TOP150: najlepsze piosenki 2016 roku (100-51)

100. CRUEL YOUTH MR. WATSON

Piosenka zauroczyła mnie dopiero niedawno. Dziś ten surowy, zawierający wpływy bluesa utwór jest moim ulubionym nagraniem Cruel Youth. Warto zwrócić uwagę na głos Natalii, który przybiera w kompozycji różne barwy. Chwilami artystka nawet brzmi jak nastolatka, która ma popsuty humor, bo rodzice zamiast różowego ajfona 6 kupili jej amarantowego.

99. THE LAST SHADOW PUPPETS IS THIS WHAT YOU WANTED

Z piosenkami Leonarda Cohena mierzyła się masa artystów. Jednak o ile często powstają nowe covery „Hallelujah”, tak rzadziej przypomnieć sobie możemy inne utwory legendy. Na przeciw wychodzą nam The Last Shadow Puppets. Duet wziął na warsztat kompozycję „Is This What You Wanted” z 1974 roku. Nie powstała bezmyślna kopia. Alex i Miles tchnęli w ten numer elvisowego ducha.

98. BIRDY TAKE MY HEART

Młodziutkiej brytyjskiej wokalistce nie udało się nagrać płyty, która zachwyciłaby mnie bardziej niż imienny debiut z 2011 roku. Dobrych utworów na „Beautiful Lies” znajdziemy jednak sporo, lecz tym moim faworytem na długo zostanie „Take My Heart”. Wokalistka odnalazła w sobie nieco mroczniejszą stronę i zmajstrowała piosenkę, która potrafi zahipnotyzować.

97. THE DUMPLINGS ODDYCHASZ

Przez moje zestawienie przewinęło się kilka tegorocznych premier polskiego duetu The Dumplings. Było “VIF”, były “Piękne dłonie”, było nawet “Kto zobaczy”. Najchętniej jednak wracałam do elektronicznego “Oddychasz” – piosenki inspirowanej horrorem “Lśnienie”. Nic więc dziwnego, że tekst utworu prezentuje się dość… przerażająco.

96. DOUGLAS DARE OH FATHER

Niech nie zmyli was ten tytuł. “Oh Father” na nowym albumie Brytyjczyka Douglasa Dare’a nie jest wcale przeróbką madonnowego utworu z końcówki lat 80. To piosenka bardziej na czasie, bo będąca osobistym listem artysty do ojca z prośbą, by ten zaakceptował jego inną orientację seksualną. A to wszystko na zamglonych melodiach tworzonych przez pianino i syntezatory.

95. EMELI SANDE SELAH

Sporo na nowym albumie Brytyjki power ballad i prostych, gitarowych brzmień. Na ich tle wyróżnia się ta kompozycja. Niemalże filmowego „Selah” słucha się w skupieniu. Emeli z początku uważnie stawia każde słowo, jakby sprawdzając grunt, i tworząc w drugiej części piosenki zachwycającą współpracę z chórem.

94. CORINNE BAILEY RAE NIGHT

Kiedy powoli zaczynałam myśleć, że brytyjska piosenkarka Corinne Bailey Rae porzuciła wokalną karierę na rzecz innego biznesu, ona jak gdyby nigdy nic zapowiedziała premierę swojej trzeciej płyty „The Heart Speaks in Whispers”. Najlepiej wypada końcówka albumu. Słusznie na zakończenie wrzucona została piosenka „Night”, mogąca pełnić rolę pięknej kołysanki. Jest to utwór do słuchania z zamkniętymi oczami.

93. LION BABE STRESSED OUT!

Jak każdemu tak i mnie przytrafiają się czasem stresujące dni. Lekarstwa dla siebie na ukojenie skołatanych nerwów jeszcze nie znalazłam, choć nieco pomaga odpowiednio dobrana muzyka. Jednym z takich kawałków jest chillująco-tajemniczo-hipnotyczne “Stressed OUT!” duetu LION BABE.

92. SOLANGE FEAT. THE-DREAM & BJ THE CHICAGO KID F.U.B.U.

Lubię oldskulowe brzmienia, więc nic dziwnego, że kompozycja „F.U.B.U.” tak szybko przypadła mi do gustu. Twórcy utworu nie mogli przesadnie unowocześniać kawałka, skoro jego tytuł nawiązuje do założonej na początku lat 90. odzieżowej marki For us, by us, której ubrania przeznaczone były dla afroamerykańskiej ludności Stanów Zjednoczonych.

91. BRITNEY SPEARS COUPURE ELECTRIQUE

Swoją najlepszą premierową piosenkę amerykańska wokalistka chowała na edycji deluxe. zaśpiewana po francusku kompozycja „Coupure Électrique” od razu mnie zauroczyła. Takiego utworu się po Britney nie spodziewałam, a takich elektronicznych, hipnotycznych kawałków od Spears w przyszłości chciałabym otrzymywać więcej. Co ciekawe po przetłumaczeniu tytułu „Coupure Électrique” na angielski otrzymujemy… „Blackout”.

90. JAKE BUGG AIN’T NO RHYME

Jeśli wydaje wam się, że znacie Jake’a Bugga, ta kompozycja pokaże wam, że jesteście w błędzie. „Ain’t no Rhyme” łączy w sobie bowiem indie rock z… hip hopem. Taki eksperyment mógł zakończyć się fiaskiem, bo utwór nie przypomina niczego, co Bugg wcześniej nam prezentował. Jednak ta inspiracja stylem Beastie Boys wyszła Buggowi na dobre. Klikam, że (bardzo) lubię!

89. BISHOP BRIGGS BE YOUR LOVE

Macie już na oku jakichś młodych twórców, którzy w 2017 roku prawdopodobnie oddadzą w nasze ręce swoje debiutanckie krążki? Mnie ciekawi wydawnictwo Bishop Briggs, amerykańskiej wokalistki. Zaintrygowała mnie swoim hipnotycznym singlem “Be Your Love”, który jest efektem połączenia nowoczesnego popu z małymi wpływami trapu.

88. LIV DREAM AWAKE

Na nową płytę Lykke Li przyjdzie nam trochę poczekać, ale warto zainteresować się utworzoną przez nią supergrupą LIV. Wokalistka zawarła szyki z członkami zespołów Miike Snow i Peter Bjorn and John. Z pewnością w 2017 roku otrzymamy ich pierwszy album. Dwa single już mamy. Mnie zauroczyło osnute senną atmosferą “Dream Awake”.

87. LAURA DOGGETT PART TIME FRIEND

Pojawiła się w 2014 roku, lecz wciąż przed sobą ma premierę debiutanckiej płyty. W 2016 roku zaprezentowała nam cztery single, z których największe wrażenie robi “Part Time Friend” – zaśpiewana głosem pełnym emocji, trip hopowo-soft rockowa kompozycja.

86. RIHANNA DESPERADO

Ósmy album Rihanny „ANTI” przynosi masę dobrych kompozycji. W swoim zestawieniu umieścić mogłabym od artystki nawet siedem kawałków, ale ograniczę się do najlepszej trójki. Otwiera ją odpowiednio mroczne, flirtujące z trip hopem „Desperado”. Taka stylistyka barbadoskiej gwieździe naprawdę pasuje.

85. TOM ODELL CONCRETE

Nieco soulujące, proponujące nam klimaty retro. Z początku spokojne i słodkie, w dalszej części się rozkręcające i nabierające rockowego sznytu. Niby tylko cztery minuty, ale w „Concrete” dzieje się sporo. Idealny numer na koncerty – od leniwego kołysania się, przez klaskanie, po żywiołowe ruchy.

84. BANKS TO THE HILT

Chociaż BANKS kojarzona jest głównie z miksującymi dark pop, elektronikę i r&b utworami, wartymi uwagi pozycjami są także klasyczne ballady w jej wersji. Na „The Altar” ładnie błyszczy zaaranżowana na pianino kompozycja „To the Hilt”, w której za każdym razem porusza mnie kruchy, pełen niepewności głos amerykańskiej wokalistki.

83. JENNIFER LOPEZ FEAT. MARC ANTHONY OLVIDAME Y PEGA LA VUELTA

Jennifer Lopez powinna mieć zakaz nagrywania innych numerów niż hiszpańskojęzyczne. W tym języku rozkwita, śpiewając z zaangażowaniem całą sobą. Tak jest w „Olvídame y Pega la Vuelta” – jej ostatnim duecie z ex-mężem Markiem Anthonym. Może i ta mocna ballada brzmi jak z czołówki telenoweli, ale w końcu mamy premierową, dojrzałą piosenkę Amerykanki.

82. ONEREPUBLIC FEAT. PETER GABRIEL A.I.

Nie szaleli z duetami na poprzednich płytach, a gdy już to zrobili, to zaprosili artystę z górnej półki. „A.I.” zaskakuje więc obecnością Petera Gabriela, robiąc przy okazji dobre wrażenie samą produkcją, która… odmładza zarówno gościa, jak i Teddera. Warto również zwrócić uwagę na drugą, mroczniejszą część nagrania. Ciekawa kolaboracja.

81. M.I.A. FEAT. DEXTA DAPS FOREIGN FRIENDS

W mrocznym „Foreign Friend” charyzmatyczna M.I.A. zostaje zepchnięta na drugi plan. A to wszystko za sprawą mocnych, krystalicznych wokali mało znanego wykonawcy Dexta Daps. Sama kompozycja, gdyby tylko miała jaśniejszy, prostszy podkład, posłużyć by mogła za propagandowy utwór zwolenników multikulti. Na szczęście aż tak nie zaszalano, więc da się całości bez żenady słuchać.

80. BRANDY BEGGIN’ & PLEADIN’

Amerykańska wokalistka Brandy podzieliła los swoich koleżanek i robi dziś za tło dla popularniejszych, niekoniecznie zdolniejszych wykonawczyń. Wciąż ma jednak coś do zaśpiewania, o czym przekonuje zaskakujące „Beggin’ & Pleadin’”. Powiedzieć o niej „utwór łączący r&b i soul” to za mało. Smaczku dodają mu sample z bluesowej kompozycji „Boom Boom” Johna Lee Hookera z lat 60.

79. XXANAXX LEAVES & PETALS

Najlepszy numer na drugim wydawnictwie XXANAXX. Uroczy wokal Klaudii przypomina mi o Kylie Minogue, a sam utwór zerkający w stronę słodkiego r&b zamykać mógłby „Body Language”. Warto zwrócić uwagę na tekst „Leaves & Petals”, w który polski duet wplótł tytuły kilku swoich starszych numerów.

78. ALUNAGEORGE MEDIATOR

Hmm, chyba nie trudno mnie zadowolić. Wystarczy zaczerpnąć inspiracje z rhythm’and’bluesa z lat 90. i przepuścić to przez własny elektroniczno-popowy styl. A kiedy, jak AlunaGeorge, robi się z tego niebanalny pościelowy numer… Cud, miód i nutella.

77. FRANK OCEAN WHITE FERRARI

Album “Blonde” nie przynosi nam takich przebojów jak “Thinking Bout You” czy “Pyramids”. Frank Ocean poszedł w minimalizm. Ciekawi “White Ferrari”, w którym mamy do czynienia z nieznaczną melodią. Więcej dzieje się na płaszczyźnie wokalu artysty, który momentami brzmi jak Justin Vernon. I tekstowej, bo kto by się spodziewał cytowania “Here, There and Everywhere” The Beatles.

76. BAT FOR LASHES HONEYMOONING ALONE

Początek piosenki “Honeymooning Alone” wyjaśnia nam jej tytuł. Odgłos zderzających się samochodów przynosi śmierć płytowego ukochanego Bat For Lashes. Podmiot liryczny wyrusza więc sam w “podróż poślubną”, mijając po drodze zakochane pary, których widok jeszcze bardziej podkreśla samotność. Muzycznym tłem historii jest pełna niepokoju melodia, dopełniana delikatnymi chórkami.

75. KINGS OF LEON WALLS

Ballady w wykonaniu kapeli z Nashville od dawna zawsze zbierają moje dobre recenzje. Oryginalnością nigdy nie grzeszą, ale w górę ciągnie je charakterystyczny, szorstki wokal Caleba Followilla. Na najnowszym wydawnictwie świetnie wypada „WALLS” – soft rockowy utwór z wyczuwalnym smutkiem i zrezygnowaniem w głosie wokalisty zespołu.

74. JAMES BLAKE LOVE ME IN WHATEVER WAY

Z brytyjskim twórcą Jamesem Blakiem mam tak, że go szanuję, ale nie potrafię wyrzucić z siebie słów zachwytów słuchając jego piosenek. Mało która szukać by mogła swojego miejsca w moim zestawieniu. Serduszko ruszyło się jednak przy słuchaniu pełnego smutku “Love Me in Whatever Way”.

73. TOM ODELL SHE DON’T BELONG TO ME

Czy piosenka wrzucona na edycję deluxe może być lepsza od większości kawałków z podstawy? Pewnie, że tak. I udowadnia nam to przykład albumu „Wrong Crowd” Toma Odella. Zauroczyło mnie rytmiczne, niewesołe i gorzkie, choć nie proponujące nam smętów „She Don’t Belong to Me”. To taki Tom, którego chciałoby się słyszeć więcej.

72. SANTIGOLD OUTSIDE THE WAR

Po zapoznaniu się z trzecią studyjną płytą amerykańskiej wokalistki „99¢” nie znalazłam zbyt wielu piosenek, które mogłyby powracać do mnie po latach. Miłym wyjątkiem jest jednak „Outside the War” – niepokojące, wzbogacone wilczym wyciem i mrocznymi bitami nagranie, które mogłoby robić za muzyczny opener niezłego horroru.

71. ROO PANES LULLABY LOVE

Brytyjskich chłopaków z gitarą nigdy mało. Kiedy Hozier z Georgem Ezrą milczą, warto poobserwować innych, dopiero czekających na swoje pięć minut muzyków. Takich, jak Roo Panes, który wydał drugą płytę promowaną singlem “Lullaby Love” – leniwie sunącą piosenką opartą nie tylko na brzmieniu gitary akustycznej, ale i skrzypiec czy dęciaków.

70. SOLANGE WEARY

Delikatne, rozmarzone, niezwykle kobiece. Takie właśnie jest nagranie „Weary”, które dodatkowo kupuje mnie kruchymi wokalami, nocną atmosferą i ciekawą aranżacją. Warto wyostrzyć słuch by wychwycić wokale Tweet w chórku.

69. EMELI SANDE FEAT. JAY ELECTRONICA & AINE ZION GARDEN

Nagranie w niczym nie przypomina tego, czym wokalistka zwykła nas częstować. Ciemne bity, trip hopowy podkład, niespieszny, mroczny rap Jay’a Electronica przekładają się na nowoczesną, intrygującą produkcję i zarazem najlepszy numer na drugim krążku Brytyjki. A nawet najlepszy… w jej krótkiej karierze. Więcej takich, Sande!

68.  BLACK ATLASS EXIT

“Exit” to exit. Black Atlass nie zamierzał udawać się pod prąd i piosenkę noszącą taki tytuł umieścił na samym końcu albumu “Haunted Paradise”. Akustyczne, lecz nietypowe nagranie często było dla mnie znakiem, że za chwilę znów usłyszę najnowszą płytę kanadyjskiego młodego mistrza klimatów. Wciąga i uzależnia.

67. BRODKA DREAMSTREAMEXTREME

Oniryczne. Rozmyte. Marzycielskie. Zwracające uwagę głównie wokalizami. Oszczędne w brzmieniu. Tajemnicze, choć nieprzesadnie mroczne. Takimi nieco już wyświechtanymi frazesami podsumować można kompozycję „Dreamstreamextreme”. Nie ma co się o niej rozpisywać – lepiej samemu posłuchać.

66. PJ HARVEY THE MINISTRY OF DEFENCE

Jedna z najsurowszych i najmroczniejszych kompozycji na „The Hope Six Demolition Project”, przecinana co chwilę ostrymi dźwiękami gitary. Muzyczny podkład i atmosfera utworu ciekawie kontrastują z wokalami PJ Harvey i towarzyszących jej muzyków, które są aż do przesady grzeczne i przyjemne.

65. THE PRETTY RECKLESS THE DEVIL’S BACK

Zgubiłam własną tożsamość, przyznaje Taylor Momsen w „The Devil’s Back” – najlepszym premierowym nagraniu The Pretty Reckless. Ważnym elementem kompozycji jest długi gitarowy popis na tle zepchniętego na drugi plan pianina. Takiej solówki nie dostaliśmy jeszcze w żadnej innej piosence zespołu.

64. M83 DO IT, TRY IT

Można znać jakiś kawałek dłuższy czas i specjalnie za nim nie przepadać. Aż tu nagle słyszy się go na żywo i odkrywa cały jego potencjał. Miałam tak z „Do It, Try It” grupy M83. Zrób to, spróbuj – zdaje się zachęcać nas przesłodki piesek z okładki singla. I chociaż zwierzęta na muzyce się nie wyznają, tego warto posłuchać, by przekonać się, że propozycja Francuzów to wpadający w ucho numer z wyraźnie zaznaczonymi klawiszami.

63. THE WEEKND FALSE ALARM

Najnowszy album kanadyjskiego wokalisty niezwykle mnie znudził. Nie znalazłam na nim wielu piosenek, które mogłyby mi towarzyszyć w przyszłości, tak jak czasem czynią to „Often” czy „The Hills”. Zaskakuje jedynie „False Alarm”, które kupiło mnie niespodziewanie punkowym, gorączkowym refrenem. Takiego szaleństwa mi brakuje w jego piosenkach.

62. CHARLI XCX NO FUN

Śpiewała o tym, jaka to ona nie jest ekstrawagancka. Zachęcała do porzucenia szkoły i łamania wszelkich zasad. W żadnym na razie utworem nie przekonała mnie do siebie. Aż do teraz. Pop gwiazdka i rock & rollowy utwór The Stooges z końcówki lat 60.? Cóż to za mezalians! Dobry. Smaczny. Udany. Charli XCX brzmi tu nie po poznania. Częściej chciałabym ją słyszeć w takiej stylistyce.

61. AGNES OBEL FAMILIAR

Budząca największe zainteresowanie piosenka na „Citizen of Glass”? Postawiłabym na „Familiar”, w której Obel pozwoliła na niemałą obróbkę swego głosu, dezorientując i każąc myśleć, że mamy do czynienia z muzyczną rozmową między kobietą a mężczyzną. Ciekawa rzecz.

60. KANYE WEST FADE

Po przesłuchaniu skądinąd dobrej płyty “The Life of Pablo” tylko jedna piosenka na dłużej została w mojej pamięci. Jest nią łączące hip hop i house nagranie “Fade” z gościnnymi partiami Ty Dolla Sign i Post Malone’a. Sampli z innych numerów tu sporo, ale ich sklejka dała nam świetny utwór na lekkie spowolnienie niejednej imprezy.

59. YOUTH NOVELS STRANGER

W tym roku miałam po raz pierwszy okazję uczestniczyć w poznańskim festiwalu Spring Break, podczas którego swoją muzyką niemałej liczbie odbiorców mogą zaprezentować dopiero debiutujący twórcy. Zauroczył mnie indie popowy duet Youth Novels, który popełnił takie cudeńko – surowe, smutne, wspaniałe „Stranger”. Więcej smaczków znajdziecie na ich epce „I Used to Wreck it All”.

58. ONEREPUBLIC HUMAN

How does it feel to be human? takie pytanie pada w refrenie mojej ulubionej kompozycji z ostatniego krążka amerykańskiej grupy. Odpowiedzi na nie może być sporo, a moją jest: spoko uczucie, szczególnie wtedy, gdy można potupać nóżką do tak świeżych, lekko klubowych brzmień. OneRepublic są w formie i na „Oh My My” udowadniają nam to co chwilę.

57.  K. MICHELLE MINDFUL

Z karierą amerykańskiej wokalistki r&b dzieje się na tyle źle, że od pewnego czasu K. Michelle odsłania swoje życie w reality show. Może to nawet dobry pomysł, gdy nie ma się zbyt interesujących piosenek na koncie? Mi podoba się jednak ta – dwuminutowe intro “Mindful”, w którym artystka daje popis rapowych umiejętności, osadzając je na melodii zbudowanej przez funkującą gitarę.

56. FRANK OCEAN SEIGFRIED

“Blonde” nie przynosi tak niesamowitych ballad jak “Bad Religion” czy “Pink Matter”, ale tylko jeden stopień niżej postawiłabym “Seigfried” – wykonaną z głosem pełnym emocji, z początku skromną, choć w dalszej części niepozbawioną kosmicznych smyczków piosenkę, do której wpleciono “A Fond Farewell” zmarłego w 2003 roku Elliotta Smitha.

55. SLOWLY ROLLING CAMERA UNSETTING SUN

Fajnie słucha się tego, co się już zna. Ale warto czasem wyłączyć sprawdzone dźwięki i poszukać czegoś innego, by znaleźć nową perspektywę i spojrzeć na muzykę świeżym okiem. A nuż znajdziecie coś, co trafi do waszej wrażliwości? W moim przypadku taką piosenką jest zaaranżowana na pianino i smyczki soulowa ballada “Unsetting Sun” zespołu Slowly Rolling Camera, której niezwykły klimat buduje dawkowany z głową wokal Dione Bennett.

54. RADIOHEAD IDENTIKIT

W tym roku dowiedziałam się czegoś o sobie – lubię piosenki, które zostają mi w głowie po przesłuchaniu płyty. Z “A Moon Shaped Pool” taką kompozycją nie było wcale singlowe “Burn the Witch”, ale hipnotyczne “Identikit”, zapadające w pamięć niesamowitymi chórkami (Broken hearts make it rain, broken hearts make it rain…) oraz gitarową solówką wieńczącą nagranie.

53. ANGEL HAZE RESURRECTION

2014, the year I died. Now I’m resurrected like Jesus Christ takimi słowami Angel zaczyna swój powrotny singiel. Można się zastanawiać, co ma na myśli. Chwilę wcześniej wrzuciła do sieci debiutancki album i promowała go na koncertach. Widocznie nie była do końca zadowolona i wymagała od siebie więcej i więcej. Tym więcej może być „Resurrection”, może nie powalające rapowymi partiami, ale muzyką wspieraną smyczkami już tak.

52. KELLY LEE OWENS CBM

Colours, beauty, motion. Te trzy słowa kryją się za enigmatycznym tytułem jednej z pierwszych piosenek walijskiej wokalistki i producentki Kelly Lee Owens, znajdującej się na epce „Oleic”. Pulsujący bas potrafi przejąć kontrolę nad umysłem i ciałem, choć „CBM” nie należy wcale do porywających do tańca nagrań. Dodatkowym atutem utworu jest mechaniczne wykonanie.

51. KILO KISH COLLECTED VIEWS FOR DINNER

Wydając płytę zatytułowaną „Reflections in Real Time” amerykańska wokalistka Kilo Kish nie mogła śpiewać o dupie maryni. Obserwuje wszystko i wszystkich, i dzieli się spostrzeżeniami. W lekko rockowym „Collected Views for Dinner” zabiera nas do snobistycznej restauracji, wzbogacając całość uwagami kelnerów o klientach.

7 Replies to “TOP150: najlepsze piosenki 2016 roku (100-51)”

  1. Tak – Bishop Briggs to najbardziej wyczekiwane przeze mnie debiutanckie wydawnictwo przyszłego roku. Niesamowita barwa, charyzma i wiele szaleństwa na scenie podczas koncertu. A “River” to jedna z najlepszych piosenek tego roku. Pozdrawiam! 🙂

  2. 86. Pierwsza piosenka z “ANTI” która mi się spodobała 😉
    85. Z samego tytułu nie kojarzyłam, ale puściłam sobie i faktycznie fajna piosenka.
    83. Jest ok, ale wolę “Taco Flavoured Kisses”.
    73. Moja ukochana piosenka Odella <3
    67. Mój faworyt z "Clashes" <3 Kojarzy mi się z Laną.
    65. Lubię 😉 Ale mogłoby być w tej piosence więcej powera.
    63. Lubię, zwłaszcza klip.
    61. Znów nie kojarzyłam z tytułu, ale po puszczeniu pomyślałam coś w stylu "no tak, przecież ja to tak bardzo lubię".

    Pozdrawiam, Namuzowani

  3. W tym zestawieniu niestety większość piosenek mi się nie podoba :/ Moimi faworytami są natomiast PJ Harvey,Agnes Obel,TPR oraz XxanaxX. Jestem niezmiernie ciekawa co pojawi się w 3 części. Mam małe pytanko. Robisz sama wszystkie grafiki na bloga czy pobierasz je ze stocka? Jeśli robisz je sama w jakim programie je robisz i ile czasu Ci to zajmuje? Pozdrawiam i zapraszam na recenzję Nightwishowego Imaginaerum 🙂 http://muzyczne-echo.blogspot.com

  4. Muszę jeszcze raz przesłuchać płytę OneRepublic. Wszyscy się nią zachwycają – tylko nie ja. Ale dam jej jeszcze jedną szansę. Solange mnie przynudzała. Każdy kawałek taki sam i nie wiedziałam gdzie się dany kończy a gdzie zaczyna. Ten styl muzyki nie dla mnie. Piosenka JLo rzeczywiście brzmi niczym z telenoweli, ale jest ona tak okropna… brrrrrr…. Za False Alarm także nie przepadam. The Weeknd za bardzo się tam wydziera.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *