W 2010 miało miejsce kilka katastrof naturalnych. W kinach rządziły “Avatar”, “Toy Story 3”, “Alicja w Krainie Czarów” i “Iron Man 2”. RPA było pierwszym afrykańskim krajem, który gościł uczestników mistrzostw świata w piłce nożnej. A zewsząd dobiegały nas dźwięki “California Gurls” Katy Perry, “Love the Way You Lie” Eminema & Rihanny, “Hey, Soul Sister” Train i “Tik Tok” Ke$hy. A jakie albumy zapisały się w pamięci słuchaczy?
VAMPIRE WEEKEND CONTRA (11.01.2010) Nawiązanie w tytule do nikaraguańskiej partyzantki oraz polaroidowa fotografia dziewczyny na okładce. Oba te elementy łączy jedno – lata 80. Fotografia zdobiąca drugi album Wampirów narobiła im zresztą trochę problemów. Widniejąca na niej kobieta pozwała zespół. Cała sprawa nie narobiła jednak kapeli czarnego PR-u. Wręcz przeciwnie. “Contra” była jedną z najlepiej ocenianych płyt 2010 roku. Umocniła też pozycję Vampire Weekend w panteonie nowych gwiazd indie rocka. Krążek zdobył szczyt listy Billboard 200 (124 tysiące kopii rozeszło się w pierwszym tygodniu). Co ciekawe była to dopiero 12. płyta wydana przez niezależną wytwórnię w historii listy, która wskoczyła na 1. miejsce. W 2011 roku kapela nominowana została do Grammy w kategorii Best Alternative Album. Zespół dowodzony przez Ezrę Koeniga uznać jednak musiał wyższość “Brothers” The Black Keys.
SADE SOLDIER OF LOVE (05.02.2010) Są płyty, których premiera przechodzi bez echa. Są i takie, o których głośno jest nie tylko na branżowych stronach. W 2010 roku, co świetnie pamiętam, takim niesamowicie wyczekiwanym wydawnictwem było “Soldier of Love” zespołu Sade. Nie bez przyczyny. Formacja zrobiła sobie dziesięć lat przerwy. “Soldier of Love” było więc gorąco wyczekiwanym come backiem, o którym plotkowano już od 2008 roku. Album zadebiutował na 1. miejscu Billboard 200 (ponad pół miliona sprzedanych kopii w pierwszym tygodniu!), stając się drugim krążkiem numer jeden w historii Sade (poprzednio udało się to “Promise” w 1985 roku). Także w Polsce słuchacze nie mogli doczekać się nowej muzyki od obdarzonej niezwykłym głosem Sade Adu i jej kolegów – rzucili się na “Soldier of Love”, przez co krążek szybko pokrył się diamentem. Taki sobie grupa los wywróżyła już na samym początku, wydając debiut zatytułowany… “Diamond Life”.
THE NATIONAL HIGH VIOLET (10.05.2010) Amerykańskiemu zespołowi The National daleko do miana grupy, która lansowałaby hit za hitem. Oni radiowymi kompozycjami nie są zainteresowani, lecz nie przeszkodziło im to w zdobyciu rzeczy fanów. Głośniej zrobiło się o nich w 2007 roku, lecz wystrzał popularności nastał wraz z premierą “High Violet”. Ukazanie się płyty poprzedziła premiera singla “Bloodbuzz Ohio” oraz telewizyjny występ z utworem “Terrible Love”. Przez pierwszy tydzień po premierze “High Violet” rozeszło się w Stanach Zjednoczonych w nakładzie przekraczającym 51 tysięcy sztuk, co dało kapeli 3. miejsce na Billboard 200. Równie ciepło piąty studyjny album The National przyjęto w Europie. Sukces wydawnictwa sprawił, że w kolejnych latach zespół był jednym z najbardziej wyczekiwanych aktów letnich festiwali. Najbardziej kultową piosenką stało się na przestrzeni lat “Vanderlyle Crybaby Geeks”, bez którego nie może obyć się żaden koncert formacji.
LCD SOUNDSYSTEM THIS IS HAPPENING (17.05.2010) W 2005 roku amerykańska formacja LCD Soundsystem wypuściła singiel “Daft Punk Is Playing at My House”, który sporo namieszał. Pięć lat później wielu słuchaczy mogło zmienić tytuł tej kompozycji na “LCD Soundsystem Is Playing at My House”. Dowodzona przez Jamesa Murphy’ego grupa wydała trzeci studyjny album “This Is Happening”, któremu towarzyszyła smutna plotka – miała być to ostatnia płyta tego projektu. Tak się nie stało (siedem lat później wrócili z krążkiem “American Dream”), ale szum wokół zespołu sprawił, że “This Is Happening” nieźle poradził sobie na listach przebojów, spychając Lady Gagę i jej “The Fame” ze szczytu Billboard’s Dance/Electronic Albums. Z płyty największą karierę zrobił singiel “I Can Change”, który trafił na soundtrack gry “FIFA 11”.
THE BLACK KEYS BROTHERS (18.05.2010) Powoli trwało oswajanie się słuchaczy z duetem The Black Keys. Do produkcji wydanej w 2008 roku płyty “Attack & Release” Patrick Carney i Dan Auerbach zwerbowali Danger Mouse’a, muzyka, który miał wcześniej na koncie współpracę m.in. z Gorillaz oraz The Good, The Bad & The Queen. Przygodę z nim kontynuowali i na “Brothers”. Efekt? Jedna z bardziej przebojowych płyt tamtego roku. Album zadebiutował na 3. miejscu amerykańskiej listy bestsellerów, sprzedając się do dziś w samych tylko Stanach w wysokości 2 milionów egzemplarzy. Podobnym hitem krążek był w Kanadzie, Wielkiej Brytanii i Australii. Promujący “Brothers” singiel “Tighten Up” stał się jedną z najbardziej rozpoznawalnych kompozycji The Black Keys. Piosenka spędziła dziesięć tygodni na szczycie US Alternative Songs. Zanotowała także swą obecność na Billboard Hot 100. W 2011 roku podczas gali Grammy duet nagrodzony został trzema statuetkami.
JANELLE MONÁE THE ARCHANDROID (18.05.2010) W 2007 roku amerykańska wokalistka wymyśliła sobie pewien koncept – jej muzyka miała nawiązywać do ekspresjonistycznego filmu sci-fi z lat 20 “Metropolis”. Zaczęło się od epki, a w 2010 roku projekt doczekał się zacnej kontynuacji. Tym samym do naszych rąk trafił jeden z najciekawszych debiutów nowego tysiąclecia. Pierwszy longplay w karierze Janelle zatytułowany został “The ArchAndroid”. Na swoim dziele Monáe nie wybiegała jednak w bardzo odległą przyszłość, przez co ciężko nadać jej muzyce łatkę futuryzm. To raczej ukłon w stronę klasyki, sięgnięcie po różne odcienie soulu, r&b, psychodelicznego popu. Z dobrym efektem. Krążek nie podbił list przebojów (był m.in. 17. w USA i 51. w UK), ale sprawił, że artystka została nową ulubienicą krytyków. “The ArchAndroid” nie tylko było jednym z pewniaków na podsumowujących minioną dekadę listach najlepszych płyt, ale i doczekało się nominacji do Grammy i miejsca w książce “1001 Albums You Must Hear Before You Die”.
ARCADE FIRE THE SUBURBS (02.08.2010) List z przedmieść – tak tematykę trzeciego studyjnego albumu jednego z najbardziej uwielbianych kanadyjskich zespołów nakreśla jego lider, Win Butler. Ani laurka, ani nagana – ot, rzeczywistość, jak sam opowiadał w wywiadach po premierze “The Suburbs”. Płyta okazała się być hitem po obu stronach Atlantyku. Także wśród krytyków, którzy zgodnie uznali ją za jeden z najlepszych krążków 2010 roku. Wydawnictwo nominowane było do Polaris Music Prize – nagrody, którą Kanadyjczycy wręczają co roku najlepszej płycie. Arcade Fire sięgnęli po statuetkę, zostawiając w tyle m.in. “House of Balloons” The Weeknd i “Feel It Back” Austry. W 2011 roku podczas gali Grammy formacja zdobyła złoty gramofon w kluczowej kategorii Album of the Year, pokonując m.in. “Teenage Dream” Katy Perry i “Need You Now” Lady Antebellum.
HURTS HAPPINESS (27.08.2010) She says: don’t let go, never give up, it’s such a wonderful life – refren utworu “Wonderful Life” dobiegał do nas z każdej strony dekadę temu. Piosenka była wielkim hitem w Polsce, a autorzy tego zamieszania, duet Hurts (tworzą go Theo Hutchcraft i Adam Anderson) stali się nowymi ulubieńcami romantyków i osób tęskniących za melancholijnym, chłodnym synth popem. Płyta “Happiness” była wówczas czymś świeżym. Oprócz wspomnianego “Wonderful Life” duet wylansował takie przeboje jak “Stay” i “Better Than Love”. Theo i Adamowi zaufała także Kylie Minogue, która wsparła ich swoim wokalem w utworze “Devotion”. “Happiness” było jedną z najszybciej znikających z półek debiutanckich płyt 2010 roku na Wyspach Brytyjskich.
LINKIN PARK A THOUSAND SUNS (08.09.2010) Ciężko może zestawiać czwarty studyjny album Linkin Park z kultowymi już “Meteora” i “Hybrid Theory”, ale dla mnie jest to swego rodzaju ważny krążek. Nigdy nie szalałam za muzyką amerykańskiej kapeli, ale ta płyta naprawdę mnie dotknęła. I to głównie za sprawą tego, co fanom Linkinów nie podobało się w tym wydawnictwie najbardziej. Zespół rozwinął elektroniczno-rockowe brzmienie, które zapoczątkował na “Minutes to Midnight”, ale nadał mu bardziej intrygujący, mroczniejszy wyraz. Nic dziwnego – “A Thousand Suns” odwołuje się do tematyki wojny nuklearnej. W swoich utworach grupa wykorzystała przemowy aktywistów Mario Savio i Martina Luthera Kinga, oraz ojca bomby atomowej J. Roberta Oppenheimera. Album trafił na pierwsze miejsca list przebojów w takich krajach jak USA, Australia i Niemcy.
RIHANNA LOUD (12.11.2010) W 2009 roku Rihanna cierpiała z powodu Chrisa Browna, a cały swój smutek przelała na jedno z moich ulubionych wydawnictw w jej karierze – mroczne “Rated R”. Rok później znów widziała świat w jasnych barwach, zmieniając nie tylko image (kultowa już czerwona czupryna), ale i brzmienie na lżejsze i bardziej radiowe. “Loud” to spory gatunkowy misz-masz. Pop, reggae (“Man Down”!), elektro, dance pop, r&b. Każda piosenka była gotowym materiałem na przebój. Dość wspomnieć, że pochodząca z Barbadosu wokalistka wylansowała ze swojej piątej płyty takie hity jak “Only Girl (in the World)”, “S&M”, “California Kingbed” i “What’s My Name?”, którym to przedstawiła światu Drake’a. Szacuje się, że w przeciągu roku Rihanna sprzedała ponad 7 milionów kopii “Loud”. Za swój krążek zgarnęła też kilka nominacji do Grammy, a światowa trasa promująca wydawnictwo objęła także Łódź.
Najbardziej złapałem się na tym, z jakim niedowierzaniem podszedłem do dziesięciolecia “Soldier of Love”. Najwyższy czas na nowy album!
Wydaje się, że ostatni album Sade nie był tak dawno… Jej koncert w Polsce to wciąż moje marzenie… Oby się ziściło w końcu. Plus za The Black Keys i Rihanne…
Fajny pomysł na post. W końcu kolejna dekada dobiegła końca