TOP150: najlepsze piosenki 2020 roku (50-1)

50. Alicia Keys Good Job

Alicia nigdy nie uciekała od śpiewania o tym, co jest ważne dla niej jako członkini społeczeństwa. Takim zaangażowanym nagraniem na nowej płycie jest chociażby “Good Job” – poruszająca, piękna dźwiękowa laurka dedykowana tym, którzy wciąż stoją na pierwszej linii frontu walki z covidem. Muzycznie to klasyczna Keys – siedząca przy pianinie i wspaniale nam śpiewająca.

49. Orville Peck No glory in the west

Wierzycie w reinkarnację? Ja chyba powinnam zacząć, gdyż amerykański wokalista Orville Peck ukrywający się za osobliwą maską nie przestaje kojarzyć mi się ze zmarłym kilkanaście lat temu Johnnym Cashem. Podobnie niski, dojrzały głos. Podobna łatwość w opowiadaniu różnych historii. I podobne melodie zanurzone w niezbyt nowoczesnym country. Takiej ballady jak “No Glory in the West” Cash by się nie powstydził.

48. Jehnny Beth Flower

Przepełniona niepewnością miłosna pieśń “Flower” (she loves me and I love her/I’m not sure how to reach her) jest niespiesznym utworem o zmysłowo-agresywnym wydźwięku. Zakochałam się w tym kawałku chwilę po jego zimowej premierze i jeszcze nie jestem nim znudzona.

47. Kali Uchis Vaya con dios

Nie zdziwię się, gdy za kilka lat James Bond będzie Latynosem. Muzyczny motyw przewodni do takiej nieistniejącej historii już mamy. Zadbała o to Kali Uchis. Jej rozpoczynająca się grą instrumentów smyczkowych, leniwie sunąca kompozycja “Vaya con dios” zachwyca filmowym, pełnym napięcia klimatem.

46. Klô Pelgag J’aurai les cheveux longs

Jedynie pianino i subtelna sekcja smyczkowa. Tyle wystarczyło Klô Pelgag by mnie zachwycić. Ta magia dzieje się w melancholijnej balladzie “J’aurai les cheveux longs”, w której orkiestrowe instrumentarium jest jedynie pięknym tłem dla zatroskanych, niewinnych wokali kanadyjskiej artystki.

45. Tkay Maidza x Kari Faux Don’t call again

Mało ma w swojej niedużej dyskografii Tkay Maidza piosenek tak udanych jak “Don’t Call Again”. To nie tylko policzek wymierzony byłemu chłopakowi (I regret the day we met, would rather be strangers instead), ale przede wszystkim świetna produkcja spod znaku zmysłowego r&b, vintage’owego funku i psychodelicznych klimatów.

44. Matt BerNINGER Oh Dearie

Niewiele było na ostatnich płytach The National tak przygnębiających nagrań jak “Oh Dearie” z solowego krążka Matta Berningera. Artysta zmęczonym głosem śpiewa o swojej psychicznej kondycji (I am near the bottom/Name theblues, I got ’em/I don’t see no brightness). Niezwykle podoba mi się to, iż mimo dojścia kolejnych instrumentów, depresyjny nastrój kawałka nie został przygwożdżony.

43. Greentea Peng Ghost Town

Na początku zeszłego roku Greentea Peng zaprezentowała skłaniający do refleksji nad dzisiejszą kondycją wielkich miast i zmianami, jakie – na niekorzyść dla mieszkańców – się w nich dokonują singiel. A robi to w sposób dość spokojny i chilloutowy. “Ghost Town” ładnie łączy kilka jej brzmieniowych inspiracji – trochę tu soulu, nieco jazzu, przewijają się i dźwięki reggae i hip hopowym feelingiem.

42. The Clementines Calm Down

Benjamin Clementine i Flo Morrissey są małżeństwem, a od 2020 roku i nowym duetem w branży. Ich wspólny debiut wydany pod szyldem The Clementines, kompozycja “Calm Down”, łączy oba ich muzyczne światy. Jest folkowo, jest teatralnie. Skromnie i prosto, ale i artystycznie. Utwór rozbudza apetyt na kolejne wspólne nagrania pary.

41. Christina Aguilera Loyal brave true

Po przeszło dwudziestu latach Christina Aguilera ponownie połączyła siły z “Mulan” i do nowej wersji disney’owskiej bajki zrealizowała popową power balladę “Loyal Brave True”, zachwycającą wojowniczym tekstem, pięknymi wokalizami Aguilery (raz silnymi, raz delikatnymi) oraz aranżacją, w której przewijają się smyczki i tradycyjne chińskie instrumenty. I naprawdę ciężko mi zdecydować, czy wolę “Loyal Brave True” czy “Reflection”.

40. I Break horses death engine

Ponad siedmiominutowy singiel “Death Engine” szwedzkiego indie zespołu I Break Horses zainspirowała próba samobójcza jednego z przyjaciół kapeli. W wokalach Marii Linden więcej jest jednak troski aniżeli smutku. A to wszystko na rozwijającej się, choć nieprzykrywającej jej ciepłych choć gorzkich wokali psychodeliczno-synth-dream popowej melodii.

39. hayley williams roses/lotus/violet/iris

Nie pomyślałabym, iż ognistowłosa liderka pop punkowej kapeli odda kiedykolwiek w nasze ręce utwór taki jak “Roses/Lotus/Violet/Iris”. Jest słodko, jest łagodnie, jest kobieco. Bujające w obłokach, rhythm’and’bluesowe nagranie przywodzi na myśl pastelową twórczość Biig Piig.

38. Dua lipa physical

Kompozycja “Physical” Olivii Newton-John inspirowała już wielu wykonawców. Posłużyła także za inspirację dla Dua Lipy i jej piosenki o tym samym tytule. Przepełniony energią, power popowy numer jest diamencikiem “Future Nostalgia“, idealnie punktując tytuł albumu – jest nowocześnie, ale ze sporym szacunkiem dla powstałego na początku lat 80. oryginału.

37. Westerman your hero is not dead

Niepozorny Brytyjczyk Will Westerman równie niepozornie stał się jednym z moich największych muzycznych bohaterów minionego roku. Sporo czasu spędziłam z jego debiutem, z którego najbardziej spodobała mi się tytułowa piosenka – najbardziej folkowy i przejmujący moment krążka. I podtrzymujący na duchu z tymi swoimi wersami If you don’t see where hope is/Your hero is not dead just sleeping.

36. king dude x Jamie Myers Never let me go

Po akustycznym, dość cichym albumie “Full Virgo Moon” King Dude postanowił zadowolić słuchaczy, którzy wolą go w mroczniejszej, nonszalanckiej stylistyce. Takie klimaty otrzymujemy w pełnym gęstej atmosfery, gotycko-folkowym “Never Let Me Go”. Thomas Cowgill zawsze fajnie wypadał w towarzystwie kobiet, więc cieszy skrywająca się za nim Jamie Myers.

35. Fiona Apple drumset

Piosenka, która powstała nagle, w przypływie największych, najbardziej zagmatwanych emocji. Utwór, który Fiona napisała, gdy myślała, że wszyscy się od niej odwrócili. Co ciekawe w samym wykonaniu więcej jest poirytowanie aniżeli smutku czy żalu. A sam podkład (oparty na plemiennym, połamanym rytmie wygrywanym na perkusji) jest dla mnie kwintesencją ery “Fetch the Bolt Cutters”.

34. zella day my game

Będący mozaiką popowych i dyskotekowych melodii utwór jest najmniej współczesnym kawałkiem na nowej epce Zelli. To raczej zaginione nagranie Donny Summer z przełomu lat 60. i 70. aniżeli piosenka datowana na 2020 rok. Day idealnie odnalazła się w takich klimatach, a stworzona przez nią kompozycja jest jednym z moich ulubionych tanecznych numerów ubiegłego roku.

33. noah cyrus i got so high that i saw jesus

Noah powoli wyrasta na najciekawsze ogniowo rodziny Cyrusów. W 2020 roku całkowicie kupiła mnie pełną naturalności i szczerości kompozycją “I Got so High That I Saw Jesus”. W tej niesamowicie prościutkiej piosence połączyła dwa światy – country i muzykę chrześcijańską. Całość jest słodko-gorzkim numerem o niesamowicie nostalgicznym wydźwięku.

32. jorja smith kiss me in the morning

Opowiadająca o małym, jazzowym klubie historia “The Eddy” (do obejrzenia na Netflix) doczekała się odpowiedniej muzycznej oprawy. Kompozycję zatytułowaną “Kiss Me in the Morning” zarejestrowała moja ulubiona Jorja Smith. Jazzowy, lekki utwór jest pierwszym tego typu nagraniem młodej Brytyjki. Ale jakże udanym! Jorja śpiewa lekko, bez wysiłku zatapiając się w jazzujących dźwiękach.

31. jessie ware remember where you are

“Remember Where You Are” jest zjawiskowym zamknięciem nowej płyty Jessie Ware, w którym wokalistka przypomniała sobie swoje soulowe lata. To także jedna z lepszych lirycznie kompozycji na “What’s Your Pleasure?”, w której pojawiają się podnoszące na duchu słowa when life ishard, that’s howit goes as your destiny unfolds, hold on.

30. hurts all i have to give

Hurts przypomnieli sobie, jak nagrywać kruszące serca, nieskomplikowane ballady. Szczególną więź poczułam z “All I Have to Give” – w tym prostym, zaaranżowanym na pianino kawałku mamy bowiem wyznanie osoby, która daje z siebie wszystko, ale i to czasem nie wystarczy. Sporo w tym refleksji.

29. Marina Man’s World

Po chłodnym odbiorze płyty “Love + Fear” znów mocniej zabiło mi serduszko na dźwięk piosenki Mariny (tej od diamentów). Jej “Man’s World” jest jednym z najlepszych girl power’owych utworów ostatnich lat. Krytykujące traktowanie kobiet na przestrzeni wieków nagranie świetnie wypada także od muzycznej strony. Brytyjka brzmi świetnie w aranżacji miksującej alt pop z nieskomplikowanymi klawiszami.

28. Deradoorian It was me

W kompozycji “It Was Me” Angel Deradoorian zadaje wiele pytań, na które znaleźć odpowiedź nie jest tak łatwo. Sporo tu metafizyki, zaglądania wgłąb siebie, metaforycznego przemierzania świata. Ubrane jest to w brzmienie bardziej przyziemne, choć nadal szalenie intrygujące. Artystka prezentuje nam tu bowiem swoją wariancję na temat stoner rocka i ezoterycznego art popu.

27. Mhysa ropeburn

Pierwsze skojarzenie na hasło “Ropeburn”? Oczywiście Janet i jej utwór z “The Velvet Rope”. MHYSA, wokalistka tworząca coś na kształt sypialnianego elektro, zmierzyła się z jedną z moich ulubionych piosenek Jackson. I wyszła z tego obronną ręką, bo ciężko ten kawałek rozpoznać. Trip hop i zmysłowe r&b zastąpiły kosmiczno-ambientowe odgłosy i dobiegające jakby z oddali, niewyraźne wokale Amerykanki. Doceniam, jak coverujący potrafi wznieść znaną od lat kompozycję na nowy poziom. Kosmiczny, a co.

26. Mariah Carey x Lauryn Hill Save the Day

Niezły prank, nie ma co. Kiedy myślisz, że duet Mariah z Lauryn leżał w szufladzie od 1996 roku, okazuje się, że nagranie powstało w 2011 roku, a kropkę nad i postawiono dopiero w minionym. To właśnie w 2020 dograła się Hill i mamy jeden z najlepszych kobiecych duetów zeszłego roku. Sami przyznacie – najtisowa stylistyka, wokale Mariah, wstawka Lauryn Hill i sample z “Killing Me Softly” w wykonaniu The Fugees sprawiły, że każdy mógł się pomylić.

25. Einstürzende Neubauten Zivilisatorisches Missgeschick

“Zivilisatorisches Missgeschick ” albo się kocha, albo nienawidzi. Einstürzende Neubauten stworzyli bowiem kompozycję pełną wybuchów, psychodelii, niepokoju, hałaśliwych sampli i kontrastujących z nimi cichymi partiami, które są jak ta przysłowiowa cisza przed burzą. Tekstu za wiele tu nie ma, ale obłąkane przyśpiewki (wir leben hier nicht mehr) schon lange, schon lange nicht potrafią zmrozić krew w żyłach.

24. Bluszcz Sopot ’86

Mewy, morze, molo. Wakacje na polskim wybrzeżu w połowie lat 80. Dansingi. Właśnie tak widzę nagranie “Sopot ’86”, które jest dla mnie najlepszym punktem trzeciego krążka duetu Bluszcz. Powolny, rozmarzony numer zachwyca swym nostalgicznym klimatem. Jest piosenką bardzo romantyczną, ale zarazem smutną i jakąś taką… pozbawioną nadziei. Wakacyjna miłość rzadko kiedy ma szansę doczekać się kontynuacji.

23. Jehnny Beth French countryside

Pochodząca z Francji Camille Berthomier (tak brzmi prawdziwe imię i nazwisko Jehnny Beth) oddała na solowej płycie hołd swoim korzeniom. “French Countryside” może być zaskoczeniem dla osób pamiętających jej ogniste nagrania tworzone pod szyldem Savages. Kompozycja ta jest raczej piękną, orkiestrową balladą, która porusza swą wrażliwością i kruchością.

22. Roísin Murphy We got together

Po eksperymentach z bardziej artystyczną stroną muzyki elektronicznej irlandzka wokalistka Róisín Murphy wydała album, którym, kolokwialnie mówiąc, pozamiatała parkiety. Nie wierzycie? Odpalcie chociażby energiczne “We Got Together” o szorstkich, przyjemnie uwierających bitach. Powtarzane fragmenty tekstu tylko wprowadzają w klubowy trans.

21. Melody Gardot If you love me

Dużo w zeszłym roku zaprezentowała nam dobrych piosenek Melody Gardot, ale ta jedna szczególnie schwyciła mnie za serce. Retro “If You Love Me” sunie sobie powoli w przestrzeni będąc kompozycją zmysłową i szalenie elegancką w tym samym czasie. Jest w niej dodatkowo coś bardzo odprężającego i otulającego.

20. Rina Sawayama Comme des garçons (like the boys)

Jeśli miałabym wskazać jedną rzecz, jakiej kompletnie nie pojmuję, było by nią nikłe zainteresowanie nagraniem “Comme des Garçons (Like the Boys)” Sawayamy. Ten błyszczący miks tanecznego popu, disco i funku powinien stać się parkietowym bangerem, bo nie dość, że jest nieprzyzwoicie przebojowym utworem, to jeszcze interesującym, ciekawie wykonanym i niebanalnym. #justiceforRina

19. Rimon The morning

Pochodząca z Erytrei, a stacjonująca w Holandii wokalistka Rimon coraz śmielej sobie pogrywa. Na jej nowej epce, “I Shine, U Shine”, słychać postępy. Progres czuć już w kompozycji otwierającej mini album. Niespieszna, ale zdecydowana produkcja z wplecioną bogatą partią gitary elektrycznej i teatralnymi wokalizami charakteryzuje utwór “The Morning”.

18. Lana Del Rey Summertime

And my jazz collection’s rar/I can play most anything śpiewała lata temu w “Brooklyn Baby” Lana. Tego jazzu w jej własnych piosenkach nie było dotąd zbyt wiele, ale oto jest – interpretacja “Summertime” George’a Gershwina (1935 rok) zarejestrowana z pomocą New York i Los Angeles Philharmonics. Del Rey do perfekcji opanowała podróże w czasie. I tym razem zabiera nas do odległej przeszłości, udowadniając, że w vocal jazzie jej do twarzy. Nad całością unosi się przyjemny klimat wolno płynących letnich dni.

17. Sevdaliza All rivers at once

Kompozycja “All Rivers at Once” z nowego krążka Sevdalizy łączy w sobie mroczny alt rock z eksperymentalnym folkiem i tajemniczym, awangardowym popem. Uroku dodają jej delikatne dźwięki pianina będące jak krople wody. A całość, choć może to dziwnie zabrzmi, ma w sobie podobną magię, co piosenki z “To Bring You My Love” PJ Harvey.

16. Duffy River in the sky

W 2020 roku stało się jasne, czemu przez tyle lat nie mogliśmy doczekać się nowej muzyki od Walijki. Ona sama być może nigdy już na scenie nie stanie, ale znalazła w sobie dość siły, by podzielić się dwoma nagraniami. Za serce szczególnie mocno łapie zaaranżowana na pianino, skromna ballada “River in the Sky”. For the better days to come, napisała na Instagramie wokalistka. I tego się trzymajmy. A na razie urońmy łzę ze szczęścia, że dane nam było znów usłyszeć ten osobliwy wokal. I ze złości, że ktoś nam go odebrał.

15. Soko Blasphémie

Lubię Soko w angielskim wydaniu, ale jeszcze bardziej podchodzi mi po francusku. Nie rozumiem wprawdzie ani słowa, ale takie piosenki jak “Blasphémie” łatwo poczuć całą sobą. Jest w tym coś sennego oraz coś, jakby na opak, zwiastującego karnawałowe bale i walce. Coś eleganckiego, ale i niezwykle seksownego.

14. Stach Bukowski Do zobaczenia

Mocne, zachęcające do dalszego odkrywania otwarcie to połowa sukcesu chyba każdej płyty. Nie mniej ważne jest i jej zakończenie. Zespół Stach Bukowski pozostawił mnie ze szczęką w okolicach podłogi. Ich debiutancki krążek “Czerwony SUV” wieńczy bowiem nagranie “Do zobaczenia”, które charakteryzuje się nieprzesadnie rozbuchaną, lecz odpowiednio duszną aranżacją. Więcej dzieje się tu na poziomie wokali, w których jest wiele pasji i emocji.

13. Taylor Swift x Bon Iver Exile

Damsko-męski duet 2020 roku, którego mało kto się spodziewał. Justin Vernon (Bon Iver) przy Taylor Swift? Zaskoczyło niesamowicie. To nie tylko piękna, the nationalowa aranżacja i towarzysząca jej smutna atmosfera, ale i bardzo przemyślane wykonanie obu artystów, którzy śpiewają o rozpadzie swego związku. Ten kontrast między szorstkim Justinem a łagodnym głosem Taylor jest niesamowity.

12. Kasia Lins Jeżeli kochasz

Na poprzedniej płycie Kasia Lins sięgnęła po “Wiersz ostatni” Władysława Broniewskiego. Polską poezję przypomina także i na nowym wydawnictwie. I to w jeszcze lepszym stylu. Otwierające “Moją winę” nagranie “Jeżeli kochasz” jest interpretacją wiersza Marii Konopnickiej. Gęsta atmosfera i recytacja, która zastąpiła śpiew przełożyły się na mroczne, niezwykle tajemnicze nagranie, które brzmi jak zaklęcie, które podczas zlotu czarownic artystka rzuca na ukochanego.

11. Anna Calvi x Julia Holter Swimming pool

Piosenka zachwyciła mnie już w 2018 roku, a wersja z ubiegłego powaliła jeszcze bardziej. W odświeżonym “Swimming Pool” udziela się Julia Holter. Re-work nagrania nie odstaje drastycznie od oryginału, wciąż będąc utworem magicznym i wspaniale zaśpiewanym. Nowe oblicze piosenki czaruje jeszcze bardziej dzięki eterycznym wokalizom Holter, które z głosem Anny tworzą harmonijną całość.

10. Douglas Dare The joy in Sarah’s eyes

W najlepszym momencie albumu “Milkteeth” (jak wspominałam, płyty, na której spotykają się duchy z przeszłości Brytyjczyka) Douglas wspomina pewną młodą dziewczynkę, która odeszła zbyt szybko. Muśnięta folkowymi dźwiękami kompozycja “The Joy in Sarah’s Eyes” od pierwszego usłyszenia zachwyciła mnie swym nostalgicznym klimatem. Jest wzruszająco, ale nie przygnębiająco.

That joy’s still in me and keeps me alive

9. Marta Bijan Szczelina

Jak przez mgłę pamiętam Martę z polskiego “X Factora” i aż do premiery “Szczeliny” nie interesowało mnie, co wychodzi spod jej ręki. Tymczasem singiel zachwycił mnie od pierwszego wejrzenia. Tu wszystko do siebie pasuje. Tajemniczy, przesiąknięty niepokojem tekst. Krystaliczne, nieprzesadnie rozemocjonowane wokale. No i ta elektroniczo-alternatywnopopowa, dość ciężka melodia. Jest mrocznie, mgliście i hipnotyzująco. Przez dłuższy czas nie towarzyszyło mi nic innego, jak właśnie ten kawałek. Czekam na więcej.

Noc nastanie głucha i ciszy poznam chłód

8. Rosalie Ciemność

Znaczącą zmianę przyniosła płyta “IDeal” – Rosalie postanowiła skupić się na śpiewaniu w języku polskim. Najbardziej podoba się efekt jej współpracy z Schafterem. Hipnotyczna, nastrojowa “Ciemność” jest popisem nie tylko producenckim (co jak co, ale niepełnoletni raper ma spory talent), ale i wykonawczym. Artystka z łatwością przeskakuje od słodkich wokali do seksownej melorecytacji.

Przy winie nie zauważyłam, jak zapadła ciemność

7. King Dude Full Virgo Moon

Początkowo tytułowe nagranie z nowej płyty amerykańskiego Księcia Ciemności niezbyt mnie ruszało. Jednak im dłużej się w nie wsłuchiwałam, tym skuteczniej przenikało przez moją skórę. Akustyczna, przestrzenna ballada szczególnie zachwyca w refrenie, w którym King Dude brzmi jak człowiek, który ma już wszystkiego dosyć, i który skupia całą swą energię na tym, by znów mieć u swego boku ukochaną osobę.

I’m just like you/Full Virgo moon/Stripped to the bone/Never alone

6. Jessie Ware Ooh la la

Jessie Ware przekazała w nasze ręce najbardziej roztańczoną płytę w swojej karierze, oddającą hołd nie undergroundowej, klubowej stronie Londynu (co robiła przed premierą “Devotion”), lecz rozrywkowej stronie poprzednich dekad. Perełką jest synthpopowo-funkowe “Ooh La La”, za sprawą którego lądujemy na domówce na przełomie lat 70. i 80.

Baby, where have you been all of my life?

5. Woodkid Minus Sixty One

W poszukiwaniu idealnego brzmienia Woodkid zawędrował aż do Japonii, gdzie zwerbował dziecięcy chórek. Wyśpiewywane przez dzieciaków w języku japońskim wersy nadają “Minus Sixty One” prawdziwie magicznego pierwiastka i stanowią kontrast do niższych wokali francuskiego reżysera. Gorzki, podniosły numer jest piękną refleksją nad poszukiwaniem tego, co da nam poczucie szczęścia.

Have I ever really loved someone?

4. Einstürzende Neubauten Grazer Damm

Na położoną w dzielnicy Schöneberg ulicę Grazer Damm zabiera nas łagodna, ale podszyta sporym niepokojem kompozycja “Grazer Damm”. Podmiot liryczny nagrania cofa się do czasów swojego dzieciństwa, miotając się między dwoma światami – snów i rzeczywistym. Oba się przeplatają, tworząc piękny, choć tajemniczy i bardzo złowrogi krajobraz. Kompozycja jest najpiękniejszym i najbardziej kruszącym serce punktem albumu “Alles in Allem”.

Die Züge und der Tod fahren nachts

3. Awolnation x Alex Ebert Mayday!!! Fiesta Fever

Dynamiczny, szybki, bezkompromisowy i bardzo kolorowy kawałek  promujący nowy studyjny krążek zespołu Awolnation (“Angel Miners & The Lighting Riders”) wpadł mi w ucho od razu. Ciężko było mi przejść obok niego obojętnie, a nerwowość w głosie Aarona Bruno wciąż intryguje. A wersy all I wanna do is play rock and roll at a disco party w roku tak szczelnie wypełnionym inspirowanymi disco nagraniami brzmią niesamowicie zabawnie. Piosenka robiona po dropsach? I spoko. Od czasów pamiętnego “Sail” grupa nie miała utworu, który aż tak by mnie elektryzował.

I only feel comfortable sharing this with you
2. Harmony Byrne Demise

Niemalże ośmiominutowa kompozycja jest potężnym, choć aranżacyjnie dość skromnym utworem. Prawdziwe cuda dzieją się tu na poziomie wokali Harmony, które są pełne pasji, gniewu, rozdrażnia, rozgorączkowania, by za chwilę stać się chłodniejsze i podszyte dziwnym spokojem. “Demise” jest jedną z tych piosenek, o których powiedzieć można, iż czuje się je całym sobą. Ciarki to mało powiedziane.

We say hello to say goodbye

1. Kasia Lins Moja wina

Kiedy pierwszy raz włączacie pewną piosenkę, a ona sprawia, iż przez cały okres jej trwania czujecie, że nic innego w tym momencie się nie liczy, musiało się to tak skończyć. Kasia Lins z tytułowym nagraniem ze swojej znakomitej płyty jest pierwszym polskim artystą, którego kompozycja zdominowała mój rok. I to od razu w jakim stylu. To, że “Moja wina” jest utworem znakomicie, pieczołowicie wykonanym jest oczywistą oczywistością. Mnie przede wszystkim na kolana powalił jej klimat – duszny, mroczny, lekko nawet nerwowy. Wisienką na torcie jest tekst, w którym Lins staje twarzą w twarz ze swoimi lękami i demonami.

Wtedy obudziło mnie przeczucie, że jak pójdę, to już do ciebie nie wrócę

4 Replies to “TOP150: najlepsze piosenki 2020 roku (50-1)”

  1. Bardzo się różnimy w tym roku, ale może taki to już urok 2020-go, że każdy poszedł sobie swobodnie własną drogą. Z podobieństw na pewno cieszą mnie Sevdaliza i Roisin Murphy. Z utworów, które muszę jeszcze nadrobić – piosenka Melody Gardot. Uwielbiam ją za całokształt, ale na jej nowy album, w całości, niestety zabrakło mi czasu.

    Pozdrowienia!

  2. Cieszy mnie obecność Hurts (choć akurat ten utwór nie jest moim ulubionym z “Faith”), Bluszcza <3 i Rosalie. Ostatnio w końcu posłuchałam płyty Soko i mam takie same odczucia względem "Blasphemie". I miejsce 1. absolutnie mnie nie dziwi. "Moja wina" to absolutna rewelacja.
    Zapraszam na moje podsumowanie i pozdrawiam 🙂

  3. “Moja wina” jest świetną piosenką i obstawiałam jej obecność w Twoim top 20. Uwielbiam też “Remember Where You Are”, ale do “Oh La La” nie mam aż tak wielkiej sympatii. Nie pamiętam też w ogóle “Summertime” Lany, muszę sobie powtórzyć.
    Ogólnie podziwiam, że jesteś w stanie ułożyć 150 utworów w kolejności od dobrego do najlepszego, ja nie potrafiłabym ułożyć nawet 50. 😛
    Pozdrawiam.

    1. Szczerze mówiąc najbardziej skupiam się zawsze na top20-top30. Dla pozostałych miejsc nie robię analiz w stylu “piosenka X ma lepszy tekst niż piosenka Y” itp itd. Bardziej ‘na czuja’ układam ten ranking 😉

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *