ZOOM NA… No Doubt

Pojawiają się i znikają. Amerykańska formacja No Doubt (z Gwen Stefani, jedną z najbarwniejszych kobiecych postaci w muzyce, na wokalu) zadebiutowała na początku lat 90. (a założona została w połowie poprzedniej dekady), odnosząc w kolejnych latach niemały sukces. W 2004 roku zespół pożegnał się z fanami, wracając pięć lat później z serią koncertów, a w 2012 roku z pierwszą od 2001 roku płytą. Dziś znów jest o No Doubt cicho. W oczekiwaniu na kolejny zryw aktywności grupy warto przypomnieć sobie ich najważniejsze single.

Czytaj dalej ZOOM NA… No Doubt

#731 Kelis “Wanderland” (2001)


Podopieczna The Neptunes nie dała sobie dużo czasu na rozmyślanie o kolejnym wydawnictwie. Nie zdążyły ucichnąć echa porządnego i odważnie patrzącego w przyszłość rhythm’and’bluesa “Kaleidoscope”, a Kelis już uraczyła swoich fanów nowym albumem. O “Wanderland” mówi się dziś bardzo mało (hmm, no dobra, o samej Kelis niewiele więcej), chętniej przeskakując do prowadzonego paroma przebojami “Tasty”. Czy słuchacze coś stracili? A może dobrą decyzją było zapomnienie o krążku? Wyruszam na poszukiwanie odpowiedzi.

Czytaj dalej #731 Kelis “Wanderland” (2001)

#728, 729, 730 Karnawałowe recenzje: La Roux “La Roux” (2009) & Giorgio Moroder “Deja Vu” (2015) & AlunaGeorge “I Remember” (2016)

Karnawał w pełni, więc warto do swojego odtwarzacza (lub wyszukiwarki na Spotify czy innym streamingowym cudeńku) wrzucić płyty, przy których choć myślami przeniesiemy się na dobrą imprezę. Ja wybrałam trzy i biorę się za sprawdzanie, która z nich zostanie ze mną trochę dłużej niż kilka najbliższych tygodni.

Czytaj dalej #728, 729, 730 Karnawałowe recenzje: La Roux “La Roux” (2009) & Giorgio Moroder “Deja Vu” (2015) & AlunaGeorge “I Remember” (2016)

RANKING: 10 (niesinglowych) piosenek, za które J.Lo da się lubić

Większy tyłek niż talent. Słaba wokalistka. Drętwa aktorka. To tylko wierzchołek góry lodowej składającej się z negatywnych komentarzy uderzających w Jennifer Lopez. Amerykańska piosenkarka i aktorka, której kariera zaczęła się w latach 90., nie cieszy się dziś ani zbyt dużą popularnością, ani uznaniem. Nie mi oceniać jej filmową karierę (choć takie komedie jak “Pokojówka na Manhattanie” czy “Sposób na teściową” wspominam miło), ale tą muzyczną – to już moja broszka. Nie cierpicie J.Lo bo “Dance Again”, “On the Floor” czy “Live It Up”? Mam dla was dziesięć niesinglowych utworów, za które Lopez da się polubić. Jak zawsze w tego typu rankingach starałam się uwzględnić wszystkie albumy zainteresowanej.

Czytaj dalej RANKING: 10 (niesinglowych) piosenek, za które J.Lo da się lubić

20 płyt, na które czekam w 2017 roku

Nowy rok – nowa muzyka. Zapewne ponownie w ciągu dwunastu miesięcy ukaże się tyle płyt, że niemożliwym będzie poznanie ich wszystkich. Ale na jakąś część warto zarezerwować sobie czas. Z okazji nowego roku wybrałam dwudziestkę artystów, którzy mogliby oddać w moje ręce swojego kolejne krążki. W przypadku niektórych znamy już sporo szczegółów. U innych musiała nam wystarczyć krótka wiadomość, że praca w studiu nagraniowym wre.

Czytaj dalej 20 płyt, na które czekam w 2017 roku

#727 David Bowie “The Man Who Sold the World” (1970)


Patrzę na okładkę trzeciej płyty Davida Bowiego i myślę sobie, że dziś ludzie przeszliby koło niej obojętnie, nie wysilając się na zwykłe wzruszenie ramionami. Facet w sukience? Przecież mamy równouprawnienie. Michał Szpak maluje paznokcie, a na Eurowizji kilka lat temu królowała niejaka (niejaki?) Conchita. Cofnijmy się jednak do początku lat 70. i nie dziwmy, że początkowo wydawnictwo sprzedawane było z inną grafiką. Wybrałam jednak tę dla podkreślenia, że od początku kariery dla Bowiego ważna była nie tylko muzyka, ale i jej odpowiednia otoczka, którą później mogła stać się popkulturowym fenomenem.

Czytaj dalej #727 David Bowie “The Man Who Sold the World” (1970)