RECENZJA: Birdy “Portraits” (2023) (#1423)

Gdy pisałam przed dwoma laty o nowej wówczas płycie Jasmine Lucilli Elizabeth Jennifer van den Bogaerde (Birdy) zatytułowanej “Young Heart”, przekonana byłam, że brytyjska wokalistka odnalazła swój muzyczny port i z folkowych brzmień postanowi uczynić swój znak rozpoznawczy. Dziś stwierdzenie to można włożyć między bajki. Artystka zaprezentowała nam krążek, jakiego się po niej nie spodziewałam.

Stworzona w dużej mierze w Stanach Zjednoczonych oraz inspirowana “Blue” Joni Mitchell i złamanym sercem płyta “Young Heart” była dojrzałą, skromną wycieczką po melodiach tworzonych w dużej mierze przez pianino, akustyczną gitarę i smyczki. Na “Portraits” Birdy nie tyle wraca do ojczyzny, co przez swój własny filtr przepuszcza synth pop z lat 80. A także zdaje się składać muzyczny hołd takim artystkom jak Kate Bush, Florence Welch czy Caroline Polachek.

Przy dźwiękach rozpędzonego synth popu (“Paradise Calling”) rozpoczyna nowy rozdział swojej wokalistka. W podobnym tonie utrzymane są także takie kompozycje jak “Heartbreaker”, “Automatic”, zaś lekko tylko zwalniają ejtisowe, chłodne “Ruins II” oraz natchnione “Tears Don’t Fall”. Niesamowitą piosenką – i zarazem moim ulubionym utworem z nowego projektu Birdy – jest “Raincatcher”. Smyczki podbijają dramaturgię całego nagrania, które samo w sobie brzmi jak “Cloudbusting” Kate Bush, gdyby ta tworzyła jeden ze swoich większych przebojów niemalże cztery dekady później. Lubię także “Ruins I”, które w porównaniu do swojej drugiej części brzmi nowocześniej, jeszcze chłodniej, odznaczając się przy okazji klimatem rodem z filmu fantasy. Nie brakuje na “Portraits” i ballad, z których młoda Brytyjka słynie od początku kariery. Szczególnie czarują dwie – skromne “Your Arms” oraz wyraźniej akcentujące perkusję “I Wish I Was a Shooting Star”, które zostały przez Birdy tak pięknie wykonane, że z uwagą przysłuchuję się każdemu słowu, jakie wyśpiewuje. Nieźle wypadają i dwa kolejne kawałki – ukrywające w tle naprawdę ładne dźwięki pianina, pełne backing vocals “Portraits” i pełne przestrzeni “Battlefield”.

Przeszło dekadę temu Birdy dała się poznać jako nad wyraz dojrzała nastolatka o bardzo melancholijnej, może nawet nieco ponurej naturze. Na kolejnych albumach również nie dawała sobie większych powodów do radości, lecz jej autorskie kompozycje miały już w sobie więcej tej młodzieńczej naiwności. Album “Portraits” to przełom – Brytyjka wychodzi poza strefę własnego komfortu nie wyzbywając się swojej wewnętrznej nostalgii i smutku. Kołyszemy się do jej nowych nagrań, lecz bez większego uśmiechu. W tych alt-synth-popowych, chłodnych dźwiękach bardzo jej do twarzy. Ostatni raz taką ekscytację utworami Birdy czułam… słuchając jej debiutu.

Warto: Raincatchers & I Wish I Was a Shooting Star

_______________

BirdyFire WithinBeautiful Lies ♥ Young Heart

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *