikuje się z nami zza grobu. Jest w tym coś mitycznego.

I’ve got nothing left to lose

1. NICK CAVE AND THE BAD SEEDS JESUS ALONE

Na nowej płycie Nick Cave niechętnie nawiązuje do śmierci syna. „Jesus Alone” jest jedynym utworem, w którym się do niego bezpośrednio zwraca, balansując na granicy ponurego śpiewu i melorecytacji. Tekst, wykonanie, posępny klimat i muzyka tworzona m.in. przez smyczki i pojedyncze uderzenia w klawisze fortepianu, dają nam przejmującą, niespokojną kompozycję. Znakomite, wywołujące ciarki nagranie.

With my voice I am calling you

14 Replies to “TOP150: najlepsze piosenki 2016 roku (50-1)”

  1. Cały album The Lumineers zrobił na mnie duże wrażenie. Chociaż te parę lat temu tak nienawidziła, “Ho hey”.
    Z kolei nowy McMorrow to dla mnie największe rozczarowanie tego roku.
    The Jesus and Mary Chain znam tylko z jednego kawałka, zamieszczonego na płycie z soundtrackiem z “Kruka”.

  2. Od lat nie robię już list, chociaż potrafię wymienić swoje piosenki roku. Mojej w Twoim zestawieniu nie ma.
    Zastanawia mnie, jakie kryteria przyjmujesz decydując o za i przeciw. Każdy ma inaczej, stąd ta naturalna ciekawość 🙂

    Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!
    Bartek

    1. Jedno kryterium – rok. Nie wstawię tu kawałka z 2013 roku.
      A poza tym zero zasad. Nie ograniczam się do gatunków. Staram się, by lista była jak najdokładniejszym odwzorowaniem mnie samej i moich muzycznych zainteresowań.

      1. Okej, czyli sensownie. Rok musi się zgadzać, wiadomo 🙂 Bardziej mi chodziło o to, dlaczego, pomijając ciarki, akurat “Jesus Alone”. Tak się zastanawiam na głos, bo zdecydowałem, że moje podsumowanie zawęzi się do jednego utworu 🙂 Ale zgadzam się, że “zero zasad” to najlepsza zasada 🙂

        1. Niestety 2016 był dla mnie takim rokiem, w którym przekonałam się, że śmierć nie jest czymś abstrakcyjnym i w końcu mnie dotknie. Dlatego tak dobrze rozumiałam album Cave’a. Jesus Alone brzmi najmniej przygnębiająco. Takiej piosenki potrzebowałam. Można więc powiedzieć, że mój nr 1 jest bardzo osobisty

  3. Przejrzałam wszystkie trzy wpisy. Znalazłam kilka znajomych mi tytułów (“Heathens” poznałam dwa dni temu, a “Love On The Brain” pięć minut temu), ale ciężej ze znalezieniem tego, co mi się bardzo spodobało. Tradycyjnie dodam, że “muszę wziąć się w garść w 2017”. Pozdrawiam. 🙂
    PS. bardzo podoba mi się taka rozmazana grafika.

    1. a ja narzekałam w połowie roku, że znam tak mało nowości 😀
      Ze mną tak jest, że słucham starego i starego i jeszcze raz starego, aż przychodzi taka refleksja, że dobra muzyka wydawana jest i obecnie. No i zaczynają się poszukiwania.

  4. 42. Uwielbiam <3
    36. Uwielbiam <3
    32. Uwielbiam <3
    24. Uwielbiam <3
    22. Uwielbiam <3
    20. Uwielbiam <3
    18. Uwielbiam <3
    16. Uwielbiam <3
    14. Uwielbiam <3
    13. Uwielbiam <3
    11. Uwielbiam <3
    8. Uwielbiam <3
    7. Uwielbiam <3
    6. Uwielbiam <3
    3. Uwielbiam <3
    2. Uwielbiam <3

  5. Wybrać 150 najlepszych piosenek roku… ja bym tak nie potrafiła. Szacun za to. 😀

    Sucker For Pain – najlepsza piosenka nagrana do filmu w tym roku!
    Tak wszyscy gadają i podniecają się Love On The Brain, że ja już mam tej piosenki dość.
    Moim zdaniem nowy kawałek Shakiry jest okropny i nie wiem co ty w nim widzisz :D.
    Don’t Hurt Yourself – świetne, ale i tak utwór nie zmienił mojego podejścia do Bey.

    Zapraszam do siebie na podsumowanie roku. Pozdrawiam
    http://www.Rebelle-K.blog.pl

  6. Interesujący wybór. Twoje zestawienie najlepszych utworów muzycznych roku mocno różni się od moich zestawień (Postawiłem w tym roku na 8 kategorii “gatunkowych”). Zauważam u Ciebie wyraźne docenianie utworów melancholijnych o zabarwieniu lekko depresyjnym, choć to na szczęście nie reguła 🙂 U mnie taki nastrój muzyki jest porządany tylko wtedy, kiedy utwór słucha mi się z przyjemnością i jest coś w nim co wpada mi w ucho i zapada w pamięć (coś w melodii, sekwencji słów – nie chodzi o jakąś przesadną przebojowość bo takie utwory też lubię)… Niestety np. Lazarus czy Jesus Alone tego dla mnie nie mają. Brakuje mi w tym jakiejkolwiek melodyjności i wyrazistości, którą miały inne dzieła z repertuaru tych artystów (np. Nick Cave – Into My Arms, lub David Bowie – Thursday’s Child – te utwory uwielbiam)…
    Zawiódł mnie też w stosunku do pozostałych płyt ostatni Cohen. W warstwie tekstowej i pewnej tajemniczości, jako poeta oddał niesamowicie klimat zbliżającego się końca. Jednak nie jest to muzyka, której słuchanie sprawia mi przyjemność. Po prostu mnie nudzi…
    Doceniam w Tobie wyraźną cierpliwość do trudnej muzyki i zasłuchanie się w jej treść. Prześledzę na spokojnie Twoje propozycje i postaram się skomentować czy coś odkryłem dla siebie nowego.
    Polecam Ci zerknąć w moje zestawienia według 8 kategorii (Pop, Rock, Club, Dance, Trance, Chill Out, Black i Polska Muzyka).
    Gratuluję bloga. Będę częstszym gościem

    Muzyczny Archeolog

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *