RECENZJA: Kylie Minogue “Tension” (2023) (#1431)

Nie miała Kylie większego szczęścia do promocji swojej ostatniej płyty. Nie mogła przypuszczać, że jedyne disco, jakie rozkręci, to te w czterech ścianach swojego mieszkania. A jest czego żałować, bo jej ostatni materiał zasługiwał na bycie przebojem niejednej imprezy. Artystka wychodzi jednak z założenia, że dobry hit nie ma daty przydatności do spożycia. Bierze się za produkcję kolejnych. I tak już od końcówki lat 80.

Ostatnia dekada to czas, gdy australijska gwiazda szukała gatunku, którego może uczepić się na dłużej. Po electropopowym “Kiss Me Once” i flirtującym dziwnym trafem z country “Golden” przyszła pora na krążek, który Kylie wydać powinna już lata temu. Bo jak to możliwe, że mająca na koncie tak gładko wchodzące nagrania jak “Your Disco Needs You” czy “All the Lovers” wokalistka nie stworzyła jeszcze całej płyty utrzymanej w klimatach disco? Braki zostały nadrobione, a dziś Minogue wraca z krążkiem “Tension”, na którym znowu bawi się dźwiękami, teksturami, bitami otrzymując melodyjny misz-masz.

Ciężko mi przypomnieć sobie ostatni projekt Kylie, z którego opublikowane wcześniej single tak bardzo wyhypowałyby cały krążek. W przypadku “Tension” były bezbłędne i dziś należą do moich ulubionych momentów całego wydawnictwa. Mamy tu bowiem hipnotyczny dance pop postaci natychmiast wpadającego w ucho “Padam Padam”; zahaczające o eurodance “10 Out of 10” (feat. Olivier Heldens) czy w końcu utwór tytułowy, który jest najciekawszą i najbardziej eksperymentalną kompozycją na płycie – bounce’ujący, house’owy rytm szybko wżera się w pamięć, a potraktowana sporą dawką komputerowych zabawek Minogue brzmi jak bogini nie z tego świata. Do gustu przypadło mi także “Hands” o nostalgicznych, rhythm’and’bluesowo-hip hopowych zagrywkach.

Sporo na “Tension” piosenek, w których przebija się tęsknota za latami 80. Należą do nich chociażby synth popowe “Things We Do for Love”; co jakiś czas rozpędzające się “You Still Get Me High”; “Story” czy w końcu wzbogacane saksofonową solówką “Green Light”, które brzmi jak nieco zmęczona odpowiedź na “Dance the Night” Dua Lipy. Znacznie więcej energii skrywa w sobie miksujące pop, disco i funk “One More Time” – nie zdziwiłabym się, gdyby okazało się, że nagranie to jest zagubionym elementem sesji do “Disco”. Chętnie zagubiłabym gdzieś “Hold On to Now” wraz z “Vegas High” – w tych dwóch piosenkach jest coś niesamowicie irytującego i kiczowatego.

You know I’m gonna give you ten out of ten śpiewa nam w piosence “10 Out of 10” Kylie Minogue. I chociaż po wysłuchaniu płyty “Tension” bardzo chciałabym móc powtórzyć za nią słowa tego utworu, mój entuzjazm wywołany przez single szybko opadł. Nowy album Australijki to krążek pełen euforycznych refrenów, świeżego spojrzenia na muzykę taneczną i różne jej odcienie. To Kylie udowadniająca, że wciąż trzeba się z nią liczyć jeśli chodzi o imprezowe kawałki. Z drugiej jednak strony od niektórych wymaga się więcej, a ja mam wrażenie, że “Tension” to płyta dość zwyczajna i mniej absorbująca niż albumy pokroju “Fever” czy “Body Language”.

Warto: Padam Padam & Tension

_____________________

Rhythm of LoveLet’s Get to ItKylie MinogueImpossible PrincessLight YearsFeverBody LanguageXAphroditeKiss Me OnceGoldenDisco

3 Replies to “RECENZJA: Kylie Minogue “Tension” (2023) (#1431)”

  1. Jeśli chcesz coś komentować, a tym bardziej recenzować to naucz się jak to się robi. Powyższy opis/post/cokolwiek… nie wnosi nic merytorycznego, jest po prostu zbędny.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *