TOP150: najlepsze piosenki 2024 roku (50-1)

50. Fontaines D.C. In the Modern World

Lista wykonawców, którzy inspirują się Laną Del Rey, jest długa. Nie sądziłam znaleźć na niej chłopaków z Fontaines D.C. Tymczasem ich smyczkowa, balladowa kompozycja “In the Modern World” nawiązuje do sennych, nostalgicznych nagrań artystki. A także coraz bardziej gasnącego blasku Hollywood. Niesamowicie klimatyczny numer.

49. The Marías Sienna

“Sienna”, klimatyczna piosenka z serii co by było gdyby (I’ll lay on your rooftop in the freezing cold and I’ll watch the sunset wearing all your clothes), to słodko-gorzka produkcja w stylu dawnych nagrań Lany Del Rey. Jest romantycznie, jest marzycielsko.

48. The Last Dinner Party Mirror

Sporo się mówiło o takich piosenkach jak “Caesar on a TV Screen” czy “Nothing Matters”, ale na więcej uwagi zasługuje inny epicki numer dziewczyn. Teatralne “Mirror” ze smyczkowym motywem udowadnia, że The Last Dinner Party gotowe są do stworzenia swojego bondowskiego utworu.

47. Beth Gibbons Floating on the Moment

Znana z zespołu Portishead Beth Gibbons zaskoczyła w minionym roku solowym debiutem. Zapowiadał go singiel “Floating On a Moment” będący odejściem od trip hopu i skierowaniem uwagi na odrealniony chamber pop i folk o delikatnie psychodelicznym zabarwieniu.

46. Oxford Drama Six Feet Under

Tworzony przez Małgosię i Marcina duet Oxford Drama wyrósł w ostatnim czasie na mój ulubiony zespół made in Poland. Z ogromną przyjemnością sięgnęłam po ich nowy krążek. Zamykająca go piosenka “Six Feet Under” (tytuł na cześć jednego z seriali) zauroczyła mnie swoją wchodzącą w surowość prostotą i klimatem przypominającym mi o shoegazowo-dream popowej formacji Mazzy Star.

45. Sabrina Carpenter Don’t Smile

Don’t smile becausе it happened, baby/Cry becausе it’s over śpiewa nam Carpenter w nagraniu “Don’t Smile” – kompozycji, która trochę inaczej podchodzi do tematyki break up i zostawia nas w nostalgicznym nastroju pasującym do wspominania tego, co było i minęło. A to wszystko w pastelowym, rhythm’and’bluesowym klimacie puszczającym oczko do lat 90.

44. The Cure Alone

The Cure, aż do 2024 roku, kiedy to otrzymaliśmy pierwszy od szesnastu lat album “Songs of a Lost World”, uparcie milczeli. Zwiastujący go singiel “Alone” to powrót przez wielkie P. Niemalże siedmiominutowy numer o długim, instrumentalnym wstępie jest wywołującą ciarki gothic-rockowo-shoegazową kompozycją o ponurym, chwilami nawet przygnębiającym wydźwięku. Jest epicko i bardzo jesiennie.

43. Pond Fell From the Grace with the Sea

Pond, spin off Tame Impala, wyskoczyli ze swoją dziesiątą już płytą i w pełni zasługują na to, by traktować ich poważnie. “Stung!” to porcja niezłego psychodeliczno-rockowego grania, które wieńczy ponadczasowe, wzbogacane ścianą syntezatorów “Fell From Grace With the Sea” – ta piosenka brzmi jak obraz, któremu chcę się przyglądać i którego wszystkie szczegóły chcę odkrywać.

42. J. Bernardt Free

Od indie rocka w zespole Balthazar po elektroniczne r&b na debiutanckiej, solowej płycie – Jinte Deprez na kolejnym krążku ponownie zmienił front i osadził akcję “Contigo” w vintage’owym, eleganckim świecie. Taka też jest jedna z jego najlepszych piosenek, “Free” – dostojny, wyważony numer.

41. Lor $hrek 2

Nie trzeba chyba nikogo specjalnie przekonywać, że “Shrek” to jedna z najlepszych animacji w historii. Równie udana jest piosenka Lor nosząca tytuł “$hrek 2”. Przebojowe pop folkowe nagranie z chóralnymi przyśpiewkami (jakże to wybrzmiewa na koncertach!) łapie mnie za serce tekstem będącym wspomnieniem minionej miłości. Łatwo odnaleźć elementy własnej historii w tych wersach.

40. FKA twigs Eusexua

Trzeszczące syntezatory, pulsujące techno, nieco mglista atmosfera. No i wokale – pełne chłodu, ale i pewnego lęku. FKA twigs w pierwszym singlu zapowiadającym jej trzeci krążek jest spokojna i opanowana, choć wokół niej świat zdaje się wirować. “Eusexua” to kosmiczne doznania.

39. Lady Gaga Disease

Utwór zawrócił mi w głowie od pierwszego odsłuchu. Jest to piosenka, która przypomina mi czasy “The Fame Monster” i “Born This Way”, co tylko pokazuje, że siedzi we mnie sporo sentymentu do tamtych lat. Samo “Disease” kupuje mnie swoją ciemniejszą stroną, dark popową stylistyką i lekko gotyckim klimatem.

38. Michael Kiwanuka Rebel Soul

Michael Kiwanuka bez wątpienia należy do najzdolniejszych brytyjskich wykonawców swojego pokolenia, choć do 2024 roku musiałam czekać na piosenkę jego autorstwa, którą bym chciała zapętlać bez opamiętania. Tym nagraniem jest tajemnicze, psychodeliczno-soulowe “Rebel Soul”, w którym sporo uwagi skupia na sobie powściągliwy głos artysty.

37. St. Vincent Violent Times

Lista wykonawców, którzy powinni przejść do historii jako twórcy kolejnego bondowskiego nagrania wydłużyła się w minionym roku o St. Vincent. Jeśli nie wierzycie, jak najszybciej sięgajcie po podszyte dramatyzmem, wzbogacane dęciakami “Violet Times”.

36. Julia Holter Spinning

O Julii Holter zdążyłam zapomnieć, lecz samymi singlami zapowiadającymi nowy krążek “Something in the Room She Moves” wskoczyła na listę wokalistek, które chętnie w minionym roku obserwowałam. Piosenką, która jest za to zamieszanie odpowiedzialna, jest “Spinning”. Utwór powoduje lekkie zawroty głowy. Sporo tu plemiennych bębnów, gdzieniegdzie jazzowych wstawek (dęciaki) i dziwnej, odurzającej atmosfery.

35. Magdalena Bay Image

Amerykański duet Magdalena Bay co jakiś czas dowozi nam imprezowe, smaczne kawałki, które zasługują na większy rozgłos. Jedną z nowości, promującą zresztą ich krążek”Imaginal Disk”, był utwór “Image”. Piosenka zaczyna się jak niespieszny, podbity nostalgią synth pop pełen słodkich wokali Miki Tenenbaum, a kończy zaś jak wibrujące, psychodeliczne, nowoczesne elektro. Pasjonujący numer.

34. MGMT Nothing to Declare

Co powstanie z połączenia psychodelii z folkowymi zagrywkami? Jedna z najbardziej poruszających piosenek MGMT. Grupa łagodnieje, nieco rozmywa swe brzmienie, ale nadal potrafi zahipnotyzować. A także sprawić, że słuchacz ma szansę się wyluzować, bo “Nothing to Declare” to niesamowita feel good song, nawet jeśli jej tematyka (ucieczka od obecnego życia) wywoływać może lawinę myśli.

33. Emiliana Torrini Black Water

Niech nie zwiedzie was to włosko brzmiące nazwisko. Emiliana Torrini pochodzi z mroźnej Islandii, i cały ten otaczający ją chłód wpakowała w nagranie “Black Water”. Mówione zwrotki i śpiewany refren towarzyszą mocnej melodii zawierającej wpływy elektroniki i trip hopu tworząc obraz ciemny, klaustrofobiczny i niepokojący.

32. The Wolfgang Press Take It Backwards

Brytyjska kapela The Wolfgang Press zrobiła niespodziankę i zaprezentowała album “A 2nd Shape”, który jest następcą wydanego w 1991 roku “Queer”. I wciąż umie w chłodnego, industrialnego post punka, czego przykładem jest nerwowy, intrygujący, warczący numer “Take It Backwards”.

31. Ethel Cain Punish

Etehl Cain znów sprawia, że czujemy się nieswojo. Autorka jednej z najlepszych płyt 2022 roku wraca z singlem, który wywołuje ciarki, choć przez ponad sześć minut jego trwania wcale tak dużo się nie dzieje. Jednak każdej jej słowo wyśpiewywane spokojnym, nieco zmęczonym głosem jest niczym igiełka. Dodajmy do tego produkcję miksującą ambient, industrial czy folk i mamy kolejny przykład na to, że dźwiękowy świat Cain jest szalenie intrygujący.

30. Beirut Caspian Tiger

Kiedy znany z zespołu Beirut Zach Condon ograniczył promocję albumu “Hadsel” to raptem dwóch berlińskich koncertów, myślałam, że to zapowiedź kolejnej dłuższej przerwy. Tymczasem otrzymaliśmy kompozycję “Caspian Tiger”, która być może zwiastuje coś większego. A powinna, bo za takim kameralnym chamber folkiem można zatęsknić.

29. Nick Cave and the Bad Seeds Conversion

Na płycie “Wild God” Nick Cave i spółka chętnie robią miejsce gospelowemu chórkowi. Dodatkowe, natchnione wokale w żadnej innej piosence nie robią takiej furory co w “Conversion”. Występ chóru jest wręcz nieziemski. A sama kompozycja, choć odznacza się spokojniejszym, skromniejszym wstępem, przeobraża się w pełne energii, gorączkowe nagranie.

28. Warhaus Where the Names Are Real

Maarten Devoldere powrócił jako Warhaus po raz czwarty, a pierwszą zapowiedzią tego come backu był singiel “Where the Names Are Real”. Indie rockowy kawałek z typową dla Maartena teatralnością i klimatem przywodzącym na myśl mroczniejsze, wyrazistsze momenty twórczości Leonarda Cohena jest jednym z jego najlepszych nagrań.

27. Adrianne Lenker Ruined

Zagrane na pianinie, przemycające elementy chamber popu “Ruined” jest najsmutniejszym punktem płyty “Bright Future”. Zarówno pod względem melodii, jak i kruchych, przepełnionych żalem wokali Amerykanki oraz warstwy lirycznej (Can’t get enough of you/You comе around, I’m ruined).

26. Olivia Rodrigo Scared of My Guitar

Z rozszerzonej edycji “Guts” wzięłam dla siebie piosenkę najprostszą. “Scared of My Guitar” jest skromnym, akustycznym nagraniem o ogromnym ładunku emocjonalnym – mamy tu bowiem smutną historię o byciu w związku z kimś, do kogo nie czuje się zbyt wiele. Tak dojrzale Rodrigo nam jeszcze nie śpiewała.

25. Noga Erez Godmother

Noga Erez na płycie “The Vandalist” dała się poznać z różnych dźwiękowych stron. Mnie najmocniej w pamięć zapadło jej filmowe, lekko teatralne oblicze z nagrania “Godmother” (tytuł kompozycji jest ukłonem w stronę “Ojca chrzestnego”) . Piosenka jest mroczna i bardzo mocna.

24. Chelsea Wolfe Eyes Like Nightshade

Królowa amerykańskiego gotyku i taneczny klub? Do momentu ukazania się płyty “She Reaches Out to She Reaches Out to She” było to dla mnie zestawienie nieprawdopodobne. A jednak. Perełką jest “Eyes Like Nightshade”, w którym Chelsea zdaje się stawiać kroki na klubowym parkiecie. Bity są jednak ciemne, masywne i kontrastujące z jej breathy vocals.

23. Billie Eilish Chichro

Nowa Billie Eilish to Billie, która nie ma ochoty przyzwyczajać się do jakiejś melodii. Ona chce w jeden kawałek wcisnąć kilka różnych pomysłów. Najciekawsze rzeczy dzieją się w moim ulubionym “Chihro”, w którym melorecytacja na tle basowych dźwięków przeobraża się w głośny trance.

22. Lady Gaga x Bruno Mars Die with a Smile

Gaga i Bruno Mars? Co z tego połączenia mogło wyjść? Ja obstawiałam disco-funkowy kawałek, a otrzymałam soft rockową kompozycję na miarę najlepszych damsko-męskich duetów lat 70. “Die With a Smile” ujęło mnie swoją prostotą. Tu nie ma silenia się na oryginalność, tu nie ma tekstu pełnego dziwnych metafor. Jest kawał dobrego grania i śpiewu.

21. Jade Angel of My Dreams

Kolejna członkini girlsbandu Little Mix zamarzyła o solowej karierze. I właśnie o tym marzeniu śpiewa nam w swojej debiutanckiej, solowej kompozycji “Angel of My Dreams”. Sława i kariera w jej piosence mają jednak niezbyt pozytywny wydźwięk. Sam singiel za to bardzo zaskakuje, bo wyłamuje się z ram radiowego popu. Ten zastąpiony został popem o elektronicznym, electroclashowym wydźwięku. Na uwagę zasługują same wokale Jade, które ujawniają jej wszechstronność.

20. Arooj Aftab x James Francies Autumn Leaves

Pakistańska wokalistka Arooj Aftab po kilku latach nagrywania w końcu miała swoje pięć minut. Pomogła płyta “Night Reign”, na której każda z piosenek była mocnym kandydatem na końcoworoczne listy. Ja zostawiłam dla siebie prezentujące się wspaniale “Autumn Leaves” o nowocześniejszej, ambientowej produkcji nadającej całości mrocznego pierwiastka.

19. Kasia Lins Kochałam cię na zabój

Płyta “Omen” wciąż należy do grona moich ulubionych polskich wydawnictw i z radością przyjęłam informację, że Kasia Lins rozszerza ją o dodatkowe piosenki. Każdy bonus to złoto, ale delikatniejsze “Kochałam cię na zabój” poruszyło mnie jakoś najbardziej. Artystka brzmi tu łagodnie jak rzadko kiedy, a przygotowana przez nią i jej team aranżacja to piękny alt rock z jazgotliwą saksofonową wstawką na miarę zespołu Morphine.

18. Idles Pop Pop Pop

Najbardziej wyróżniająca się kompozycja na “Tangk”, “Pop Pop Pop”, to niemały eksperyment. Idles na drugi plan odłożyli post punkowe brzmienie i zatopili się w świecie trip hopu, zaakcentowali perkusję osiągając efekt chłodny i industrialny. Niesamowitym dodatkiem jest Joe Talbot, którego melorecytacja jest mechaniczna i pozbawiona większych emocji. Ale jakże pasująca do reszty!

17. Beyoncé Daughter

Niby na “Cowboy Carter” Knowles umieściła sporo kompozycji, lecz koniec końców została ze mną tylko jedna. Tym szczęśliwcem jest utwór “Daughter”. Lubię, gdy Beyoncé robi coś, czego się po niej nie spodziewałam i wciąż przekracza własne granice. A właśnie to robi w przejmującym, mrocznym, zawierającym fragmenty opery “Daughter”.

16. Tomasz Makowiecki Jadę metrem

Słodko-gorzkie “Jadę metrem” jest piosenką delikatną, w spokojnym tempie płynącą na pościelowym, elektronicznym bicie. Wywołuje sporo emocji, bo przypomina mi o ludziach, którzy sporo dla mnie znaczą, a mieszkają setki kilometrów dalej. Po prostu – jadę metrem i o tobie myślę.

15. Daria Zawiałow Ode to the Meds

Daria od lat powtarza, ile znaczy dla niej kapela The Strokes. W 2024 roku otrzymała możliwość nagrania coveru jednej z ich nowszych piosenek. I to coveru, w którym na gitarze zagrał dla niej Albert Hammond Jr. z tejże formacji. Jej przeróbka bije na głowę nieco nijaki oryginał stając się piękną, gorzką balladą.

14. Ariana Grande We Can’t Be Friends

Zauroczył mnie elektropopowy utwór “We Can’t Be Friends (Wait for Your Love)” o tanecznym błysku zestawionym z łamiącym serce tekstem (Just wanna let this story die and I’ll be alright) i melancholią zamkniętą w głosie Grande. Jej nowa płyta sporo ma takich smaczków, ale ten porusza najmocniej. Miło przypomnieć sobie, że pop potrafi mieć ten refleksyjny wydźwięk.

13. The Voidz Perseverance-1C2S

Jeśli komuś nie obce są rockowe brzmienia wchodzące na terytorium kosmicznego alt popu czy synth popu, ten będzie zadowolony z nowego krążka The Voidz. Ja już jestem fanką syntezatorowego “Perseverance-1C2S” o tajemniczym tytule. To ponura piosenka, a z klimatu tego nie wyłamuje się nawet Casablancas, w którego głosie sporo jest przygnębienia i zmęczenia.

12. Celeste This Is Who I Am

Some flowers never get to bloom and see the day śpiewa z manierą przypominającą Billie Holiday Celeste w nagraniu “This Is Who I Am”, które powstało do serialu “The Day of the Jackal”. Jej podniosły, jazzujący utwór przypomina wprawdzie “Measure of a Man” FKA twigs, ale i tak robi olbrzymie wrażenie będąc filmową piosenką o bogatej, orkiestrowej aranżacji. Na uwagę zasługują zróżnicowane wokale Celeste, której naturalna chrypka w głosie nadaje całości charakteru.

11. Pixies Qué será, será

Co ma być to będzie, taka prawda zawiera się w tytule piosenki “Qué será, será”, którą po raz pierwszy świat usłyszał w latach 50. w wykonaniu Doris Day. Udostępniony po latach cover w wykonaniu Pixies (powstał do czołówki serialu “From”) został skonstruowany w taki sposób, że ta przyszłość wcale nie maluje się w jasnych barwach. Całość jest raczej ciemna, pełna znaków zapytania. Ale za to pięknie zaśpiewana – w melodyjnym refrenie Black Francisa wspierają wokale Kim Deal.

10. English Teacher You Blister My Paint

Przeszywająca na wylot ballada debiutującej kapeli English Teacher, w której Lily Fontaine swoim śpiewem wchodzi na zupełnie nowy poziom, wracała do mnie niczym bumerang. “You Blister My Paint” nie reprezentuje całego pierwszego albumu English Teacher (“This Could Be Texas”), ale jest po prostu piękną, melancholijną piosenką o aranżacji, w której instrumenty pokroju pianina i smyczek spotykają elektroniczne, kosmiczne dźwięki.

9. Sanah Hip Hip Hura!

Nie kupuję wszystkiego od Sanah, ale zdarza jej się wypuścić taki utwór, że padam przed nią na kolana. Niesamowicie wzrusza mnie “Hip Hip Hura!”, które jest kompozycją o delikatnie folkowym, smyczkowym klimacie, w której tytułowa euforia ma słodko-gorzki smak. Na ten moment Sanah nie ma innego utworu, który bardziej by mnie poruszał, i który chciałabym wyśpiewać z nią na całe gardło.

8. The Marías If Only

Uderzenia w klawisze fortepianu i dobiegający z bliżej nieokreślonego miejsca dziewczęcy, spokojny głos Marií Zardoi – taki pomysł na wstęp do nagrania “If Only” miała grupa The Marías. W dalszej części do tego duetu dołączają instrumenty dęte nadające całości hipnotycznego, jazzującego wydźwięki. To jedna z tych kompozycji, które brzmią, jakby zaplątały się w zmieniaczu czasu i ze starego kina przeskoczyły do 2024 roku.

7. The Last Dinner Party On Your Side

Dziewczyny z The Last Dinner Party dały się poznać jako kapela, która uwielbia barokowy przepych i rockowe dźwięki. Tymczasem najpiękniejsza piosenka na ich debiucie, “On Your Side”, utrzymana jest w zupełnie innym klimacie. Flirtująca z ambientem kompozycja autentycznie mnie wzrusza (When it’s 4AM and your heart is breaking/I will hold your hands to stop them from shaking) i daje podgląd na zupełnie inne, wrażliwe oblicze TLDP.

6. Vampire Weekend Capricorn

Jak to jest urodzić się w samej końcówce grudnia? Ja się nigdy nad tym nie zastanawiałam, ale więcej refleksji na ten temat miał Ezra Koenig pisząc “Capricorn”. Urocza piosenka o sporej dawce melancholii i podtrzymujących na duchu słowach I know you’re tired of trying/Listen clearly, you don’t have to try jest nagraniem o życiu. O upływającym czasie, starzeniu się, próbie łapaniu różnych doświadczeń. O życiu pełnym wyzwań czy rozczarowań, ale i nadziei.  

5. Kacey Musgraves Deeper Well

Prościutka kompozycja na gitarę akustyczną mocno dotyka swoją warstwą liryczną będąc piosenką opowiadającą o lepszym poznaniu i zrozumieniu siebie, odcięciu się od szkodliwych nałogów czy osób, które nie miały na nią pozytywnego wpływu. Kacey Musgraves w swojej twórczości zawsze była szczera i autentyczna, lecz nie potrafiłam znaleźć z nią wspólnego języka. Utwór “Deeper Well” to zmienia.

4. Jessica Pratt Life Is

Life is, it’s never what you think it’s for zaczynała Jessica Pratt nowy rozdział swojej kariery w spokojny sposób wyśpiewując nam oczywistą oczywistość. Powoli rozkręcająca się kompozycja “Life Is” jest pięknym, mającym w sobie coś uroczystego wstępem do albumu “Here in the Pitch”. Amerykańska wokalistka tak słodko nam jeszcze nie śpiewała. Jej singlowy utwór przypomina także o girlsbandach, jakich pełno było w latach 60. “Life Is” nie brzmi więc współcześnie, ale w końcu życie to zagadka bez względu na to, jaki mamy rok.

3. Charli XCX Von Dutch

2024 rok (a przede wszystkim wakacyjny okres) należał między innymi do Charli XCX, lecz dla mnie szał na album “Brat” zaczął się nie po czerwcowej premierze krążka, ale w momencie ukazania się singla “Von Dutch”.  Electroclashowe, zadziorne nagranie kpiące z celebryckiego życia na pokaz jest utworem rozpędzonym i robiącym wokół siebie sporo szumu. Czy mogła być lepsza zapowiedź brat summer?

2. Nick Cave and the Bad Seeds Final Rescue Attempt

Mimo wielu piosenek przygnębiających, brutalnych czy zwyczajnie ponurych Nick Cave posiada także dryg do pisania utworów, po których robi się jakoś tak cieplej na sercu. Nawet jeśli sama ich produkcja nie należy do najcieplejszych. Piękną piosenką z tej szufladki jest syntezatorowo-fortepianowe “Final Rescue Attempt”. Jest to epicki, stopniujący napięcie utwór, którego słowa Nick kieruje do swojej żony, podkreślając, iż pojawiła się w jego życiu w odpowiednim momencie, ratując go przed zgubnymi decyzjami i wyprowadzając na prostą.

1. Fontaines D.C. Starburster

Niewiele jest piosenek, na punkcie których mam obsesję od pierwszego odsłuchu. “Starburster” Fontaines D.C. zdecydowanie należy do tego grona i już jest jednym z moich ulubionych utworów w ogóle. To bardzo mocny kawałek. Eklektyczny (przecinają się tu wpływy alt rocka, post punku, gothic rocka, rap rocka a nawet industrialu), elektryzujący, chłodny. Dynamiczny, lecz z krótkimi momentami na oddech. Niespokojny, abstrakcyjny i chaotyczny. Ale właśnie za ten chaos go uwielbiam.

____________

Playlista ze wszystkimi piosenkami

Jedna uwaga do wpisu “TOP150: najlepsze piosenki 2024 roku (50-1)

  1. Muszę koniecznie przesłuchać albumu Fontaines D.C., bo obie piosenki mi się podobają, poza tym często spotykam się z tym albumem w rankingach. Jeśli chodzi o The Marías, to najczęściej wracam do ich “Run Your Mouth” i to jeden z moich zeszłorocznych faworytów.
    Pozdrawiam. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *