#881 Logan Henderson “Echoes of Departure and the Endless Street of Dreams, Pt. 1” (EP) (2018)

Wydaje wam się, że One Direction to najgorsze, co mogło spotkać muzyczny rynek boysbandów? Nie mieliście w takim razie okazji natknąć się na Big Time Rush. Zespół został sztucznie utworzony w 2009 roku na potrzeby młodzieżowego serialu “Big Time Rush” w stacji Nickelodeon. Koszmarnie plastikowe, do bólu banalne, stanowiące zagrożenie dla ucha i (a co) zdrowia psychicznego utwory boysband nagrywał do 2014 roku. Zaraz potem wspaniałomyślnie się rozpadł, dając jego członkom szansę na pójście własnymi, niewymuszonymi drogami.

Czytaj dalej #881 Logan Henderson “Echoes of Departure and the Endless Street of Dreams, Pt. 1” (EP) (2018)

#879 Nicki Minaj “Queen” (2018)

Świat hip hopu dla kobiet jest bardzo okrutny. Nie dość, że są w zdecydowanej mniejszości, to jeszcze próbuje się je między sobą skłócać i nakręcać wśród nich konkurencję, jakby nie mogąc sobie wyobrazić, że kilka raperek na raz może robić niezłą karierę. Korona jest podobno tylko jedna. Przechodnia, ale jedna. Kiedyś mocno siedziała na głowie Lauryn Hill, później dzierżyły ją Lil Kim i Missy Elliott. Od paru lat najlepiej sprzedającą się raperką jest Nicki Minaj, która na królową hip hopu postanowiła koronować się sama, nadając tytuł “Queen” swojej czwartej studyjnej płycie.

Czytaj dalej #879 Nicki Minaj “Queen” (2018)

#878 Kimbra “Primal Heart” (2018)

Z pewnych szufladek się nie ucieknie. Przekonała się o tym aż za dobrze nowozelandzka wokalistka Kimbra, która przez wielu melomanów nadal kojarzona jest jedynie z występem u boku Gotye w niespodziewanym przeboju “Somebody That I Used to Know”. Lata jednak mijają, a dwudziestoośmioletnia artystka coraz ciężej pracuje na własne nazwisko. I gdyby tylko radia były jej przychylniejsze i chętniej wrzucały do playlist jej single, przy okazji premiery jej kolejnej płyty mogłaby w końcu zostawić przeszłość za sobą i zyskać status globalnej pop gwiazdy.

Czytaj dalej #878 Kimbra “Primal Heart” (2018)

#876 Ängie “Suicidal Since 1995” (2018)

Kiedy dwadzieścia parę lat temu zespół Nick Cave and the Bad Seeds wydawał album “Murder Ballads”, pojawiły się krytyczne głosy, że swoimi kompozycjami formacja gloryfikuje zbrodnię. Szwedzka wokalistka Ängie widownię ma na razie znacznie mniejszą, ale i ona tłumaczyć się musiała z otoczki debiutanckiej płyty “Suicidal Since 1995”, którą zdobi mroczna, ale piękna grafika przedstawiająca wisielca. Nie chcę, by ludzie myśleli, że samobójstwo jest glamour, mówi Szwedka, dodając, że ceni życie i stara się żyć jego pełnią.

Czytaj dalej #876 Ängie “Suicidal Since 1995” (2018)

#875 Camila Cabello “Camila” (2018)

Trudno mi to ukryć – z nieufnością podchodzę do wokalistek, które podbijają dziś listy przebojów po obu stronach Atlantyku. Zasłuchuję się w Madonnie, Kylie Minogue czy Christinie Aguilerze i po prostu ciężko mi uwierzyć, by któraś z tych młodych śpiewających pań doczekała się za kilkanaście lat statusu żywej (oby) legendy muzyki. Aż za często towarzyszy mi myśl, że to sensacje jednego sezonu. Tym bardziej w świecie, w którym konsumujemy muzykę bardzo szybko i mniej przywiązujemy się do poszczególnych artystów. Z recenzenckiego obowiązku postanowiłam jednak przywitać się z Camilą Cabello.

Czytaj dalej #875 Camila Cabello “Camila” (2018)

#872 Bishop Briggs “Church of Scars” (2018)

W Internecie znaleźć można kilka jej dodatkowych piosenek (…), wystarczyłoby dograć ze dwie-trzy i voilà. To mógłby być najlepszy płytowy debiut tego roku – pisałam w recenzji ubiegłorocznej epki Bishop Briggs. Dwudziestosześcioletnia Brytyjka muzyczną karierę rozpoczęła w 2015 roku, szybko zwracając na siebie uwagę fanów kobiecych, alternatywnych postaci. Z wydaniem debiutanckiego longplay’a zwlekała jednak do tego roku. Dość czasu, by nagrać wiele piosenek. W Briggs obudził się mały leniuszek, ale warto przymknąć na to oko.

Czytaj dalej #872 Bishop Briggs “Church of Scars” (2018)

#870 Lykke Li “So Sad So Sexy” (2018)

Szwedzka wokalistka Lykke Li chyba nie mogła lepiej uczcić dziesięciolecia swojej muzycznej kariery jak premierą nowego wydawnictwa. Tak, drodzy czytelnicy. Autorka przeboju “I Follow Rivers” na scenie pojawiła się w 2008 roku, szybko zdobywając sympatię osób, którzy od zwykłego, beztroskiego popu wolą pop chłodniejszy, grający na emocjach i chętnie wchodzący we współpracę z dream popem czy indie. Do tego grona zaliczam się i ja, co sprawiło, że z “So Sad So Sexy” mam niemały problem.

Czytaj dalej #870 Lykke Li “So Sad So Sexy” (2018)