#1166 Mary J. Blige “Share My World” (1997)

Mimo iż na wydanej w 1994 roku płycie “My Life” amerykańska wokalistka Mary J. Blige stara się odnajdywać sporo jasnych aspektów życia, nie wszystko było z nią tak dobrze, jak sama chciała nam udowodnić w swoich nowych piosenkach. Problemy z używkami wywołane burzliwym romansem zaczęły faktycznie odchodzić na coraz dalszy plan dopiero po kilku miesiącach od ich premiery. Mary J. była zwarta i gotowa do prac nad nowym albumem.

Te przebiegały sprawnie, choć Blige chwilę przed przeszła do innej wytwórni i zerwała kontakty z P. Diddym, który miał ogromny udział w powstaniu krążków “What’s the 411?” i “My Life”. Jego miejsce szybko zajęła cała plejada topowych producentów (m.in. odpowiedzialny za sukcesy Toni Braxton Babyface; duet Jimmy Jam & Terry Lewis, który pracował nad wieloma hitami Janet Jackson; czy w końcu niesławny R.Kelly, który chwilę wcześniej odkrył Aaliyah). Zmiana była zauważalna. Queen of Hip Hop Soul, jak zwykło się nazywać Mary J. już na samym początku jej kariery, odeszła od wyraźniejszych hip hopowych wpływów na rzecz kobiecego, ale charakternego r&b.

O ile na “My Life” Blige skupiła na sobie całą uwagę, tak na “Share My World” chętnie daje wykazać się innym wykonawcom. Do gustu przypadł mi duet z niepokorną Lil Kim. “I Can Love You” przyjemnie buja i jest jednym z najszybciej wpadających w ucho nagrań na krążku. Zaskakuje “Love Is All We Need” z Nasem. Kompozycja brzmi dziś nieco archaicznie, a wrażenie to tylko pogłębiają sample z ejtisowego przeboju “Moonchild” Ricka Jamesa. Od razu zakochałam się za to w eleganckim “Seven Days” (feat. gitara George’a Bensona). Dobrze słucha się również opartego na wyrazistszych bitach “Searching” (feat. Roy Ayers). Nie potrafię się za to polubić z żywszym “Can’t Get You Off My Mind” (feat. The LOX) oraz nijakim duetem z R.Kelly zatytułowanym “It’s On”.

Z solowych propozycji Amerykanki najchętniej zabieram dla siebie “Share My World”, “Keep Your Head” oraz “Not Gon’ Cry”. Wszystkie te piosenki łączy jedno – wprost idealnie wyważone proporcje między Mary J. a towarzyszącym jej chórkiem. Moje serce bije szybciej również i dla przebojowego “Round and Round”, w którym najbardziej podobają mi się szorstkie wokale Blige. Ciekawostką jest soulowe “Our Love” – oryginał pochodzi z wydanego w latach 70. albumu Natalie Cole, “Thankful”. Artystka nie miała ochoty przenosić go na współczesny grunt, stąd jej wersja jest ładnym hołdem złożonym oryginałowi.

Największą bolączką płyty “Share My World” jest jej długość i mnogość kompozycji. Siedemnaście tracków przekłada się bowiem na przeszło godzinę muzyki. Sporo utworów potrafi zlać się w jedną całość, ale łatwo wówczas dostrzec, że trzeci krążek Mary J. Blige naprawdę trzyma poziom i, mimo kilku nagrań, które są przeze mnie czasem pomijane, nie zalicza wpadek. Swoim krążkiem wokalistka udowodniła, że w 1997 roku w kategorii “kobiece r&b” ustępowała jedynie przed Eryką Badu i jej olśniewającym albumem “Baduizm”.

Warto: Seven Days & Share My World

_____________

What’s the 411?My LifeA Mary Christmas

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *