Jeżeli życie miałoby być grą video, chciałabym trafić do świata Simsów i do woli eksploatować kod motherlode, który z pewnością znany jest wszystkim fanom gry. Kto jednak potrzebuje przypomnienia, temu spieszę donieść, że rzeczony kod zapewniał dostatek, nielimitowany zasób gotówki i ogólny dobrostan. Polska wokalistka Rosalie wykorzystując jego nazwę w tytule nowej płyty z pewnością liczyła na to, że bardzo pozytywnie wpłynie on na jej tegoroczną erę.
Album “Motherlode”, który zadebiutował na sklepowych półkach i w serwisach streamingowych w drugiej połowie maja, jest już trzecim wydawnictwem, jakie wyszło spod ręki Rosalie Hoffman. Mimo iż od “IDeal” dzielą go trzy lata, ciężko powiedzieć, by przez ten czas artystka się leniła. Jej kariera w oczywisty sposób została spowolniona przez pandemię, lecz na przestrzeni ostatnich lat dostaliśmy całą garść innych piosenkowych projektów i kolaboracji, w które swoje trzy grosze wtrąciła Polka. W końcu otrzymaliśmy i krążek, który sprawia wrażenie dzieła, na którym dzieje się naprawdę sporo.
Rosalie ponownie nie mogła odmówić sobie przyjemności popracowania z polską producentką Chloe Martini, z której bitami związana jest od początku kariery. Chętniej niż wcześniej postawiła na wokalne duety. Perełką jest “Spadamy” ze znaną z Coals Kachą. Początek zaaranżowany na pianino jest niesamowity, a intrygującym plot twistem jest dodanie trapowych bitów, co stawia numer w roli nietypowej nowoczesnej ballady. Nieźle wypada i hip hopowo-trapowa “Pokusa” z Kukonem. Jedynie posiadający filmowy, narracyjny wstęp “Czar” o tanecznym refrenie i przesadzonych, wysokich wokalach Rosalie nie jest kawałkiem, do którego chętnie bym wracała. Gościnnie udziela się w nim Vito Bambino – w jego głosie jest coś tak irytującego, że za każdym razem gdy widzę, że pojawia się w jakiejś piosence, wiem doskonale, że będę ją omijać.
Podobają mi się krótkie, ledwo minutowe przerywniki. “Cud – skit” jest urokliwie harmonijny, a jego girlsbandowy vibe przenosi się na rhythm’and’bluesowy utwór “Cud”. “Hapiness – skit” wraz z “Do Not Disturb – skit” zachwycają swoim oldskulowym, najntisowym klimatem. To także jedne z niewielu anglojęzycznych momentów płyty. Całą piosenką nagraną w tym języku jest “Freeze” o mocnych bitach i marszowym rytmie. To jedna z tych kompozycji, które warto prezentować za granicą. Chętnie sięgam po bujającą “Iluzję”, która kojarzy mi się z pierwszą dekadą nowego tysiąclecia i dokonaniami takich artystów jak Kylie i Goldfrapp; oraz agresywne “Światła” o metalicznym, pełnym nerwowości refrenie i emocjonalnym wykonaniu Rosalie. Chłodniej odbieram elektroniczną, prędką “Straconą głowę” oraz popowy, radosny, lecz infantylny “Raj”, który sprawdziłby się jako piosenka do reklamy gumy balonowej.
Słuchając “Motherlode” nie sposób nie stwierdzić, iż mamy do czynienia z pracą wokalistki, która dokładnie wie, czego chce, jak ma być przedstawiana jej muzyka, jak ma na nas oddziaływać. Nie ma tu większych zaskoczeń. Nie ma momentów, przy których bym aż krzyknęła z wrażenia, że czegoś takiego się po Rosalie nie spodziewałam. Jest dość bezpiecznie, bez podejmowania większego ryzyka. I to w “Motherlode” zawadza mi najbardziej – zaraz za partiami, gdy wokalistka prowadzi swój głos w wysokie rejestry. Od chwili, gdy pierwszy raz przesłuchałam “Flashback” uważam, że jest jedną z niewielu artystek rodzimej sceny, które warto sprzedawać słuchaczom za granicą. “Motherlode” tej opinii nie zmienia, choć większą sympatią darzę starsze krążki Polki.
Warto: Spadamy & Freeze
____________