RECENZJA: Sugababes “Taller in More Ways” (2005) (#1436)

Zdążyło minąć pół dekady od pojawienia się na scenie brytyjskiego girlsbandu Sugababes, a jedna trzecia jego składu została wymieniona. Na samym początku odeszła Siobhán Donaghy, a długo z wydania “Taller in More Ways” nie cieszyła się Mutya Buena, która nie mogąc pogodzić życia rodzinnego z zawodowym opuściła pozostałe dziewczyny dwa miesiące po premierze krążka. Może być jednak dumna, bo brała udział w stworzeniu ostatniej tak dobrej płyty Sugababes.

Na miejsce Bueny w przeciągu zaledwie dwóch dni management znalazł Amelle Berrabah, który zwrócił uwagę na wokalistkę podczas jednego z showcasów. Jako że album “Taller in More Ways” był już skończony, zmieniono jego okładkę, a sama Berrabah dograła się jedynie do trzech kompozycji zaliczając raczej skromny debiut u boku pozostałych dziewczyn. Te wydawały czwarty krążek z pozycji jednego z najpopularniejszych brytyjskich zespołów, który poprzednio czarował takimi przebojami jak “Round Round”, “Freak Like Me” czy “Hole in the Head”. Jeśli więc podobały wam się płyty takie jak “Three” czy “Angels with Dirty Faces”, z “Taller in More Ways” wybierzecie się do pop-r&b nieba.

Komputerowe bity i electropopowe rytmy zdominowały singiel “Push the Button”, który swego czasu był moim ulubionym utworem sygnowanym nazwą Sugababes. Dziś więcej we mnie zwykłego sentymentu do tego nagrania aniżeli autentycznego zachwytu nad nim. Nadal jednak jestem fanką popowo-funkowego girl power hymnu “Red Dress” należącego do najbardziej wyrazistych piosenek na “Taller in More Ways”. Jeszcze lepiej wybrzmiewa amerykańskie “Gotta Be You”, które nawiązuje do crunku i bestsellerowego debiutu Ciary, “Goodies”. Wpływy ska przenikają za to “Joy Division”, gitarowe riffy wypełniają electro-pop-rhythm’and’bluesowe “It Ain’t Easy”, a nóżką potupać można do “Ace Reject”. Nie sposób nie wspomnieć i o ejtisowym “Obsession” – coverze utworu new wave’owego zespołu Animotion, który w wykonaniu Sugababes ma jeszcze więcej mocy.

Wśród spokojniejszej części wydawnictwa króluje ciepłe, smyczkowe “Follow Me Home”. Ładnie wypada i pop rockowe “Ugly”, które uchodzić może za odpowiedź na “Beautiful” Christiny Aguilery czy filmowe “Now You’re Gone”, w którym złowrogie smyczki towarzyszą komputerowym, mechanicznym bitom. Większego wrażenia nie robią za to znikające na tle pozostałych nagrań “Bruised” oraz “2 Hearts”, w którym dzieje się aż za dużo.

Moja sympatia do twórczości Sugababes nieco zmalała, kiedy odkrywałam krążek “Three”, lecz na nowo wystrzeliła w górę podczas zasłuchiwania się w “Taller in More Ways”. O ile na poprzednim wydawnictwie więcej było sztuczności, a każda z piosenek aż krzyczała, że ma ochotę zostać kolejnym wielkim przebojem, te zawarte na recenzowanej płycie są w tych swoich zapędach skromniejsze, choć ich twórcy dobrze wiedzieli, co potrzebne jest do zawojowania stacji radiowych. Powstała z tego druga najlepsza (wciąż moje serduszko najmocniej bije dla “One Touch”) płyta Sugababes, która wypełniona jest świetnymi dźwiękowymi pomysłami. Pozycja obowiązkowa dla fanów popu.

Warto: Gotta Be You & Obsession & Follow Me Home

__________________

One Touch Angels with Dirty FacesThree ♣ Sweet 7

One Reply to “RECENZJA: Sugababes “Taller in More Ways” (2005) (#1436)”

  1. Oj, jest sentyment do “Push the Button”, chociaż ta piosenka brzmiała lepiej kiedy nie rozumiało się tekstu. 😀 Kojarzę też “Red Dress”, które miałam na jakiejś składance. Skoro album jest pozycją obowiązkową dla fanów popu, to muszę wkrótce go przesłuchać. 😀
    Pozdrawiam.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *