![]()
Ciężko powiedzieć, by po wydaniu w 1996 roku albumu “One in a Million” Aaliyah miała cały świat u swych stóp. Mimo ciepłego przyjęcia ze strony muzycznej prasy kolejne single nie cieszyły się popularnością dorównującą utworom “Back & Forth” czy “At Your Best (You Are Love)”. O wokalistkę upomniał się za to świat filmu. I gdy ta już dobrze poczuła się za kamerą, fani czekali na jej muzyczny powrót. Ten okazał się być zarazem i pożegnaniem.





Aaliyah i Brandy. Osoby, którym gatunek r&b nie jest obcy, z pewnością nie trzeba tych dwóch artystek przedstawiać. Pozostałych odsyłam do wujka Google. Dla mnie obie są ikonami czarnej muzyki. Zarówno debiutancka płyta Aaliyah, jak i Brandy, ukazała się w 1994 roku, kiedy to artystki miały zaledwie po piętnaście lat. Dziś pierwsza z nich już nie żyje. W 2001 roku zginęła w katastrofie lotniczej. Druga zaś nie cieszy się taką popularnością jak kiedyś, ale wciąż nagrywa nowe płyty. Mam ogromny sentyment do ich pierwszych albumów. W 2014 roku mija dwadzieścia lat od ich premiery. Ciężko mi wciąż uwierzyć, że cenione przeze mnie krążki, są tak samo stare, jak ja.