#414 Lorde “Pure Heroine” (2013)


Burza brązowych włosów, oczy tego samego koloru, niewinny uśmiech. Za tym wszystkim kryje się dziewczyna, która jakiś czas temu podbiła listy przebojów na całym świecie i wprawiła w osłupienie takie gwiazdy jak Lady Gaga, Miley Cyrus czy Avicii. Jej niepozorny singiel “Royals” nie jest klubowym bangerem. Teledysk do niego nakręcony nie robi wielkiego wrażenia – jest raczej prosty i minimalistyczny. Lorde nie świeci tyłkiem. Skąd więc wziął się fenomen wokalistki?

Czytaj dalej #414 Lorde “Pure Heroine” (2013)

#408 Robyn “Body Talk” (2010)

Każdy, kto mnie zna, wie, że nic tak szybko nie wyprowadza mnie z równowagi jak banalny, tani electropop. Jestem na taką muzykę po prostu uczulona. Wolę ciekawsze brzmienia. Sięgnięcie po płytę Robyn, w momencie, kiedy częściej w moich głośnikach słychać nagrania Queens of the Stone Age czy Editors niż Madonny lub Rihanny, było dość ryzykowne. Powiem jednak, że słuchanie “Body Talk” nie spowodowało uszczerbku na moim zdrowiu.

Czytaj dalej #408 Robyn “Body Talk” (2010)

#402 David Lynch “The Big Dream” (2013)


O czym myślicie, kiedy pada hasło David Lynch? Reżyser, scenarzysta, producent, wizjoner kina? A co, jeśli dodam do tego zbioru i wokalistę? Szok poznawczy, jak mawiał mój profesor od historii. Moja reakcja była podobna. Czemu kolejna osoba chce nagrywać płyty? Czy stoi za tym chęć zwrócenia na siebie uwagi czy też brak pieniędzy na koncie? Do albumu Davida Lyncha podeszłam nieco sceptycznie. Byłam ciekawa, jak radzi sobie w muzycznym świecie. Reżyserem jest bowiem świetnym i nie wiadomo było, czy muzykiem będzie równie dobrym. Tak to już przecież bywa, że niektórzy dobrzy są w jednej dziedzinie, a w innej kompletnie sobie nie radzą. Odetchnęłam z ulgą, kiedy przekonałam się, że David Lynch jest jedną z tych osób, które czego się nie dotkną, zamieniają w złoto.

Czytaj dalej #402 David Lynch “The Big Dream” (2013)

#400 Jessie J “Alive” (2013)


Jessie J miała świetny start. Jej debiutancki singiel “Do It Like a Dude” stał się wielkim hitem. Album “Who You Are” znikał ze sklepowych półek. A ona sama przebiła się do pierwszej ligi popowych wokalistek. Teraz powraca z nową płytą. “Alive”, bo tak zatytułowane zostało to wydawnictwo, trafiło do sprzedaży i pewnie wiele osób zadawać będzie sobie pytanie – warto czy nie warto wydać na to tyle pieniędzy?

Czytaj dalej #400 Jessie J “Alive” (2013)

#397, 398 Joss Stone “LP1” (2011) & Natalia Kills “Trouble” (2013)

 

Jak to jest, moi drodzy Czytelnicy, że najzdolniejsze wokalistki mają zawsze pod górkę? Są albo niedostatecznie doceniane (Katie Melua, Nelly Furtado), albo cały świat ma gdzieś ich muzykę i woli obserwować ich zmaganie się z nałogami (Amy Winehouse, Whitney Houston) lub też “dopingować” w walce z dodatkowymi kilogramami (Christina Aguilera, Mariah Carey). Jednak Joss Stone wielu fanów ma. Uzależniona jest nie od alkoholu, ale muzyki. Do grubych osób nie należy. W takim razie w czym tkwi problem? Nogę tej rewelacyjnej wokalistce podłożyła… jej własna wytwórnia.

Czytaj dalej #397, 398 Joss Stone “LP1” (2011) & Natalia Kills “Trouble” (2013)

#393, 394 Demi Lovato “Demi” (2013) & Ellie Goulding “Halcyon Days” (2013)


Ach, ta Demi Lovato. Niby dopiero co wydała album “Unbroken” (2011 rok)  a już zasypuje nas nowościami. Krążek zatytułowany, bardzo twórczo, “Demi” ukazał się w maju bieżącego roku. Po promującym go singlu “Heart Attack” nie oczekiwałam jednak wybitnej płyty. Ale czy mogłam przeczuwać, że będzie aż tak źle?

Czytaj dalej #393, 394 Demi Lovato “Demi” (2013) & Ellie Goulding “Halcyon Days” (2013)

#382 30 Seconds to Mars “Love, Lust, Faith + Dreams” (2013)

Z 30 Seconds to Mars mam spory problem. Poznałam ich bliżej przy okazji albumu „This Is War”, z którego, notabene, nie pamiętam nawet „Escape” czy „Night of the Hunter”, które przecież mi się podobały. No trudno. Z niemalże czystym kontem usiadłam do czwartej studyjnej płyty grupy – noszącej interesujący i zarazem intrygujący tytuł „Love Lust Faith + Dreams”. I doświadczyłam metaforycznej jazdy rollercoasterem. Raz byłam na zespół zła, raz brzmienie nowego krążka kupowałam. Stwierdziłam więc, że ustanę po środku. Ani mnie jakoś szczególnie nie zachwyca, ani też nie irytuje czy dołuje. Recenzje albumu, z jakimi się zetknęłam, były bardziej bezkompromisowe. Niektórzy wytykali zespołowi pójście w komercję, inni cenili to, że band się rozwija. I komu tu przyznać rację… .

Czytaj dalej #382 30 Seconds to Mars “Love, Lust, Faith + Dreams” (2013)